Kilka lat temu w „Ostrych cięciach" opowiedział pan historię człowieka, który został zwolniony z pracy i próbuje zlikwidować swoją konkurencję, kandydatów do posady. Teraz zmienił pan perspektywę – w „Żądzy bankiera" sportretował pan faceta ze szczytu finansjery.
Costa Gavras:
W zachodnich społeczeństwach człowiek nagle wyrzucony z roboty traci pewność jutra, pozycję, a często szacunek dla samego siebie. To temat bardzo bolesny i aktualny. Ale tym razem rzeczywiście przyglądam się elicie. Wpadła mi w ręce książka „Totalny kapitalizm". Jean Peyrelevade opisywał tam świat, który zawsze obserwowałem, ale którego mechanizmów nie potrafiłem do końca pojąć. Potem trafiłem na powieść Stéphane'a Osmonta „Le Capital". Znalazłem w niej może trochę przerysowany, ale przenikliwy portret wielkiej finansjery. To było wyzwanie, zwłaszcza w czasach kryzysu. Po 2008 roku tysiące ludzi straciło domy i oszczędności życia, tysiące zostało oszukanych przez banki. Krach finansowy odbił się na życiu zwyczajnych obywateli, a mało kto rozumie, co się w istocie stało, za jakie machlojki i spekulacje zapłaciliśmy wszyscy tak wysoką cenę. Tymczasem już dwa wieki temu prezydent Jefferson napisał, że instytucje finansowe są dla wolności większym zagrożeniem niż armie.
Zrobił pan film o bankowych spekulacjach, ale również o poczuciu bezkarności i chciwości tych, którzy wpływają na losy świata.