Rz: Czy pan jeszcze pamięta pierwszy kontakt z muzyką Niemena?
Stanisław Soyka: Z Niemenem zetknąłem się wcześniej niż ze Steviem Wonderem i Rayem Charlesem. W mojej kamienicy w Gliwicach mieszkała starsza koleżanka Bożenka. Była wówczas maturzystką, a ja zaczynałem liceum. Zaprosiła do siebie i puściła „Enigmatic". Zszokowało mnie i zachwyciło, bo interesowałem się wtedy barokiem, a mama słuchała płyt Ireny Santor, tang i walców. Na płycie „Enigmatic" znalazła się piosenka „Jednego serca. Zaśpiewałem ją rok po moim udanym debiucie w 1979 roku, kiedy Niemen zaprosił mnie do udziału w swoim benefisie, który organizował Westdeutscher Rundfunk w Kolonii.