Najpierw do stolicy przyjedzie Szwed Gessle. 50-letni muzyk za młodu zafascynowany był nagraniami nowofalowymi, ale okazało się, że najlepiej wychodzi mu absolutnie chwytliwa mieszanka popu i rocka.
Jego siedem solowych albumów nigdy jednak nie wyszło spoza cienia Roxette, zespołu powołanego do życia wraz z wokalistką Marie Fredriksson. Szczególnie popularny na początku lat 90. duet ma na koncie 14 międzynarodowych singli, napisanych ręką Pera Gessle i podpartych partiami jego gitary. Przez dziewięć lat udało się sprzedać 36 milionów albumów. Do dziś ludzie pytani o szwedzkich wykonawców odpowiadają natychmiast: Abba i Roxette.
22 kwietnia z pewnością usłyszymy w Stodole hity takie jak „Dressed For Success“, „Joyride“ czy balladę „It Must Have Been Love“, unieśmiertelnioną za sprawą nieustannie powtarzanej w telewizji komedii romantycznej „Pretty Woman“. Gessle jest realistą świadomym oczekiwań ludzi i utwory z najnowszego autorskiego krążka „Party Crasher“ dozować będzie oszczędnie. W trasę koncertową wziął muzyków towarzyszących wcześniej Roxette.
16 maja nad Wisłę zawita z kolei Shakin’ Stevens. Walijski rock’n’rollowiec gości u nas często – w zeszłym roku występował w Sopocie, dwa lata temu pląsał podczas krakowskiego sylwestra. W Polsce ma wciąż wierne fanki, gotowe jeździć za nim zagranicę.
„W listopadzie i grudniu było wielkie tournee po Anglii, Walii i Szkocji. Kilka osób z Polski było na całej trasie i przywiozło stamtąd niezapomniane przeżycia. Shaky jest nadal w świetnej formie, a jego fanki wciąż w niego wpatrzone“ – informuje jedna z internautek. Druga zaś nie mogła się doczekać spóźnionej o rok polskiej premiery nowej płyty „Now Listen“. „W Polsce płyt nie ma. W Anglii też nie. Chyba pojadę do Berlina“ – pisze.