Zaczaiłem się na księdza w krzaczkach

Z Cezarym Żakiem rozmawia Jacek Cieślak

Publikacja: 22.01.2009 07:13

Zaczaiłem się na księdza w krzaczkach

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

[b]RZ: Gra pan w „Tajnym współpracowniku” pułkownika Trochimowicza, szefa warszawskiego UB, który zwerbował młodego człowieka. Ten młodzieniec w spektaklu występuje pod zmienionym nazwiskiem – Mieczysław Białas. Wsypał brata, byłego żołnierza 6. Brygady Wileńskiej, podlaski oddział porucznika „Brzaska”, łącznie ponad 60 osób, a potem został członkiem PZPR i żył spokojnie do 16 grudnia 1981 r.[/b]

Tego ostatniego rozdziału nie pokazujemy, a ciekawe byłoby zobaczyć, jak był wicedyrektorem jednej z wrocławskich szkół, wychowawcą i ulubieńcem młodzieży. Pisał wiersze, które bardzo dobrze oceniano.

[b]Opisał w nich wydarzenia, w których wziął udział w latach 50., ale w sposób zakamuflowany. Nikt nie podejrzewał, że to właśnie on był sprawcą tych dramatów.[/b]

O Trochimowiczu też dowiedziałem się strasznych rzeczy. Urodził się w polskiej rodzinie po rewolucji październikowej na terenie ZSRR. Był wychowany w duchu leninowsko-stalinowskim. Po wojnie został delegowany do Warszawy, gdzie budował komunizm. Podczas napadów wściekłości wychodził z urzędu na ulice Warszawy i strzelał do ludzi. Na starość wrócił do ZSRR, gdzie podejrzewano go o chorobę psychiczną. Mimo zła, jakie wyrządził, był człowiekiem nieprzeciętnym, dlatego nie gram zwykłego bandyty i tak zwanej banalności zła. Myślę też, że zobaczył w Mietku człowieka inteligentnego, w którego warto zainwestować, bo to przyszłość partii i aparatu bezpieczeństwa. Jedna z osób, które widziały spektakl, powiedziała, że odnalazła w tej relacji wątek homoseksualny. Ja takiego materiału w roli nie czułem, choć Trochimowicz rzeczywiście jest urzeczony Mietkiem.

[b]Jak zrozumieć takich ludzi jak Trochimowicz?[/b]

Może jakąś wskazówką jest to, że na starość popadł w obłęd i wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo.

[b]A Mietka?[/b]

Chłopaka, który stanowi jego pierwowzór, przyłapano na korespondencji z bratem partyzantem. Uważał, że wojna się skończyła i trzeba żyć za wszelką cenę. Chciał się uczyć, zabiegał o to, żeby jego matkę wypuszczono z więzienia i by brat wrócił z lasu do domu.

[b]Skończyło się na tym, że przez niego aresztowano wielu ludzi.[/b]

Niesamowite jest to, że oddział, o którym mówimy, działał na Podlasiu do 1950 r.! Pięć lat po wojnie jego żołnierze wciąż nie tracili nadziei, że będzie III wojna światowa i generał Anders wyzwoli Polskę.

[b]Jakie były doświadczenia wojenne i powojenne pana rodziny?[/b]

Moi dziadkowie mieli majątek koło Baranowicz. Dziadek, legionista Piłsudskiego, został aresztowany i zamordowany przez NKWD, prawdopodobnie w Nieświeżu. Babcia z czwórką dzieci została wywieziona na Syberię. Ale nigdy nie mówiła na Rosjan nic złego. Do dziś się zastanawiam dlaczego.

[b]Może bała się UB albo współczuła Rosjanom, którzy też byli ofiarami stalinizmu...[/b]

Babcia do końca życia powtarzała, że przetrwała dzięki modlitwie i boskiej pomocy. Nie twierdzę, że nie. Jestem głęboko wierzący. Ale była też niezwykle zaradną osobą. Mimo ziemiańskiego pochodzenia zarabiała na jedzenie jako krawcowa. Szyła mundury dla Armii Czerwonej, żeby przeżyły jej dzieci. Przeżyły i potem nie chciała wracać do przeszłości.

[b]Spędził pan dzieciństwo w Brzegu Dolnym, gdzie w czasie wojny była fabryka gazów bojowych, dwa obozy pracy, pałac von Hoymów. Synagogę przerobiono na remizę. Jak pana rodzina czuła się w tej scenerii?[/b]

Babcia, a potem moja mama i jej siostry przeniosły na Dolny Śląsk tradycje kresowe. Nie rozpamiętywało się, że jesteśmy na tak zwanych Ziemiach Odzyskanych. Historia wyglądała tak, że rodzina ojca przyjechała z Kazachstanu. A babcia jechała z dziećmi do Wrocławia, ale pociąg zatrzymał się w Brzegu Dolnym, bo był zerwany most na Odrze.

