„Kroją mi się piękne sprawy"
,
Alina Szapocznikow,
Aktualizacja: 07.10.2012 19:00 Publikacja: 07.10.2012 19:00
Foto: Przekrój
„Kroją mi się piękne sprawy"
,
Alina Szapocznikow,
Ryszard Stanisławski,
Listy 1948–1971,
Karakter i Muzeum Sztuki
Nowoczesnej
w Warszawie
Właśnie ukazała się nieznana dotąd korespondencja między jedną z największych XX-wiecznych rzeźbiarek a oryginalnym krytykiem, wieloletnim dyrektorem Muzeum Sztuki w Łodzi. Kiedy poznali się w Paryżu w 1948 r., ona była początkującą artystką, on uczył się francuskiego, by studiować na politechnice. Zanim w ich życie wejdą sztuka, wystawy, kuratorzy, cała machina sprzedaży, najpierw w wersji socjalistycznej, potem zachodniej, zaczynają pisać do siebie jak kochankowie. „Tęsknię do Ciebie fizycznie, zmysłowo, każdym nerwem i każdą komórką, że staje się to nieznośne. Zmysły to także te delikatne skrzaty, które pragną »tylko« widzieć, gładzić łagodnie i czuć bliską obecność".
Europa jeszcze nie podzieliła się żelazną kurtyną, oboje podróżują: Francja, Włochy. Szapocznikow regularnie jeździ do Polski, skąd przysyła entuzjastyczne listy. Zdezorientowany Stanisławski radzi: „Staraj się czerpać wiadomości z prawa i lewa. Bardziej »z prawa«. Przecież to zupełnie nie zmieni naszego socjalistycznego światopoglądu".
Ona, jako zadeklarowana komunistka, ma w Polsce – jak widać w korespondencji – kłopoty z odróżnieniem światopoglądu od polityki i koniunkturalizmu. Kiedy przygotowują się do wyjazdu na stałe do Warszawy, radzi narzeczonemu w 1950 r.: „Czytam teraz historię WKP(b). Trzeba to znać i studiować. Postaraj się napisać coś, co można by tu wydrukować przed Twym powrotem".
„Nie opowiadałaś mi o swojej młodości" – mówi Jean-Marie Drot, który przeprowadza z Szapocznikow telewizyjny wywiad w 1969 r. „Ależ opowiadałam ci, ale nie mówię o tym publicznie. Musiałabym wtedy powiedzieć, że wstydzę się należeć do tej samej rasy ludzkiej, z której pochodzili twórcy obozów" – odpowiada artystka. Jej opowieść o młodości byłaby historią żydowskiej dziewczyny, która cudem przeżyła Zagładę. Przyciskana przez krytyka ucina wątek: „To się teraz nie liczy".
Wcześniej też się nie liczyło, listy nie przynoszą żadnych konkretów, są raczej świadectwem, jak rzeźbiarka uczy się mówić o swej przeszłości, nawet najbliższej osobie. Na razie nie ma mowy, by temat ten pojawił się w jej sztuce. „Nie wiedziałam nigdy, że umrzeć jest tak trudno. W obozie ludzie padali jak muchy. Nie mieli czasu umierać długo. Kobieta z drugiej strony tej sali męczyła się całą noc, aby skonać" – pisała ze szpitala, gdzie trafiła w 1949 r. z groźną gruźlicą jajników. W innym miejscu: „Ty na niektóre rzeczy patrzysz jeszcze tak ładnie, kulturalnie, grzecznie, tak jak właściwie powinno być i może niekiedy zazdroszczę Ci tego. Ale ty nie przeszedłeś tego chrztu rozpaczy, tego wszystkiego, nie skończyło się bez reszty kilkakrotnie, jak to miało miejsce u mnie w gettach i obozach".
Może dlatego obsesyjnie wraca temat odżywiania i pracy. Szapocznikow nieustannie troszczy się, czy jej ukochany ma co jeść, zachęca, by nie oszczędzał na obiadach, dosyła pieniądze i prosi, by znalazł pracę, nieważne jaką. Tak, jakby praca dawała wreszcie niezależność, nieliczenie na pomoc innych. Dla osoby, która przeszła przez getta w Pabianicach i Łodzi, przez Auschwitz, Bergen-Belsen i czeski Teresin, musiało być to bardzo ważne.
