W ciemności słychać bębny. Ich niespokojny rytm przypominał bicie serca w chwili rozłąki. Nikłe światło wydobyło smukłą sylwetkę wokalistki. – Czy widzicie ten piasek? – pytała – Stoją tam kobiety w czerni i patrzą na czarny okręt. To czas rozstania. Kobiety wierzą, że okręt powróci, ale przeczucie mówi im, że będzie inaczej.
I wtedy rozległy się pierwsze słowa „Barco Negro” – pieśni, w której ból nierozerwalnie splata się z tęsknotą i świadomością tego, co nieuchronne. Tym utworem wokalistka urodzona w Mozambiku przypomniała, że fado, którego nazwa pochodzi od słowa fatum, powstało w epoce wielkich odkryć geograficznych. „Barco Negro” pochodzi z repertuaru legendarnej wokalistki Amalii Rodrigues, której Mariza jest godną następczynią.
Nastrój zmienił się momentalnie, gdy artystka wykonała dynamiczny i radosny song „Maria Lisboa”. Przywołał wtedy obraz Tagu, szerokiej rzeki skrzącej się w słońcu pośród wzgórz, na których leży miasto tak drogie sercu artystki.
Mariza dała niesamowity koncert. W finale udowodniła, że gdy występuje w takich salach jak Kongresowa, mikrofon nie jest jej do niczego potrzebny. Przywołała atmosferę marynarskiej ballady i tawerny, gdzie świece rzucają drgające cienie na ściany z surowego kamienia. Dwaj znakomici muzycy (grający na gitarze portugalskiej Angelo Freire i towarzyszący mu na gitarze akustycznej Diogo Clemente) przyjęli charakterystyczne pozy. Każdy, wyprostowany jak struna, oparł nogę na krześle. W „Zanguei-me com o meu amor” śpiewali z Marizą na głosy, ale w tym wokalnym pojedynku byli bez szans.
Nie zabrakło utworów z najnowszego rewelacyjnego krążka „Terra”. Artystka porwała fanów na nogi, gdy zeszła ze sceny i przechadzając się pośród publiczności wykonała poruszającą pieśń „O Gente Da Minha Terra”. Zamykała nią kiedyś koncert z Lizbony, podczas którego wystąpiła z towarzyszeniem orkiestry symfonicznej. A ponieważ podkreśla zawsze, że mimo miłości do muzyki portugalskiej, bliskie są jej także inne inspiracje, przygotowała niespodziankę.