Przydzielono jej dom, ale po kilku latach, kiedy zaczął się stalinizm, zrzekła się go. Bała się, że UB będzie prześladować byłych ziemian i wsadzać do więzień pod byle pretekstem. Nie chciała mieć nic na własność. I tu rzecz nieprawdopodobna – wynajęła piętro w domu Niemki, która nie wyjechała. Co ciekawe, to była niezwykle złośliwa osoba, ciągle coś wypominała, czepiała się. Ale babcia przeżyła wojnę na Wschodzie i bardziej od Niemców bała się UB.

[b]Czy grając w serialu „Ranczo”, wspomina pan Brzeg Dolny?[/b]

Wójt jest postacią wzorowaną na bracie mojego ojca, który został sołtysem w Wałach Śląskich. To był mocny facet. Kiedy jeden z kuzynów zobaczył mnie w tej roli, od razu rozpoznał swojego tatę.

[b]Podobno przygotowując się do roli proboszcza, podglądał pan księży?[/b]

Wstyd się przyznać. Ale kiedy przeczytałem scenariusz i wywalczyłem już, że bracia bliźniacy będą się różnić, musiałem zbudować postać proboszcza Piotra. Interesowało mnie, jak to jest być kapłanem. Gestykulacja, przyzwyczajenia, szczegóły. Pewnego dnia przyczaiłem się na księdza w krzaczkach na Ostrobramskiej – chciałem zobaczyć, jak wychodzi z zakrystii i idzie na plebanię. Ale zauważyły mnie starsze panie. Na szczęście przyjęły tłumaczenie, że jestem aktorem. Interesowało mnie też, jak księża się ubierają. Okazało się, że latem wielu z nich nie wkłada spodni, często chodzą w drewniakach, co ich podwyższa. W filmie to nie przeszło, bo zaprotestował dźwiękowiec.

[b]A ma pan recenzje od duchownych?[/b]

Nawet od biskupa. Biskup Kazimierz Romaniuk często przyjeżdża do Jeruzala, gdzie kręcimy „Ranczo”, bo zna i lubi miejscowego księdza. Któregoś dnia w trakcie zdjęć, ja w sutannie... Nie było wyjścia, przywitałem się jak z moim zwierzchnikiem. Mam dużo telefonów z parafii z propozycją, żebym ja, pierwszy proboszcz RP, przeczytał coś w kościele. Unikam tego. Tylko gram księdza i nie będę nikogo wyręczał w kościelnej posłudze.

[b]W „Miodowych latach” zagrał pan tramwajarza Krawczyka, i to była chyba jedyna okazja, żeby sobie pana wyobrazić w publicznych środkach transportu.[/b]

To prawda, że z nich nie korzystam, ale mógłbym wsiąść do tramwaju, bo nie mam problemu z popularnością. Nikt nie poklepuje mnie po plecach i nie zaprasza na piwo. Żona wytłumaczyła mi, że stwarzam dystans i ludzie to czują. To mnie cieszy. Po co komu rozczarowanie, że prywatnie jestem inny niż Krawczyk.

[b]– Ludzie uwielbiają pana w komediach, a pan, kiedy może, gra szwarccharaktery.[/b]

– Pociągają mnie role, z którymi nie jestem kojarzony. Zaciekawiła mnie propozycja zagrania esesmana Sauera w „Twierdzy szyfrów”. Pieczołowicie się do niej przygotowałem, dużo czytałem o zwyczajach oficerów. I wniosłem coś do scenariusza. Dodałem Sauerowi uzależnienie od narkotyków, bo, jak się dowiedziałem, było powszechne wśród esesmanów pod koniec wojny. Czuli, co się święci. Zaczęli kraść na potęgę, rozpoczęło się wielkie pijaństwo i morfinizm. Kwitł homoseksualizm, ale tego wątku nie pociągnąłem. Muszę wspomnieć, że Göring, którego zagrałem wcześniej w widowisku Wołoszańskiego, też był morfinistą. Chciałbym jeszcze wrócić do tej postaci, bo to niezwykle ciekawy materiał dla aktora. Po swoim zamku chodził w rzymskiej todze!

