O Staśku Wielanku wiele można by pisać, bo to postać wrośnięta w ulice naszego miasta, a jej życiorys zadowoliłby nawet scenarzystów filmowych. Lepiej więc go na żywo posłuchać, zwłaszcza że akcja „Warszawa da się lubić” pozwala uczestnikom obcować z barwnym miejskim folklorem i jednocześnie patrzeć na spieniony nurt królowej rzek.

Wystarczy przyjść w sobotę na Podzamcze i wsiąść na pokład tramwaju wodnego „Wars”, gdzie Wielanek wraz z Kapelą Warszawską zagra dwukrotnie.

Rok 2009 wiąże się dla artysty z wieloma jubileuszami. On sam kończy 60 lat, mija półtora dekady od wydania „Szlagierów starej Warszawy” oraz dwie i pół dekady odkąd to odszedł z założonej przez niego Kapeli Czerniakowskiej. Jako że okrągłe rocznicę sprzyjają podsumowaniom, należy przyznać, iż wychowany na Sielcach muzyk spuściznę po Stanisławie Grzesiuku dźwiga z humorem, ale też odpowiedzialnością.

Kultywuje obraz stolicy cwaniackiej, nie stroniąc nawet od folkloru więziennego. Doskonale postrzega przy tym granicę między tym, co szemrane, a pozbawionym stylu chamstwem dominującym na ulicach obecnie. Pozwala posmakować wdzięku przedwojennej metropolii, na której urok składała się obecność wielu nacji – stąd u artysty znajdziemy kawałki żydowskie i lwowskie. W żadnym wypadku nie spycha jednak miejskiego folkloru do lamusa. Na albumach z serii „City Boy” gra z młodymi muzykami, korzysta z usług aranżera, nie boi się rocka bądź też popu. A jego miłość do Warszawy nie słabnie.