Urodził się pan w Niemczech, mieszka w Anglii, jak kultury obu tych krajów wpływają na postrzeganie świata?
Wolfgang Tillmans:
Aktualizacja: 17.11.2011 18:45 Publikacja: 17.11.2011 17:53
paper drop (light), 2006 © Wolfgang Tillmans, dzięki uprzejmości / courtesy Galerie Buchholz, Köln / Berlin
Foto: Zachęta/Narodowa Galeria Sztuki
Urodził się pan w Niemczech, mieszka w Anglii, jak kultury obu tych krajów wpływają na postrzeganie świata?
Wolfgang Tillmans:
Myślę, że w moim przypadku nieźle się dopełniają. Urodziłem się pod Düsseldorfem, więc nie razi mnie niemieckie upodobanie do porządku. Anglicy zafascynowali mnie zamiłowaniem do absurdu, ale też nauczyli pewnej przewrotności. Lekkość angielskiej kultury i niemiecka systematyczność stanowią ciekawe połączenie.
Skąd fascynacja popkulturą?
Jak wielu młodych ludzi miałem przeświadczenie, że system wartości ustalony przez dorosłych jest skostniały i wymaga zmiany. W kulturze młodzieżowej lat 80., ale też wcześniej dostrzegałem wyraźne związki z polityką. Takie połączenie zabawy, hedonizmu z aktywnością polityczną nie musi oznaczać przynależność do konkretnych partii.
Patrząc na pana fotografie, zastanawiam się, czy bardziej fascynuje pana dramaturgia obserwowanych sytuacji, czy kontemplacja świata?
Wydawać by się mogło, że aktywne uczestnictwo w świecie jest przywilejem młodego człowieka, a spojrzenie bardziej refleksyjne przychodzi z czasem. U mnie jednak trudno mówić o chronologii, moja twórczość to przykład koegzystencji kontroli i transu. Nie zrezygnowałem ze zdjęć reportażowych, które ze swej natury nie do końca są przewidywalne, ale też od dawna fascynuje mnie fotografia portretowa, zdjęcia upozowane, na które mam wpływ. Jeśli jednak widzę, że są rzeczy czy zjawiska, nad którymi nie panuję, po prostu odpuszczam. Tę zasadę staram się zachować zresztą i w życiu.
Jest pan człowiekiem pogodzonym ze sobą?
Dążę do tego. Podświadomie jednak czuję, że gdybym w pełni ten stan osiągnął, coś byłoby nie tak. Za dużo jest we mnie samoświadomości, pewności siebie. Nie mógłbym zostać mnichem, zajmować się wyłącznie kontemplacją i nie mieć kontaktu ze światem zewnętrznym.
Nie obawia się pan, że niedługo zdjęcia papierowe przejdą już do lamusa?
Patrzę na to z niepokojem, zwłaszcza że od początku mojej twórczości bardzo lubię eksperymentować z fotografiami papierowymi. Może już za dziesięć lat nie będziemy mieli fototapet na ścianie, tylko wideotapety. To wypieranie zdjęć papierowych sprawia, że ludzie tracą szacunek do fotografii jako dzieła sztuki, tak jak stracili szacunek do muzyki, kiedy się przekonali, że łatwo ściągać ją z Internetu. Myślę, że fotografia jest następna w kolejce do takiej profanacji. Wierzę jedynie, że dobrej jakości papierowa odbitka zawsze będzie czymś cenniejszym niż zdjęcie na ekranie monitora czy w telefonie komórkowym.
W jednej z najsłynniejszych prac ukazuje pan swego partnera jak młodego greckiego boga. To przykład zamiłowania do sztuki hellenistycznej?
Nie korzystam z bezpośrednich zapożyczeń. Motyw Spinaria, młodzieńca wyjmującego sobie drzazgę ze stopy, fascynował mnie od dawna. Właściwie powtarzał się w każdej epoce. Kiedyś wszedłem do pokoju i zauważyłem, jak robił to mój chłopak. Bardzo spodobało mi się to ujęcie i postanowiłem je utrwalić. Niektórzy w moich zdjęciach mogliby zauważyć np. nawiązanie do Caravaggia czy Berniniego. Nigdy ich nie kopiuję, po prostu czuję się częścią pewnej wspólnoty.
A jest fotografia, której się pan wstydzi?
Przez pewien czas wstydziłem się portretu Tony'ego Blaira. Podziwiałem jego politykę, ale kiedy zdjęcie powstało, Blair obwiniany był za śmierć tysięcy ludzi w wojnie w Iraku. Ponieważ jednak z czasem stał się symbolem tragizmu polityki i władzy, więc nie do końca mi wstyd.
Był pan pierwszym nie-Anglikiem, który otrzymał prestiżową Nagrodę Turnera. Co zmieniła w pana życiu?