Miłosne wyznania przeplatają się tutaj z artystycznymi rozterkami i politycznym klimatem ówczesnej Europy, od lewicującej Francji po komunistyczną Polskę (udział w socrealistycznych realizacjach). Życie codzienne artysty w PRL miesza się z emigracyjnym losem. „Piękne sprawy..." to kronika narzeczeństwa, małżeństwa, a po rozwodzie (w 1958 r.) – nadal bliskiej przyjaźni. Dla Szapocznikow życie,
miłość, praca, działanie łączyło się w jedno. Tylko wtedy można bez uśmiechu przeczytać jej definicję humanizmu i życzenie: „Kochany, bardzo Cię proszę, zwłaszcza ze wszystkich względów i Piotrusia itd. Bądź w przyjaźni z Romkiem (Cieślewiczem,
kolejnym partnerem Szapocznikow, uznanym grafikiem – przyp. red.), tylko tak można naprawdę pięknie i po europejsku. I tylko tak można utrzymać środowisko, które jest podstawą naszego działania i życia, i do którego należycie obaj. To są rzeczy ponad spanie – a spać i tak nie można zawsze z tym samym partnerem, bo to się robi obrzydlistwo. Więc bez zbędnych urazów, bądźmy ludźmi! Całuję Alina".
Wciąż łączyły ich niepokój o zdrowie i przyszłość adoptowanego syna oraz sztuka. W jednym z ostatnich listów artystka relacjonuje: „Nigdzie nie chodzę, bo spędzamy dni w fabryce zupełnie rewelacyjnych plastików, gdzie robimy eksperymenty, czego foto niedługo poślę". Zmarła we Francji w 1973 r. na nowotwór piersi. Ani jeden list nie jest poświęcony chorobie.
© Licencja na publikację
© ℗ Wszystkie prawa zastrzeżone
Źródło: Przekrój
„Kroją mi się piękne sprawy"
Alina Szapocznikow,
Zamek Królewski w Warszawie prezentuje cenną kolekcję sztuki europejskiej, pochodzącą z Narodowego Muzeum Sztuki im. Bohdana i Warwary Chanenków w Kijowie.
Wraz z Katarzyną Czajką-Kominiarczuk, twórczynią bloga Zwierz Popkulturalny, recenzentką i autorką książek o popkulturze, rozmawiamy na temat seriali. Jakie tytuły zasługują na miano produkcji roku? Na jakim etapie streamingowej rewolucji się znajdujemy?
W stolicy Szwecji ruszył Tydzień Noblowski. Rozpoczął się od tradycyjnego przekazania osobistych przedmiotów należących do tegorocznych noblistów do sztokholmskiego Muzeum Nagrody Nobla oraz sygnowania krzeseł w tamtejszej kawiarni.
W wieku 87 lat zmarł Stanisław Tym, autor tekstów, aktor, reżyser, a także dyrektor teatrów. Masową popularność zdobył jako prezes Ryszard Ochódzki w filmach „Miś”, „Rozmowy kontrolowane” i „Ryś”. Był również felietonistą „Rzeczpospolitej”.
Bank wspiera rozwój pasji, dlatego miał już w swojej ofercie konto gamingowe, atrakcyjne wizerunki kart płatniczych oraz skórek w aplikacji nawiązujących do gier. Teraz, chcąc dotrzeć do młodych, stworzył w ramach trybu kreatywnego swoją mapę symulacyjną w Fortnite, łącząc innowacyjną rozgrywkę z edukacją finansową i udostępniając graczom możliwość stworzenia w wirtualnym świecie własnego banku.
Polska kultura straciła jednego ze swoich najwybitniejszych artystów – Stanisława Tyma. Aktor, reżyser i satyryk, zmarł w wieku 87 lat. Ludzie kultury i politycy żegnają legendę polskiego filmu.
Amerykańscy jurorzy docenili historię polskiego producenta ciężarówek.
Środowisko kultury żegna Stanisława Tyma, odbiorcy jego filmów, sztuk, felietonów nie mogą się pogodzić ze śmiercią artysty. Warto przypomnieć jego związki z naszą gazetą.
„Psy gończe” Joanny Ufnalskiej miały wszystko, aby stać się hitem. Dlaczego tak się nie stało?
Choć nie znamy jego prawdziwej skali, występuje wszędzie i dotyka wszystkich.
Lubię też wyrażać swoich bohaterów poprzez muzykę – ich upodobania pomagają mi ich lepiej zbudować.
System szkolnictwa za panowania Ludwika XVI wypuszczał najlepiej wykształconych naukowców i technokratów na świecie.
Na papierze „Dzień” brzmi jak telenowela o nowojorskim patchworku. Za sprawą talentu Michaela Cunninghama staje się dramatem o tym, jak pandemia zwolniła wielu ludzi z uciążliwych obowiązków. Nie muszą już chodzić do biura czy odprowadzać dzieci do szkoły, ale stają się jeszcze bardziej samotni.
Nie jestem piewcą jakiejś utopii, w której Krzysztof Bosak będzie szedł wraz z Donaldem Tuskiem w kwietnym wieńcu na szyi i śpiewał „Kumbaya, oh, Lord, kumbaya”. Rywalizacja jest i niech dalej będzie, ale chodzi o to, żeby wyżej punktowana była współpraca.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas