Siedemnaście milionów butelek, czyli połowa produkcji, wywędrowało za granicę. W większości do Japonii I USA, ale także do Kirgistanu, gdzie wino jest uważane za towar luksusowy.

Punktualnie o północy odbito beczki, z których popłynął rubinowy napój. W paryskich bistrach, a także w barach ponad stu dwudziestu państw świata, pochylono czoła przed kielichami napełnionymi winem Beaujolais. To wino wyjątkowe, bo trzeba je jak najszybciej wypić - nie nadaje się do dłuższego przechowywania.

Znawcy twierdzą, że jest to pierwszy od dawna rocznik, w którym nie czuć banana ani landrynek. Tegoroczne Beaujolais rozkwita zapachem brzoskwiń. Jest delikatne i subtelne, co kłóci się z tradycją tego młodego wina, które najczęściej bywa ostre i kwaskowate.

Zbiory winogron Beaujolais były najgorsze od ćwierć wieku, toteż i ceny są dotąd niespotykane - co najmniej 4 euro za butelkę.