Spektakularny koncert jazzu i rocka w Łazienkach

W sobotni wieczór Nocy Muzeów jechałem na koncert do Łazienek obok warszawskich Filtrów, gdzie stała bodaj najdłuższa w Warszawie kolejka zainteresowanych zwiedzaniem rzadko otwieranego obiektu

Aktualizacja: 18.05.2011 12:39 Publikacja: 15.05.2011 23:33

Od lewej: Włodek Pawlik, Stave Hackett, Randy Brecker

Od lewej: Włodek Pawlik, Stave Hackett, Randy Brecker

Foto: rp.pl, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Gdyby takie tłumy przyszły na koncert jazzowy Włodka Pawlika i Randy'ego Breckera, rozmarzyłem się.

 

Kiedy już znalazłem się wśród idących na koncert wzdłuż parkanu Parku Łazienkowskiego serce podskoczyło mi z radości. Będą tysiące - pomyślałem. Co prawda w myśl zasady: cudze chwalicie... - plakaty głosiły, że główną gwiazdą wieczoru będzie Steve Hackett Acoustic Trio. Ciekaw jestem ilu słuchaczy kojarzyło jego nazwisko z grupą Genesis, a ilu z nich znało aktualne dokonania artysty. Śmiem podejrzewać, że niewielu. Nie mniejszym magnesem dla publiczności był występ tria Włodka Pawlika z amerykańskim gościem trębaczem Randym Breckerem. Dlaczego? Bo występy tego zespołu przyciągnęły już tłumy na Skwerze Hoovera, a jeszcze większym zainteresowaniem cieszył się występ Pawlika na Rynku Starego Miasta na festiwalu Jazz na Starówce 2010, kiedy grał muzykę z filmu „Rewers".

Tłum wokół pomnika Chopina, pod którym stanęła scena, był ogromny i gęstniał. Było może trzy, może pięć tysięcy słuchaczy zainteresowanych jazzem i ambitnym rockowym gitarzystą. A także tym, co z tej fuzji stylów mogło wyniknąć. Bo organizator koncertu, stołeczna Estrada, zapowiedział wspólny występ wszystkich artystów. I rzeczywiście było to wydarzenie. Bo trio Pawlika z Breckerem plus trio Hacketta zabrzmiały jednym rock-jazzowym głosem w kompozycji Jimiego Hendrixa „Voodoo Chile" (nazywaną też „Voodoo Child").

Pawlik przesiadł się od fortepianu do elektronicznej klawiatury, kontrabasista Paweł Pańta chwycił gitarę basową, a Steve Hackett wbrew nazwie swego akustycznego tria, zagrał na gitarze elektrycznej. Czy można inaczej zagrać Hendrixa niż rockowo? Można, na jazzowo. Udowodnili to już wcześniej nasi jazzmani: pianista Artur Dutkiewicz i gitarzysta Jarek Śmietana. Ale sobotni występ był czymś wyjątkowym. To było połączenie dwóch żywiołów: jazzowego i rockowego. Perkusista Czarek Konrad zagrał z ekspresją Johna Bonhama, Pawlik uderzał w klawiaturę, jakby grał w elektrycznym zespole Milesa Davisa z początku lat 70. Natomiast Randy Brecker przypomniał sobie młodzieńcze lata z Brecker Brothers, kiedy razem z bratem Michaelem stał na czele czołowej grupy fusion. Gitarowe riffy Hacketta dodawały ognia do tej mieszaniny dźwięków. A jednak rockmani zostali rockmanami, a jazzmani jazzmanami.

Utwór ten był przejściem pomiędzy zróżnicowanymi stylistycznie częściami koncertu. Wcześniej usłyszeliśmy na wskroś jazzowy repertuar z płyt Włodka Pawlika. Występ otworzyły ekspresyjne „Pieniny", kompozycja z jego albumu „The Waning Moon". Następny utwór miał również „księżycowy" tytuł - „Moontide" i wyciszony, nastrojowy charakter, a jego kompozytorem był Randy Brecker. „Not Samba" Pawlika nie miała, zgodnie z tytułem, nic wspólnego z muzyką brazylijską ani nawet latynoską. Pobrzmiewały tu echa reggae, a nietypowe metrum z pewnością zaintrygowało słuchaczy. I ten i następny, tytułowy temat pochodziły z albumu „Turtles" nagranego w 1995 r. właśnie z Randym Breckerem i wysoko ocenienoego w USA. Żwawy rytm i chwytliwa melodia spodobały się publiczności.

Kwartet wykonał również dwa tematy z suity Włodka Pawlika „Amber Road", która miała premierę rok temu w Kaliszu z okazji 1850. rocznicy założenia miasta. Wtedy w wykonaniu wziął udział zespół kompozytora, Brecker i Orkiestra Symfoniczna Filharmonii w Kaliszu. Włodek Pawlik zapowiedział wydanie albumu w USA w sierpniu tego roku. Jak powiedział „Rz", zakończył właśnie w Warszawie prace w studio nagraniowym Polskiego Radia. Taśmę zabierze ze sobą do Nowego Jorku Randy Brecker, by tam dograć swoje partie. Album wyda wytwórnia Summit Records.

Koncert zakończyła kompozycja „Blue Rain" z albumu „Tykocin Suita Jazzowa" wydanego w USA pod tytułem „Nostalgic Journey".

Co ciekawe, publiczność zaczęła się powoli rozchodzić dopiero w czasie występu tria Steve'a Hacketta, który przedstawił zbyt nastrojowy, jak na tak późną porę repertuar. Tym razem jazz wygrał rywalizację z rockiem o laur popularności. Ale połączenie zespołów jazzowego i rockowego pokazało, że na tym polu jest wiele nieodkrytych możliwości.

 

Gdyby takie tłumy przyszły na koncert jazzowy Włodka Pawlika i Randy'ego Breckera, rozmarzyłem się.

Kiedy już znalazłem się wśród idących na koncert wzdłuż parkanu Parku Łazienkowskiego serce podskoczyło mi z radości. Będą tysiące - pomyślałem. Co prawda w myśl zasady: cudze chwalicie... - plakaty głosiły, że główną gwiazdą wieczoru będzie Steve Hackett Acoustic Trio. Ciekaw jestem ilu słuchaczy kojarzyło jego nazwisko z grupą Genesis, a ilu z nich znało aktualne dokonania artysty. Śmiem podejrzewać, że niewielu. Nie mniejszym magnesem dla publiczności był występ tria Włodka Pawlika z amerykańskim gościem trębaczem Randym Breckerem. Dlaczego? Bo występy tego zespołu przyciągnęły już tłumy na Skwerze Hoovera, a jeszcze większym zainteresowaniem cieszył się występ Pawlika na Rynku Starego Miasta na festiwalu Jazz na Starówce 2010, kiedy grał muzykę z filmu „Rewers".

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"