Mam pieniądze, zarabialiśmy, będąc Doorsami. Ale artystów bym nie wpisywał na listę zdrajców hippisowskich ideałów. Jesteśmy wciąż poza establishmentem, outsiderami na salonach władzy. Politycy i biznesmeni potrzebują nas tylko podczas kampanii wyborczych.
Kiedy możemy się spodziewać premierowej płyty?
W 2005 r. Chcemy pracować nad piosenkami z amerykańskimi poetami, żeby kontynuować tradycję poezji Morrisona. Szukamy autorów wśród beatników, ale nie tylko. Jim Carroll napisze dla nas "Ulicę Krokodyli" inspirowaną prozą Brunona Schulza. Poprosiliśmy też o współpracę punkowego poetę Johna Doe.
Jak wyglądało pana ostatnie spotkanie z Jimem Morrisonem?
Byliśmy w studiu nagraniowym. Powiedział, że jedzie do Paryża. Nie było w tym nic dziwnego, wielu amerykańskich poetów, pisarzy szukało tam inspiracji. Hemingway, Fitzgerald, Miller. Jim chciał dołączyć do tego grona. Życzyłem mu dobrej zabawy. Nikt nie spodziewał się, jaki będzie finał tej wyprawy.
Jak ocenia pan Iana Astbury'ego?