[b]Co pana pchnęło do szkoły teatralnej?[/b]

Nie dostałem się na romanistykę, a chciałem być nauczycielem francuskiego. Znałem dość dobrze ten język, bo mama posyłała mnie na prywatne lekcje, a potem uczyłem się w liceum. Na szczęście, co mówię z premedytacją, nie przeczytałem „Placówki” Prusa i po zdanym egzaminie z francuskiego nie zaliczyłem polskiego, za co jestem komisji wdzięczny. Żeby nie iść do wojska, poszedłem do szkoły pomaturalnej ze specjalizacją elektromechanika sprzętu gospodarstwa domowego. Mam dyplom. A do teatralnej zdawałem, bo się dowiedziałem, że egzaminy są wcześniej niż na uniwersytecie. Złożyłem dokumenty na obu uczelniach i schudłem ze 20 kilogramów, bo ktoś mi powiedział, że przyjmują tylko ładnych. Zdałem, cały byłem w skowronkach, tymczasem dziekan Igor Przegrodzki pogratulował mnie i sobie, że na wydziale wreszcie będzie charakterystyczny grubasek!

[b]Z niejednego pieca chleb pan jadł, a do tego, gdy już był pan aktorem, podobno handlował pan piernikami...[/b]

To prawda. W 1989 r., kiedy nastała wolność, sprzedawałem je wprost z samochodu albo z polówki. W teatrze panował marazm, a Joanna Szczepkowska ogłosiła, że komunizm upadł i mamy nowe perspektywy. Ponieważ moja teściowa mieszka w Toruniu, wymyśliłem, że będę sprowadzać toruńskie pierniki, bo słodyczy nie było wtedy wcale. Następnego dnia założyłem firmę „handel obwoźny” i w pierwszy poniedziałek, kiedy mieliśmy wolne, pojechałem z kolegą do Torunia. Załadowaliśmy samochód aż po dach i sprzedaliśmy łakocie w dwie godziny. Polak potrafi! Potem oferowaliśmy pierniki na trasie Konin – Kalisz – Ostrów Wielkopolski. Tam też były place targowe. Kokosów nie było, ale zarabialiśmy więcej niż w teatrze. Czekano na nas! Z piernikami skończyłem, kiedy dostałem główną rolę w „Wariacie i zakonnicy” Witkacego.

[b]Czy aktorstwo wciąż jest dla pana powołaniem czy to już tylko show-biznes?[/b]

Trzeba wiedzieć, jak zagrać Krawczyka. I trzeba wiedzieć, jak Kordiana.

[ramka]Cezary Żak

Chociaż kojarzony jest przede wszystkim z sitcomami i komediami, coraz częściej i z coraz większym powodzeniem gra także role dramatyczne. Ostatnio wyspecjalizował się w czarnych charakterach, czego najlepszym dowodem jest „Tajny współpracownik”. Spektaklem tym powraca do Teatru Telewizji po 11 latach.

Popularność zapewniły mu „Miodowe late” oraz podwójna rola – wójta i proboszcza w „Ranczu”. Odnosząc sukcesy na małym ekranie, nie zdradza teatru. Ostatnio grał w „Bogu” Allena i „Grubych rybach” Bałuckiego w Teatrze Polonia. Wcześniej związany był z Teatrem Powszechnym, gdzie zagrał m.in. w „Wesołych kumoszkach z Windsoru” Piotra Cieplaka. A także z Teatrem Współczesnym we Wrocławiu, w którym występował m.in. w nagradzanym monodramie „Kontrabasista”. Ma 47 lat, jest absolwentem wrocławskiej PWST. Prywatnie kuzyn Tadeusza Drozdy.[/ramka]

[i]Hallo Hans!

18.00 | polsat 2 | sobota

Ranczo

21.30 | TVP 1 | niedziela

Tajny współpracownik

20.20 | TVP 1 | poniedziałek[/i]

[b]RZ: Gra pan w „Tajnym współpracowniku” pułkownika Trochimowicza, szefa warszawskiego UB, który zwerbował młodego człowieka. Ten młodzieniec w spektaklu występuje pod zmienionym nazwiskiem – Mieczysław Białas. Wsypał brata, byłego żołnierza 6. Brygady Wileńskiej, podlaski oddział porucznika „Brzaska”, łącznie ponad 60 osób, a potem został członkiem PZPR i żył spokojnie do 16 grudnia 1981 r.[/b]

Tego ostatniego rozdziału nie pokazujemy, a ciekawe byłoby zobaczyć, jak był wicedyrektorem jednej z wrocławskich szkół, wychowawcą i ulubieńcem młodzieży. Pisał wiersze, które bardzo dobrze oceniano.

Pozostało 94% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"