Jak zarobić na piosenkach

Madonna wraca na trasę, by znów zgarnąć miliony. Wizyta w Polsce i innych pomijanych dotąd krajach ilustruje przemeblowanie w popowym biznesie. Gwiazdy występują, bo za bilety na koncerty zgadzamy się płacić krocie, za same utwory - ani grosza.

Publikacja: 30.01.2009 16:51

Madonna pierwsza podpisała kontrakt z Live Nation. Firma będzie zarządzać jej karierą przez dziesięć

Madonna pierwsza podpisała kontrakt z Live Nation. Firma będzie zarządzać jej karierą przez dziesięć lat

Foto: Reuters

Na całym świecie popyt na muzykę rośnie, ale mało kto wie, jak na nim skorzystać. Im łatwiejszy dostęp do nagrań w sieci mają słuchacze, tym ostrzejsza walka o pieniądze toczy się w tle.

Ostatnio skapitulowały wytwórnie płytowe – na targach Midem firma Apple, największy sprzedawca muzyki w Internecie, oznajmiła, że porozumiała się wreszcie z tzw. wielką czwórką (Sony, Warner, EMI i Universal) i będzie oferować piosenki bez uciążliwych blokad DRM. Dotąd, jeśli ktoś wykazał się uczciwością i kupił utwór, zamiast nielegalnie ściągnąć, nie mógł go później przenosić do iPoda czy telefonu komórkowego. Blokada była symbolicznym "nie", które wytwórnie rzuciły piratom. Ale dla słuchaczy stała się kolejnym powodem do znienawidzenia wielkiej czwórki. Zniesienie DRM to gest spóźniony, przyzwolenie na rewolucję, która już się dokonała.

[srodtytul]Obsługa totalna[/srodtytul]

Ludzie nie chcą płacić za muzykę – 95 proc. ściągniętych w zeszłym roku utworów (było ich łącznie 40 miliardów) zostało pozyskanych nielegalnie. Można powiedzieć: ukradzionych, ale bliżej prawdy jest to, że postrzeganie dostępu do muzyki uległo głębokiemu przeobrażeniu. Niektórzy gracze na rynku przewidują, że już niedługo znikną bezpośrednie opłaty za słuchanie piosenek. Twierdzą nawet, że Apple, właściciel cyfrowego sklepu muzycznego iTunes i absolutny numer jeden na internetowym rynku (od 2003 r. sprzedał 6 mld piosenek), ma przed sobą niepewną przyszłość.

Coraz ważniejsze jest dla nas bowiem nie posiadanie muzyki (choćby w formie pliku MP3), ale dostęp do niej. Nie chcemy mieć iPodów zagraconych tysiącami piosenek, bo przeszukiwanie katalogu byłoby równie uciążliwe jak grzebanie w pudle z winylami. Chodzi raczej o to, byśmy idąc ulicą, mogli błyskawicznie włączyć piosenkę, która właśnie chodzi nam po głowie.

Dlatego rośnie wartość serwisów takich jak Last.fm czy Pandora – ogromnych muzycznych archiwów, z których możemy wyciągnąć to, co nas interesuje. Utrzymują się z symbolicznych abonamentów, ale częściej z reklam, co znaczy, że słuchacz nie ponosi kosztów. Artyści już zrozumieli, że ich piosenki nie będą automatycznie przemieniać się w banknoty. I wielu się z tego cieszy, bo wraz z upadkiem showbiznesowego schematu ich twórczość odzyskała inny, nienamacalny wymiar.

Dlatego grupa Radiohead pozwoliła słuchaczom zdecydować, ile, jeśli w ogóle, za ich nowe nagrania zapłacą. Prince w 2009 r. nagra trzy albumy – wszystkie bez udziału wytwórni. Zespół Marillion rozdaje piosenki na stronie WWW, prosząc fanów o adresy e-mailowe, na które później wysyła ofertę T-shirtów i biletów na koncerty.

Właśnie występy przynoszą dziś muzykom 75 proc. zarobków. Pieniądze pochodzą m.in. z kontraktów sponsorskich, vipowskich wejściówek, płyt DVD i coraz droższych biletów. Historia muzyki zatoczyła koło: żeby przetrwać, trzeba grać.

[srodtytul]Bilet najlepszą walutą[/srodtytul]

W ostatnich latach na występach Madonny, U2, Metalliki, Santany lub The Police zarobiła jedna firma – Live Nation. Jest globalnym liderem koncertowym, który wykradł wytwórniom sekret zarabiania milionów. Pięć lat temu firma została wykrojona z koncernu mediowego Clear Channel Communications jako najmniej dochodowy pion. Teraz organizuje 16 tys. imprez rocznie; w 2008 r. poszło na nie 40 mln osób. Live Nation to hipermarket obsługujący artystów według reguły "360 stopni", czyli totalnie. Nie jest właścicielem muzyki, raczej jej wszechstronnym serwisantem.

