DOŁĄCZ!" – krzyczą w Krakowie plakaty, vlepki i pocztówki dziesiątej edycji imprezy. Organizatorzy stawiają w tym roku nie tylko na prezentację twórczości klasyków czy młodych gwiazd sztuki współczesnej, ale coraz większy nacisk kładą na uczestnictwo widzów w tworzeniu festiwalu. Tegoroczny Miesiąc Fotografii zdecydowanie różni się od poprzednich – zrezygnowano z poświęconych jednemu zagadnieniu wystaw programu głównego, wprowadzono sekcję eksperymentalną, a sekcja ShowOFF, prezentująca prace młodych fotografów, nabiera rozmachu.
Oglądaj i twórz
Wystawa jubileuszowa pod hasłem „Fotografia w życiu codziennym", której pomysłodawczynią jest brytyjska badaczka Charlotte Cotton, odbędzie się w Bunkrze Sztuki. Ta galeria zmieni się w miejsce doświadczeń z fotografią i na fotografii. Na dwóch piętrach będzie można nie tylko zobaczyć gotowe obiekty, ale przede wszystkim – stworzyć coś samemu klejąc, drukując czy pisząc. Mierząc się z 18 pomysłami na to, czym jest i do czego może służyć fotografia, uczestnik eksperymentu sam może udzielić sobie odpowiedzi na nurtujące go pytania.
Do partycypacji zaprasza też wystawa Jasona Evansa „Zdjęcia do oglądania i rzeźby do fotografowania". Artysta zachęca widzów do przynoszenia własnych aparatów fotograficznych, za pomocą których utrwalić mogą jego rzeźby. Każdy więc może zostać artystą, autorem i widzem własnych zdjęć.
Rodczenko, Lewczyński, Mann...
Ogromnym wydarzeniem będzie bez wątpienia wystawa „Aleksander Rodczenko. Rewolucja w fotografii" w Gmachu Głównym Muzeum Narodowego w Krakowie. Niemal 200 prac klasyka konstruktywizmu wybranych przez Olgę Swibłową powraca jako szczególnie aktualnych w dobie cyfrowej, kiedy w fotografii liczą się przede wszystkim kompozycja i kreacja.
W tym samym budynku zobaczymy także klasykę rodzimą – wystawę „Jerzy Lewczyński. Pamięć obrazu", której kuratorem jest Wojciech Nowicki. Lewczyński w latach 60. zasłynął jako twórca (wraz z Beksińskim i Schlabsem) antyfotografii, wykorzystywał negatywy do tworzenia kolaży. Interesuje go historia zdjęć, a znalezione na ulicy odbitki wystawia jak własne. Dla Lewczyńskiego fotografia to archiwum, wielka obrazowa opowieść, w której liczy się dialog nie tyle dzieł, ile wizualnych dokumentów.