Stanisław Soyka przez lata pracowała nad płytą dedykowaną Czesławowi Niemenowi

Wybitny wokalista i pianista opowiada Jackowi Cieślakowi o spotkaniach z legendą polskiej muzyki. Nagrał płytę z jego piosenkami

Aktualizacja: 20.04.2012 18:25 Publikacja: 20.04.2012 17:39

Stanisław Soyka przez lata pracowała nad płytą dedykowaną Czesławowi Niemenowi

Foto: materiały prasowe

Rz: Czy pan jeszcze pamięta pierwszy kontakt z muzyką Niemena?



Stanisław Soyka: Z Niemenem zetknąłem się wcześniej niż ze Steviem Wonderem i Rayem Charlesem. W mojej kamienicy w Gliwicach mieszkała starsza koleżanka Bożenka. Była wówczas maturzystką, a ja zaczynałem liceum. Zaprosiła do siebie i puściła „Enigmatic". Zszokowało mnie i zachwyciło, bo interesowałem się wtedy barokiem, a mama słuchała płyt Ireny Santor, tang i walców. Na płycie „Enigmatic" znalazła się piosenka „Jednego serca. Zaśpiewałem ją rok po moim udanym debiucie w 1979 roku, kiedy Niemen zaprosił mnie do udziału w swoim benefisie, który organizował Westdeutscher Rundfunk w Kolonii.



Zobacz na Empik.rp.pl

Co panu wtedy powiedział?



Prawie nic, ale po ojcowsku objął i to było ważniejsze od słów. Czułem, że akceptuje mnie i moją interpretację. Ponad dekadę później w 1991 r. po podpaleniu siedziby Monaru w Piastowie, organizowałem z księdzem Arkiem Nowakiem koncert „Tolerancja" w Sali Kongresowej. Miał wzbudzić refleksję na temat nietolerancji, dlatego chcieliśmy zaprosić największych, w tym Marka Grechutę i Czesława Niemena. Odwiedziliśmy go w domu z reżyserem Jarkiem Orłowskim. Przyjął nasze zaproszenie i zasugerował, że zaśpiewa „Moją ojczyznę". Tak poznałem ten wspaniały utwór. Rok później wykonałem go na finał płyty „Neopositive".

A capella.

Tak. Kiedy album się ukazał, postanowiłem go zaprezentować Czesławowi. Bardzo mu się spodobała moja interpretacja. Ośmieliło mnie to do wyznania, że chciałbym nagrać monograficzną płytę z jego kompozycjami. „To świetny pomysł" # skomentował. Nie tylko dał mi błogosławieństwo, ale opowiedział o swoich nagraniach włoskich i rosyjskich, o których mało kto wiedział. Miałem zaszczyt cieszyć się jego życzliwością. Pamiętam, jak byłem z Yaniną tak bardzo już popularny, że poczułem, iż muszę uważać ze sławą. Zwierzałem się z tego Czesławowi. Odpowiedział: „Ty sobie możesz pozwolić na to, by udać się na pustynię.

 

Wybitny muzyk na ostatnich płytach wchodzi w dialog ze swoimi mistrzami. Przed albumem z kompozycjami Czesława Niemena nagrał m.in. CD z wierszami Czesława Miłosza. Zainspirowały go również nieznane poezje Agnieszki Osieckiej, do których skomponował muzykę z myślą o albumie „...Tylko brać". Zarejestrował też DVD z „Pasją Szczecińską"  według Romana Brandstaettera. Pracuje nad autorską płytą.

j.c.

Niemen pana namaścił, ale płytę nagrał pan dopiero nieomal po 20 latach.

Gdy wykrystalizował się mój styl, zauważyłem, że śpiewam piosenki Niemena jak Niemen, a nie jak Soyka -  tak mocno tkwił w mojej podświadomości. Zrozumiałem, że nagranie płyty będzie miało sens dopiero wtedy, jeśli będę w stanie zdefiniować kompozycje na nowo. Byłem gotów do nagrań, kiedy Czesław umarł, uznałem jednak, że premiera w takim czasie byłaby niestosowna. Po raz pierwszy wykonaliśmy zestaw wydany na płycie, na festiwalu Niemen Non Stop w Słupsku. Tam też miałem zaszczyt poznać Tomasza Jaśkiewicza, który był nadwornym gitarzystą Czesława na pierwszych jego sześciu płytach. Obecność Tomka w studio okazała się mobilizująca. Kiedy usłyszałem, jak zagrał solo, poczułem, że duch Czesława przeleciał przez studio. A gdy rejestrowałem „Jednego serca, miałem wrażenie, jakbym śpiewał dla niego, przed nim.

Pojazzował pan! Jest na płycie rhythm and blues i soul.

Chciałem pokazać Niemena jako znakomitego kompozytora, a nie tylko wokalistę. Z premedytacją unikałem organów Hammonda. Nie chciałem dawać pretekstu do porównań.

Inaczej pan zaśpiewał „Nim przyjdzie wiosna" niż na niemenowskim koncercie na Sopot Festival. A w „Dziwny jest ten świat" nie ryknął pan jak w Operze Leśnej.

„Zaśpiewałem bardziej refleksyjnie. Piosenka nie straciła siły i przekazu, ale nie jest krzykiem. Przypomina mi się to, co powiedział Tomek Jaśkiewicz, że kiedyś wszystko grało się głośniej, mocniej i szybciej. To był czas krzyku. Wielkiego uderzenia.

Niemen na wielu robił wrażenie milczka, osoby zamkniętej. A to nie była prawda.

Nie był milczkiem, potrafił interesująco opowiadać. Lubił np. rozmawiać o samowystarczalności przedwojennych gospodarstw -  miała takie jego rodzina. Moja też. To prawda, że kiedy dzwoniono z prośbą o koncert, najczęściej mówił: „Nie". Ale gdy organizowaliśmy „Tolerancję", przecież nam nie odmówił. Tylko zażartował: „Jak śpiewam   to ziewam". W pewnym momencie koncerty mu się przejadły. To trzeba zrozumieć. Żaden polski artysta nie miał takich doświadczeń jak on. Nikt z nim nie mógł się równać. Italia szalała na jego punkcie. Na stutysięczniku Łużniki w Moskwie grał kilkakrotnie przy kompletach. Kiedy śpiewał w paryskiej Olimpii, występy Czesława otwierał młody Stevie Wonder. Stworzył niepowtarzalną syntezę folkloru, klasyki, jazzu i popu.

Nie myślał pan, żeby poszerzyć niemenowski kanon o mniej znane kompozycje?

Zwracała mi na to uwagę Małgosia Niemen. Odpowiedziałem, że śpiewam wielkie przeboje, ale z lat 60. i 70. Moje pokolenie, może i pana, zna muzykę Czesława, ale młodsza generacja słyszała tylko „Dziwny jest ten świat" czy „Pod papugami". Pozostałych piosenek radio nie gra. Rówieśnicy moich dzieci nie mają pojęcia o Niemenie. Rafał Smoleń, wybitny reżyser dźwięku, z którym nagrałem już trzy płyty, nie zetknął się wcześniej z piosenkami, które nagraliśmy. Poza tym, to są piękne kompozycje. Dobrze je mieć w repertuarze. Zwłaszcza te miłosne. Dziś już się tak nie pisze. Kultura, którą reprezentował Niemen, zanika. Dlatego trzeba było ją przypomnieć.

rozmawiał Jacek Cieślak

Rz: Czy pan jeszcze pamięta pierwszy kontakt z muzyką Niemena?

Stanisław Soyka: Z Niemenem zetknąłem się wcześniej niż ze Steviem Wonderem i Rayem Charlesem. W mojej kamienicy w Gliwicach mieszkała starsza koleżanka Bożenka. Była wówczas maturzystką, a ja zaczynałem liceum. Zaprosiła do siebie i puściła „Enigmatic". Zszokowało mnie i zachwyciło, bo interesowałem się wtedy barokiem, a mama słuchała płyt Ireny Santor, tang i walców. Na płycie „Enigmatic" znalazła się piosenka „Jednego serca. Zaśpiewałem ją rok po moim udanym debiucie w 1979 roku, kiedy Niemen zaprosił mnie do udziału w swoim benefisie, który organizował Westdeutscher Rundfunk w Kolonii.

Pozostało 88% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla