Reklama

Kobieca, zadziorna, wrażliwa

Jill Scott – diwa neosoulu – w niedzielę będzie promować w Sali Kongresowej czwarty studyjny album. Z tej okazji prezentujemy te mniej oczywiste perełki z jej bezbłędnej dyskografii

Aktualizacja: 03.12.2011 09:03 Publikacja: 03.12.2011 09:02

*Jill Scott śpiewała już w Warszawie w 2008 r. Tak dobrze, że słuchacze nie chcieli jej puścić. Pewn

*Jill Scott śpiewała już w Warszawie w 2008 r. Tak dobrze, że słuchacze nie chcieli jej puścić. Pewnie tak będzie i tym razem

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kub Kuba Kamiński

1 „You Got Me" Ten zdolny poruszyć kamień, nagrodzony Grammy utwór zespołu The Roots z 1999 r. to jedno z największych dokonań współczesnego soulu. I choć podpisali się pod nim członkowie grupy, warto pamiętać, że Scott jest współautorką. Śpiewała też refren, ale na płycie zastąpiła ją Erykah Badu. Wytwórnia uznała bowiem, że Jill, skromna dziewczyna z Filadelfii, jest zbyt mało znana. To miało się szybko zmienić...

2 „Love Rain" Nie dość, że wydany w 2000 r. debiut „Who Is Jill Scott?" zaprezentował świeże połączenia soulu, hip-hopu, jazzu, r'n'b i poezji, to jeszcze przedstawił krótką historię damsko-męskich relacji. Mówił o dawnej miłości, zachłyśnięciu się nowym uczuciem, chwili gorzkiej refleksji i wyzwoleniu. „Love Rain" zawiera to wszystko w pigułce. Dobry rap, subtelny śpiew, niebanalna, przestrzenna produkcja czynią ją niezwykle przyjemną do przełknięcia.

3 „Another Day" Pierwsza płyta była na tyle dobra, że odbiła się szerokim echem. Słyszalnym nawet w Europie, czego dowodem  jest współpraca Scott z brytyjską formacją producencką 4hero. „Dusza i ciało", jedyny w Polsce leksykon r'n'b i soulu, mówi o tym utworze krótko: „wybitny". Cóż dodać? Żywy, gustownie zaszczepiony nienachalnym retro. Słuchanie to czysta przyjemność.

4 „Family Reunion" Krążek „Beautifully Human" (2004 r.) uchodzi za najlepszy w dyskografii Jill. „Family Reunion" pokazuje dlaczego. Słodko-gorzki obrazek z rodzinnego zjazdu, z urzekającą partią smyczków i imprezowym gwarem na drugim planie nie sprawdziłby się bez artystycznego wyczucia i dojrzałości. Scott naprawdę błyskotliwe żongluje obrazkami i metaforami. Życiowy tekst z subtelnym, leniwym nieco akompaniamentem sprawdza się znakomicie.

5 „Come See Me" Na swoim o trzy lata późniejszym albumie „The Real Thing" artystka chciała pokazać więcej zdecydowania i determinacji. „Come See Me" to wokalna supremacja i dowód na to, że porównania do Minnie Riperton są zasłużone. W tej piosence słychać pewność siebie niepomną fizycznej niedoskonałości, w powietrzu wisi seks, a sekcja dęta wygładza to, co zbyt szorstkie.

Reklama
Reklama

6 „Epiphany" Jeszcze jedno danie z trzeciej płyty, ale o zupełnie innym smaku. Tu nie ma miejsca na nastawienie w stylu „Weź, co twoje, dziewczyno". Prędzej już ostrzeżenie: „Dobrze, weź, ale przygotuj się na uczucie pustki". Rytm deklamacji czy też muzyczny podkład w dużej mierze oparty na perkusji i basie nie powinien nikogo zwieść. Nie chodzi o rap, ale o poezję wyrzucaną z siebie na wzór slamerów. Bo Jill może pozować na zadziorną, ale jej wrażliwości nic nie wypleni.

7 ,„Some Other Time" Mogłoby się wydawać, że tegoroczne dziecko Scott, „The Light of the Sun", jest wbrew trendom, stroni od „singlowego" myślenia o muzyce. W takim razie „Some Other Time" jest wyjątkiem potwierdzającym regułę. Jill śpiewa, nuci, melodeklamuje. Sarkastyczny w tonie tekst o byciu spławianą trafia na beat, który nasuwa na myśl najlepsze dokonania hiphopowej grupy Atmosphere.

* Jill Scott – Sala Kongresowa, PKiN, pl. Defilad 1 4.12 bilety 100 – 300 zł

1 „You Got Me" Ten zdolny poruszyć kamień, nagrodzony Grammy utwór zespołu The Roots z 1999 r. to jedno z największych dokonań współczesnego soulu. I choć podpisali się pod nim członkowie grupy, warto pamiętać, że Scott jest współautorką. Śpiewała też refren, ale na płycie zastąpiła ją Erykah Badu. Wytwórnia uznała bowiem, że Jill, skromna dziewczyna z Filadelfii, jest zbyt mało znana. To miało się szybko zmienić...

Pozostało jeszcze 85% artykułu
Reklama
Kultura
Córka lidera Queen: filmowy szlagier „Bohemian Rhapsody" pełen fałszów o Mercurym
Kultura
Ekskluzywna sztuka w Hotelu Warszawa i szalone aranżacje
Kultura
„Cesarzowa Piotra”: Kristina Sabaliauskaitė o przemocy i ciele kobiety w Rosji
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Reklama
Reklama