Dostałam propozycję jurorowania w jednym z show talentów. Odmówiłam. Nie czułabym się dobrze, decydując o czyimś: być albo nie być. Sama utrzymuję się w świecie muzycznym, nie mając niemal żadnej cechy z tych powszechnie uznawanych za niezbędne, by zaistnieć na scenie, zaskarbić sobie uwagę słuchaczy. Nie mnie odbierać ludziom prawo do marzeń.
Mówiliśmy o poezji, a prozę życia pani zna?
W samochodzie mam wózeczek, jak skończę udzielać wywiadów, jadę na zakupy. Będę gotowała obiad. Lubię prawdziwe warzywa, z bazarku. Marchewka nie może być modyfikowana. Powinna być trochę brudna i nieregularna.
Śpiewa pani, że leży na Polsce. Wygodnie?
Tak. Mój stosunek do kraju jest ciepły. Ale to ja decyduję o tym, na ile pozwolę Polsce zagnieździć się we mnie. Nie lubię pytania "co by pani zrobiła dla ojczyzny?". Może dużo, a może nic. Wolę rzucić się na pomoc konkretnemu człowiekowi. A najbardziej kocham język.
Będzie pani głosować?
Zastanawiam się. Czuję niepokój, gdy polityczne wiadomości wypływają z telewizora do stołowego pokoju. Polityka to taka sfera, gdzie nawet jak ktoś jest szlachetnym idealistą i chce coś zrobić dla ogółu, gdy dostanie się do koryta, ulega zainfekowaniu. Nie podoba mi się sposób, w jaki politycy do nas mówią. Jestem utopistką. Głęboko wierzę w sens bycia dobrym, we wpływanie na świat poprzez skrupulatną dbałość o szczegół życia człowieka, rodziny. Wierzę w dobre słowo.
rozmawiał Jacek Cieślak