Dopalacz: narkotyk czy używka

Politycy chcą ograniczenia sprzedaży stymulantów. Naukowcy są w tej sprawie podzieleni

Aktualizacja: 17.12.2008 08:32 Publikacja: 16.12.2008 19:57

W funshopach można kupić dopalacze w formie skrętów, tabletek i napojów

W funshopach można kupić dopalacze w formie skrętów, tabletek i napojów

Foto: Corbis

Nazywa się je dopalaczami, bo mają działać stymulująco na mózg: poprawiać samopoczucie i możliwości intelektualne, zwiększać energię. Mają też oferować namiastkę narkotykowego odlotu, tyle że legalnego. Ten aspekt nie spodobał się naszym posłom, którzy tej narkomanii w świetle prawa postanowili powiedzieć "nie".

Co naprawdę kryje się za etykietą "dopalacz"? Są to różne grupy substancji lub ich mieszanek o rzekomym lub faktycznym działaniu psychoaktywnym. Do tego worka wrzucono artykuły sprzedawane przez tzw. funshopy, których działa w Polsce 29. Oficjalnie nikogo nie zachęcają do zażywania tych specyfików, działają jako sklepy dla kolekcjonerów.

– Nasze produkty zostały przebadane przez Polskie Towarzystwo Kryminalistyczne na obecność substancji zakazanych, takich jak amfetamina, metaamfetamina, LSD, kokaina, heroina, MDMA, THC, morfina czy efedryna. W żadnym z badanych produktów nie wykryto tych zabronionych związków – twierdzi Piotr Domański, rzecznik prasowy World Wide Supplements Importer będącej właścicielem sieci funshopów.

[wyimek]Dopalacze mają naśladować działanie m.in. marihuany czy ecstasy[/wyimek]

Idea handlu specyfikami psychoaktywnymi wzięła się z zainteresowania roślinami wykorzystywanymi w obrzędach wielu kultur – od meksykańskich Azteków po afrykańskich buszmenów. Do tej grupy należy szałwia wieszcza, uprawiana w Meksyku bylina o działaniu odurzająco-halucynogennym.

Pobudzająco i halucynogennie działają liany o nazwie ayahuasca rosnące w lasach deszczowych Amazonii, jak również powój hawajski, którego składnikiem aktywnym jest LSA, pokrewne LSD. Niezwykle popularna guarana, którą znaleźć można m.in. w zwyczajnych napojach energetyzujących, to liana amazońska.

Mieszanki wyciągów roślinnych dostępne w funshopach mają naśladować działanie nielegalnych substancji, m.in. marihuany czy ecstasy. Znawcy tematu wiedzą jednak, że działanie dopalaczy jest o wiele słabsze, jeśli w ogóle występuje. Natomiast tym, którzy narkotyków wcześniej nie zażywali, te specyfiki bardzo się podobają.

Jednak dopalacze to nie tylko produkty pochodzenia roślinnego. Największy sprzeciw posłów wzbudził tworzony syntetycznie specyfik o nazwie benzylopiperazyna (BZP), w działaniu podobny do amfetaminy. Można go znaleźć w składzie napojów energetyzujących, a w funshopie pojawia się w postaci pobudzającej tabletki. Sęk w tym, że ta akurat substancja – zażywana w dużych ilościach – może wywołać efekty uboczne, takie jak drgawki, psychozy czy bezsenność. Po badaniach przeprowadzonych przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków 22 kraje, w tym pięć państw Unii Europejskiej, uznały ten specyfik za "substancję psychoaktywną, którą należy objąć środkami kontroli i sankcjami karnymi".

Czy to rzeczywiście potrzebne? Naukowcy nie mówią w tej kwestii jednym głosem, ale do tej pory nie dowiedziono działania uzależniającego sprzedawanych w funshopach specyfików. Nawet BZP po pierwszych słowach potępienia zostało przez Agencję ds. Żywności i Leków zrehabilitowane.

[ramka][srodtytul]Posłowie nie dadzą popalić[/srodtytul]

Dopalaczami zajęli się polscy politycy. Likwidacji handlu nimi domaga się Prawo i Sprawiedliwość. Projekt w tej sprawie już został złożony w Sejmie. Zakłada on między innymi wpisanie najczęściej występującej w dopalaczach substancji – benzylopiperazyny (BZP) – na listę zakazanych środków farmakologicznych. Doprowadziłoby to do ścigania jej dystrybucji.

Lewica chce ograniczenia sprzedaży dopalaczy. Oznaczałoby to nałożenie na nie podatku akcyzowego, konieczność ubiegania się o specjalną koncesję i zakaz ich sprzedawania osobom poniżej 18. roku życia.

W październiku pojawił się projekt rządowy regulujący tę kwestę.

Zainteresowanie polityków legalnymi substancjami o działaniu podobnym do narkotyków wynika z ekspansji miejsc, gdzie są sprzedawane. O istnieniu podobnego zjawiska jest przekonany poseł PiS Sławomir Kłosowski. Jak wynika z jego wyliczeń, obecnie na terenie Polski działa 29 tzw. funshopów. Kłosowskiemu nie podoba się, że funkcjonują one jako „sklepy dla kolekcjonerów”, a dopalacze teoretycznie nie mają służyć spożyciu, ale „kolekcjonowaniu”. – Dlaczego policja, prokuratura nie zajmują się ściganiem tego typu sprzedaży? – pyta poseł.

Z kolei Witold Gintowt-Dziewałtowski z Lewicy chciałby zobowiązać sprzedawców do informowania, np. na ulotce, o składzie chemicznym dopalaczy oraz o zagrożeniach, które mogą towarzyszyć ich spożyciu.

[i]—ifr, pap[/i][/ramka]

Nazywa się je dopalaczami, bo mają działać stymulująco na mózg: poprawiać samopoczucie i możliwości intelektualne, zwiększać energię. Mają też oferować namiastkę narkotykowego odlotu, tyle że legalnego. Ten aspekt nie spodobał się naszym posłom, którzy tej narkomanii w świetle prawa postanowili powiedzieć "nie".

Co naprawdę kryje się za etykietą "dopalacz"? Są to różne grupy substancji lub ich mieszanek o rzekomym lub faktycznym działaniu psychoaktywnym. Do tego worka wrzucono artykuły sprzedawane przez tzw. funshopy, których działa w Polsce 29. Oficjalnie nikogo nie zachęcają do zażywania tych specyfików, działają jako sklepy dla kolekcjonerów.

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem