Książką, z którą żyję już od dwóch miesięcy, jest „Shantaram” Gregory'ego Davida Robertsa – dzieło tak obszerne i intensywne, że bardziej się w nim mieszka, niż po prostu czyta. To wielowątkowa, barwna, filozoficzna opowieść o wszystkim, co najważniejsze: miłości, przyjaźni, wojnie, zbrodni, przebaczeniu i nadziei. Historia rozgrywa się w egzotycznym, pełnym kontrastów Bombaju oraz w Afganistanie, i to jeszcze przed cyfrową rewolucją, zanim świat zaczął pędzić w rytmie powiadomień push i mediów społecznościowych. Dzięki temu książka ma w sobie coś z duchowej podróży i nostalgii, która czyni ją idealną lekturą na lato – zwłaszcza jeśli ktoś marzy o oderwaniu się od codzienności i rzuceniu w wir wielkich, nieoczywistych przygód.