Bogdan Paprocki, legendarny tenor nie żyje

Był wspaniałym artystą, legendą polskiego teatru operowego. Zmarł w piątek w Warszawie, za 20 dni skończyłby 91 lat.

Publikacja: 04.09.2010 00:45

Bogdan Paprocki (1919 – 2010)

Bogdan Paprocki (1919 – 2010)

Foto: PAP

W oficjalnym życiorysie podawał, że zadebiutował na koncercie w lipcu 1944 roku. Prywatnie przyznawał, że zdarzyło się to w kwietniu 1939 roku, w kwartecie rewelersów Kursu Podchorążych w Zamościu. Odbywał tam służbę wojskową po maturze zdanej w Lublinie.

W 1946 roku zaanektowała go Opera Śląska w Bytomiu. 14 lat później zaangażował się do Opery Warszawskiej. Tym dwóm scenom pozostał wierny przez ponad sześć dekad, jeszcze w 2008 roku wziął udział w galowej „Halce” z okazji 150. rocznicy jej prapremiery. Zaśpiewał Jontka, co prawda tylko w III akcie, ale i tak o kilka pokoleń młodszym kolegom, z którymi tego wieczoru podzielił się rolą, dał lekcję kultury wokalnej.

Każdego lata brał udział w turniejach tenorów organizowanych przez Sławomira Pietrasa. Zawsze śpiewał na nich pieśń Jana Galla „Gdybym był młodszy, dziewczyno”. W tym roku po raz pierwszy odmówił, wolał wakacje na Mazurach. Wrócił z nich, ale prosto do szpitala.

Jego kariera to ponad 2500 przedstawień w kraju oraz 50 za granicą. Jako Stefan w „Strasznym dworze” wystąpił w 250 spektaklach, Jontka w „Halce” zaśpiewał tyle samo razy. Do tego dodać trzeba prawie 200 Pinkertonów w „Madame Butterfly”, ponad 100 razy wcielał się w Fausta, Cavaradossiego czy Don Jose... Obdarzony był wspaniałym tenorowym głosem, jednym z najpiękniejszych, jaki pojawił się na świecie w drugiej połowie ubiegłego stulecia. Los dał mu też niezwykłą intuicję, jak się nim posługiwać. Nie ukończył żadnej uczelni muzycznej, jego edukacja to przede wszystkim prywatne lekcje pobierane za okupacji hitlerowskiej.

Miał wszelkie warunki, by zrobić światową karierę. W 1959 roku pojechał na występy do USA, otrzymał propozycję angażu do New York City Opera. – Postawiono mi jednak warunek – opowiadał później – że jeśli wrócę do Polski, propozycja przestanie być aktualna. Powiedziałem, że nawet boso i o suchym chlebie, ale wolę pozostać w domu.

Cóż zatem pozostanie po tak wspaniałym artyście? Oczywiście płyty, choć nie ma ich tak dużo: Szujski w „Borysie Godunowie” dla EMI, fragmenty z „Carmen” i „Trubadura”, zestawy arii operowych i pieśni w archiwach Polskich Nagrań oraz najważniejsze role moniuszkowskie. Od płytowego wydania „Strasznego dworu” minęło prawie 60 lat, ale nikt dotąd nie dorównał mu w partii Stefana.

Miejmy nadzieję, że pozostanie też legenda, jaka otaczała go już za życia.

Gdy w 2007 roku Piotr Beczała debiutował w warszawskiej Operze Narodowej, powiedział mi: – Czuję ogromną presję, przecież dostałem garderobę Bogdana Paprockiego. Czy będę w stanie mu dorównać?

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"