Słuchając pierwszej kompozycji „In Chains”, kolejny raz możemy się przekonać, że Depeche Mode nie jest zwyczajnym zespołem grającym muzykę elektroniczną.
Depeche wykorzystali syntetyczne brzmienia do zagrania tradycyjnego gospelowego songu. David Gahan śpiewa o więzieniu, jakim staje się miłość, a jego lamentowi towarzyszy ostry motyw gitary Andy Fletchera. I to jedyny ciekawy utwór na płycie.
Wszyscy członkowie tria powtarzali przed premierą, że atmosfera w zespole od czasu nagrania poprzedniego albumu „Playing the Angel” jest coraz lepsza. Ustał konflikt między Gore’em i Gahanem. Wokalista jest szczęśliwy, że nie musi grać wyłącznie roli odtwórcy piosenek kolegi, bo sam stał się kompozytorem.
Dla mnie jednak na nowej płycie utwory, jakie napisał razem z Christianem Eignerem i Andrew Phillpottem, są najgorsze, naiwne. Może będą się podobać zagorzałym fanom grupy. Zwłaszcza towarzyszącym jej od początku – są bowiem utrzymane w manierze popularnego w pierwszej połowie lat 80. stylu new romantic. Lansowana na hit kompozycja „Wrong” ma frapujący tekst, o tym jak nad ludzkim losem może zaciążyć fatum – złe miejsce urodzenia, złe towarzystwo i błędne decyzje.
Niestety, jednym z nich jest wybór właśnie tej piosenki na singel. To utwór pozbawiony dramaturgii, o jednostajnym, męczącym tempie. Płytę ożywia szybszy rytm „Fragile Tension”, ale aranżacja znowu przypomina muzyczny koszmar czasów new romantic.