Gdy jego dzieci były małe, prosiły wciąż, aby opowiadał im różne historyjki. "Zawsze sprawiało mi to przyjemność, ale niektóre opowieści zachowałem dla siebie" – wspominał w książce "Szrapnel". Dzieci chciały słuchać pogodnych bajeczek, najlepiej o lisku zwanym Franky Furbo, ale raz na jakiś czas dopominały się o "opowieści wojenne". Wharton wykręcał się, jak mógł, a przyciśnięty do ściany wybierał nieistotne incydenty.
Pewnego dnia jadł w Nowym Jorku kolację z Kurtem Vonnegutem. "Zapytał mnie wtedy: Jak wyglądała twoja wojna? Odpowiedziałem żartem, mówiąc, ile razy stawałem przed sądem polowym. Nie była to dobra odpowiedź. Wojna, choć krótka, pozostawiła we mnie ogromny uraz. Byłem przerażony, nieszczęśliwy i straciłem wiarę w ludzi, zwłaszcza w samego siebie".
Wydarzenia, o których nie opowiedział ani dzieciom, ani Vonnegutowi, umieścił po latach w najsłynniejszych książkach – "Ptaśku" i "W księżycową jasną noc". O tej ostatniej powieści recenzent "The New York Times" napisał: "To jeden tydzień w życiu sześciu mężczyzn, których czas na ziemi był zbyt krótki, aby mogli poznać coś oprócz strachu".
[srodtytul]Nauczyli mnie zabijać[/srodtytul]
Urodził się 7 listopada 1925 r. w Filadelfii. Pochodził z rodziny robotniczej. Naprawdę nazywał się Albert du Aime, Wharton to panieńskie nazwisko matki.