Firma podpisała już kontrakty z Madonną, U2, JayemZ i Shakirą – organizuje ich koncerty, promuje płyty, sprzedaje gadżety, zarządza umowami reklamowymi, a nawet stronami WWW i fanklubami. Nie ma tylko praw autorskich do ich utworów. Bo Michael Rupino, szef Live Nation, wie, że zyski nie tkwią w tantiemach. Nową walutą stały się bilety na koncerty. W ostatnich latach ich ceny poszybowały w górę, ale nie zniechęciło to ludzi. Choć mało który nastolatek wydałby 10 euro na płytę Justina Timberlake'a, płaci ponad 100 euro, by zobaczyć go na żywo. Podczas gdy sprzedaż płyt w USA spadła od 2000 r. o 36 proc., dochody z występów wzrosły ponad dwukrotnie – do 4 mld dolarów.

[srodtytul]Spieniężyć dźwięki[/srodtytul]

Do wąskiego koncertowego strumyka, którym płynie kasa, pchają się kolejni spragnieni. Konkurentem Live Nation jest od miesiąca jego były partner – Ticketmaster, największy na świecie sprzedawca biletów. Dotąd firmy współpracowały, ale Live Nation postanowił, że sam będzie handlować biletami na imprezy. W odpowiedzi Ticketmaster przeistoczył się w menedżera: kupił firmę zarządzającą karierami 200 artystów, m.in. Christiny Aguilery, The Eagles i Guns N'Roses, a także świadczy im usługi "360 stopni".

Kolejni gracze stosują podobne wielobranżowe rozwiąza-nia: sklep internetowy Amazon oprócz płyt będzie sprzedawał pliki MP3, sieć sklepów HMV kupiła sale koncertowe, a MySpace zaczyna organizować występy i sprzedawać bilety.

Z tej konkurencji dla słuchaczy wynika jedno: prawdopodobnie wkrótce za wyprawę na koncert zapłacimy mniej. Już teraz Ticketmaster, znienawidzony za tzw. dodatkowe opłaty zwiększające koszt biletu nawet o 35 proc., zapowiedział niskie ceny na trasę The Eagles. A producenci telefonów i odtwarzaczy będą dodawać do swych urządzeń darmowy dostęp do muzycznych bibliotek.

Czy model "360 stopni" to klucz do sukcesu? Nie wiadomo: sceptycy mówią, że drogie kontrakty, jakie Live Nation zaoferował swym gwiazdom, to fortuna utopiona w emeryturach gigantów popu, a firma pójdzie na dno.

Przemeblowanie trwa, słuchacze wynoszą z muzycznego salonu, co im się podoba, a ci, którzy dotąd zarabiali na piosenkach jak na złocie, gorączkowo naradzają się w kącie. Wciąż zaskoczeni nie nadążają za zmianami.

[ramka]Madonna w Polsce

Występ królowej popu 15 sierpnia w Warszawie będzie jednym z największych w nowej części jej trasy "Sticky & Sweet". Na Bemowie piosenkarkę może zobaczyć nawet 75 tys. osób. Bilety będą w sprzedaży od 20 lutego. Najtańsze kosztują 220 zł, siedzące i w sektorze pod sceną – 400 zł, vipowskie – 1100 zł.

Pierwsza część tournée objęła w 2008 r. 58 krajów w Europie, USA i Ameryce Południowej. Przyciągnęła 2,35 mln fanów, dzięki czemu Madonna ustanowiła finansowy rekord wśród muzyków solowych: zarobiła 281 mln dolarów.

"Sticky & Sweet Tour" jest prezentacją ostatniego albumu "Hard Candy", ale także przypomnieniem starszych piosenek, m.in. "Vogue", "Ray of Light" czy "Borderline". W 2008 r. podczas show na scenie pojawiał się m.in. kabriolet, cygańska kapela i cyfrowy Justin Timberlake. W tym roku jednak program będzie nieco inny.[/ramka]

Na całym świecie popyt na muzykę rośnie, ale mało kto wie, jak na nim skorzystać. Im łatwiejszy dostęp do nagrań w sieci mają słuchacze, tym ostrzejsza walka o pieniądze toczy się w tle.

Ostatnio skapitulowały wytwórnie płytowe – na targach Midem firma Apple, największy sprzedawca muzyki w Internecie, oznajmiła, że porozumiała się wreszcie z tzw. wielką czwórką (Sony, Warner, EMI i Universal) i będzie oferować piosenki bez uciążliwych blokad DRM. Dotąd, jeśli ktoś wykazał się uczciwością i kupił utwór, zamiast nielegalnie ściągnąć, nie mógł go później przenosić do iPoda czy telefonu komórkowego. Blokada była symbolicznym "nie", które wytwórnie rzuciły piratom. Ale dla słuchaczy stała się kolejnym powodem do znienawidzenia wielkiej czwórki. Zniesienie DRM to gest spóźniony, przyzwolenie na rewolucję, która już się dokonała.

Pozostało 87% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"