Krall przyjechała ze swoim kwartetem na długą europejską trasę. Najwięcej koncertów da u nas – dziś w Zabrzu, a 25 listopada we wrocławskiej Hali Stulecia. Promuje teraz nowy album „Quiet Nights”, za który odebrała już po koncercie potrójną platynowa płytę.
[link=http://blog.rp.pl/marekdusza/2009/11/07/krolowa-diana-od-fortepianu/]Skomentuj na blogu[/link]
Koncert otworzyła tematem, który najbardziej lubi grać na rozgrzewkę, szybkim „I Love Being Here with You”. Rzeczywiście ceni naszą publiczność i może dlatego postanowiła zagrać koncert zaskakujący dla tych, którzy spodziewali się interpretacji znanych z płyt. Z wyjątkiem dwóch otwierających tematów, każdy następny zagrała fascynująco inaczej. Trzej towarzyszący jej muzycy musieli być bardzo czujni. Pozwoliła jeszcze słuchaczom wczuć się w nastrój ballady „Let’s Fall in Love”, ale już bossa novę „So Nice” zaczęła intrygującą solówką. Troszkę zagubiła się w skomplikowanych akordach, ale szybko odnalazła właściwą nutę.
– Dawno tu nie byłam – powiedziała, nawiązując kontakt z publicznością. – Czy komuś urodziły się dzieci? Bo mnie tak. Dwoje. Jednocześnie. Moje bliźniaki zostały z tatą w Kanadzie. Latem jeździłam z nimi po Europie autobusem. Jak dorosną, przyjadę tu z nimi – obiecała.
Sięgnęła też po repertuar swojego ulubionego pianisty Nata Kinga Cole’a, otwierając subtelną solówką „I’ll String along with You”, a w ostatnich taktach wtrącając motyw innej piosenki „Mona Lisa”.