Ta nagroda to znak jakości. Mam jednak wrażenie, że kiedy ją otrzymałem, zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy mojej sztuki pozostali przy swoim. Może jedynie zyskałem zainteresowanie tych, którzy nie mieli zdania. Potraktowali mnie jak aktora, który otrzymał Oscara. A w Londynie nawet taksówkarz wie, co to Nagroda Turnera.
Co zobaczymy na wystawie w Zachęcie?
To moja pierwsza w Polsce indywidualna wystawa, więc znajdą się na niej zdjęcia z ostatnich dziesięciu lat: portrety, pejzaże, martwe natury. Będzie też oczywiście fotografia abstrakcyjna, prace wideo. I będzie też specjalny akcent #– moje spojrzenie na Warszawę. Na miejsca, które wydały mi się szczególnie istotne w jej historii. Choćby na Muranowie, gdzie kanclerz Willi Brandt ukląkł przed pomnikiem Bohaterów Getta w czasie swej pamiętnej wizyty w Polsce. To zdjęcie zawsze wywołuje we mnie wzruszenie.
Rozmawiał Jan Bończa-Szabłowski
Wolfgang Tillmans, ur. w 1968 r., fotografik
Do końca lat 80. żył i tworzył w Hamburgu, potem wyjechał do Wielkiej Brytanii. Studiował w Bournemouth and Poole College of Art. Od 1996 r. mieszka w Londynie. W latach 90. zwrócił na siebie uwagę m.in. migawkowymi portretami młodych ludzi ze środowisk subkulturowych. Szerokiej publiczności stał się znany, gdy w 2000 r. uhonorowano go prestiżową Nagrodą Turnera. Otrzymał ją jako pierwszy niebrytyjski artysta i fotograf. Warszawska wystawa "Zachęta Ermutigung" to pierwszy pokaz prac Tillmansa w Polsce. Ekspozycja przygotowana przez Kunstsammlung Nordrhein-Westfalen z Düsseldorfu we współpracy z Zachętą jest częścią programu Sezonu Kultury Nadrenii Północnej-Westfalii w Polsce. Wystawa czynna od dziś do 29 stycznia 2012.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Rzeczpospolita
Urodził się pan w Niemczech, mieszka w Anglii, jak kultury obu tych krajów wpływają na postrzeganie świata?
Laureaci uhonorowani zostali najważniejszą polską nagrodą architektoniczną za całokształt twórczości. Od blisko 30 lat prowadzą Medusa Group, jedną z najbardziej znanych śląskich pracowni.
Razem z dziennikarką „Rzeczpospolitej” Małgorzatą Piwowar rozmawiamy o najgłośniejszym wydarzeniu mijającego sezonu w sztuce – o otwarciu nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie.
To zaproszenie do udziału w polskiej kulturze dla całej Europy. Koncert inauguracyjny 3 stycznia w Warszawie.
Zamek Królewski w Warszawie prezentuje cenną kolekcję sztuki europejskiej, pochodzącą z Narodowego Muzeum Sztuki im. Bohdana i Warwary Chanenków w Kijowie.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Wraz z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, twórczynią bloga Zwierz Popkulturalny, recenzentką i autorką książek o popkulturze, rozmawiamy na temat seriali. Jakie tytuły zasługują na miano produkcji roku? Na jakim etapie streamingowej rewolucji się znajdujemy?
Branża luksusowa to nie tylko moda, zegarki czy design. To także technologia, co pokazuje ewolucja jednej z najstarszych europejskich marek w tej dziedzinie.
Fotografia na rynku sztuki zdobyła trwałe miejsce, ale ceny podlegają wahaniom. Na polskim rynku mieliśmy ostatnio wyjątkową aukcję prac Ryszarda Horowitza.
Oryginalny projekt gmachu Filharmonii Szczecińskiej zyskał światowy rozgłos. Budynek, który stał się nowym symbolem Szczecina, ale też polską „supergwiazdą” architektoniczną, świętuje swoje dziesięciolecie.
Jakie atrakcje czekają na tych, którzy ostatnie tygodnie wakacji spędzają w Warszawie? Prezentujemy subiektywny przegląd ciekawych wydarzeń.
Siemaszko miał szczęście do Warszawy, a Warszawa do niego. Portretował ją pięknie.
Aparaty fotograficzne w stylu vintage znowu mają swoje pięć minut – to zasługa mediów społecznościowych. Dzięki temu japoński producent, który jeszcze dekadę temu borykał się z problemami, może dzisiaj mówić o wielkim sukcesie.
Polski fotograf Daniel Koszela został wyróżniony przez agencję kosmiczną NASA za zdjęcie zorzy polarnej i obserwatorium na Śnieżce tytułem fotografii dnia.
Rynek fotografii kolekcjonerskiej w świecie działa od końca lat 60. XX wieku. W Polsce zaczął się rozwijać po 2000 roku. Różnice w cenach są znaczące, ale artystyczna fotografia wszędzie ma już swych wiernych kolekcjonerów.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas