Reklama

Dziewczyny lubią pop w stylu retro

Brytyjczycy wystawiają do muzycznej rywalizacji nowe wokalistki. Honoru USA broni Janelle Monáe.

Publikacja: 30.01.2009 00:13

Janelle Monáe z Kansas City może się okazać sensacją tego roku. Jej koncerty przypominają muzyczny t

Janelle Monáe z Kansas City może się okazać sensacją tego roku. Jej koncerty przypominają muzyczny teatr łączący początki r&b z najnowszymi tendencjami

Foto: afp/getty images

Od kilku sezonów w kategorii pop prowadzą dziewczyny z Wysp. Najpierw była Amy Winehouse, a po niej fala nietuzinkowych wokalistek jak Duffy czy Estelle. Tymczasem Ameryka mozolnie wydobywa się z hiphopowej dominacji i nudnych formatów. Nowy krążek Britney Spears „Circus” dowodzi kryzysu.

Brzmi jak nagrania Britney sprzed sześciu lat, a mimo to będzie w USA nadawał ton przez najbliższe pół roku. W zeszłym sezonie w Stanach pojawiła się co prawda Katy Perry – zwariowana i mniej przewidywalna niż koleżanki, a teraz w ofensywie jest Lady GaGa, diwa elektropopu łącząca syntezatory z drapieżnym wizerunkiem. Od kilku tygodni jest w czołówce „Billboardu”.

[wyimek]Nowe gwiazdy zapowiadają śmierć gitary, triumf melodii z lat 80. i rytmów sprzed pół wieku[/wyimek]

Obie wokalistki stanowią jednak jedynie odbicie tendencji znad Tamizy. Perry miała być odpowiedzią na odważne i pyskate londyńskie pannice. GaGa wzoruje się na Davidzie Bowiem i grupie Queen, ale wokalnie bliżej jej do Britney i Christyny Aguilery.

Tymczasem w Wielkiej Brytanii ciągle pojawiają się ciekawe piosenkarki. Wśród rokujących debiutantek są teraz: La Roux, Little Boots, Florence and The Machines oraz VV Brown.

Reklama
Reklama

Pochodząca z Brixton 20-letnia La Roux przypomina Annie Lennox – jest równie nierealna, zmysłowa i magnetyzuje. Postawiła sobie za cel „wykopać z list nudne zespoły gitarowe i ugrzecznione żeńskie tria”. I cofnąć nas do lat 80., dekady fantazyjnych strojów, mocnych kolorów i dziwacznych fryzur. – Teraz wszyscy wyglądają jak dziewczyna z sąsiedztwa. Co się stało z naszą wyobraźnią? – pyta La Roux.

Sama w teledysku do piosenki „Quicksands” pojawia się w kieliszku do martini, a jej rude włosy lśnią na tle zachodzącego słońca. Utwór zapowiada śmierć gitary, którą zastąpiły klawisze. – Gitara to przeżytek. Przynajmniej do czasu, gdy ktoś zdoła odkryć ją na nowo – wyrokuje La Roux.

Przytakuje jej Little Boots, czyli Victoria Hesketh z angielskiego Blackpool. – Grupy gitarowe nikogo już nie interesują. Ludzie chcą popu, a pop to syntezatory i elektryczne klawisze.

Sama używa Tenori-on, małej konsoli z ekranem i rzędami przełączników pozwalającej tworzyć melodie. – To właściwie zabawka, ale wycisnęłam z niej, ile się dało – mówi. Pierwszy tak wyciśnięty utwór „Meddle” wystarczył, by Little Boots okrzyknięto futurystycznym wcieleniem Kylie Minogue. Oparta na prostym rytmie piosenka z chwytliwym refrenem spełnia wymogi przeboju pop, choć brzmi też jak utwór alternatywny: surowy, skromny i skrajnie uroszczony.

Florence Welch z Florence and the Machines także podróżuje do lat 80., ale trzyma się bliżej Kate Bush i folku. Na scenie jej wcielenia są ekscentryczne, ale piosenki łatwo przyswoić i polubić. Temperamentna Florence nie hamuje wyobraźni: singiel „Kiss with a Fist” to muzyczna ilustracja awantury z tłuczonymi talerzami. Czarnoskóra VV Brown z Northampton sięga głębiej w przeszłość – z nią cofniemy się do lat 40. i rytmów poprzedzających rock and roll. Wracają grzeczne sukienki i równo przystrzyżone grzywki, a wraz z nimi taneczne szaleństwo rockabilly i doo wop. Panna Brown niesie nam porywający pop w wydaniu retro.

Honoru USA w obliczu brytyjskiej inwazji będzie w tym roku bronić osamotniona Janelle Monáe, ale ma duże szanse, by zatriumfować. Już nominowano ją do Grammy. Stworzyła coś na kształt muzycznego teatru, w którym jest gwiazdą i klownem. Wszystko przerysowane, ale kabaretowej konwencji i strojom z początku XX w. towarzyszą poważne teksty o podziałach rasowych, niewolnictwie, miłości. Sama Janelle jest zjawiskowa: ma w sobie coś z Judy Garland, Lauryn Hill i najbarwniejszej hiphopowej grupy wszech czasów – Outkast.

Reklama
Reklama

A w jej muzyce słychać jednocześnie coś z prymitywnych początków rhythm and bluesa i najnowszych wyszukanych tendencji. Oby Janelle okazała się jaskółką muzycznej wiosny za oceanem.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki [mail=p.wilk@rp.pl]p.wilk@rp.pl[/mail]

Od kilku sezonów w kategorii pop prowadzą dziewczyny z Wysp. Najpierw była Amy Winehouse, a po niej fala nietuzinkowych wokalistek jak Duffy czy Estelle. Tymczasem Ameryka mozolnie wydobywa się z hiphopowej dominacji i nudnych formatów. Nowy krążek Britney Spears „Circus” dowodzi kryzysu.

Brzmi jak nagrania Britney sprzed sześciu lat, a mimo to będzie w USA nadawał ton przez najbliższe pół roku. W zeszłym sezonie w Stanach pojawiła się co prawda Katy Perry – zwariowana i mniej przewidywalna niż koleżanki, a teraz w ofensywie jest Lady GaGa, diwa elektropopu łącząca syntezatory z drapieżnym wizerunkiem. Od kilku tygodni jest w czołówce „Billboardu”.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Reklama
Kultura
1 procent od smartfona dla twórców, wykonawców i producentów
Patronat Rzeczpospolitej
„Biały Kruk” – trwa nabór do konkursu dla dziennikarzy mediów lokalnych
Kultura
Unikatowa kolekcja oraz sposoby jej widzenia
Patronat Rzeczpospolitej
Trwa nabór do konkursu Dobry Wzór 2025
Kultura
Żywioły Billa Violi na niezwykłej wystawie w Toruniu
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama