Nostalgia mistrzowi służy, bo wyraźnie odmłodniał

Nowy album Chicka Corei brzmi, jakby był nagrany 35 lat temu, ale tak świetnego zespołu jak dziś, ten pianista wcześniej nie miał.

Publikacja: 29.07.2013 01:54

Chick Corea, The Vigil, CD, Concord/Universal, 2013

Chick Corea, The Vigil, CD, Concord/Universal, 2013

Foto: Rzeczpospolita

Wszyscy lubią Chicka w dawnym stylu. Świadczą o tym nagrody Grammy, jakie w ostatnich latach otrzymał: za wskrzeszone duety z wibrafonistą Garym Burtonem – albumy „Hot House" (2012) i „The New Crystal Silence" (2008) oraz za nagranie tria Corea, Clarke & White „Forever" (2011).

Nowy kwintet Chicka Corei brzmi jak połączenie najlepszych cech jego dawnych zespołów: Return to Forever, Origin i Elektric Band. A nowe kompozycje maję tę samą lekkość i śpiewność, co niegdyś. W tak dobrym nastroju pianista nie był od albumu „Light Years" z 1987 r.

Chick Corea wreszcie skompletował swój międzynarodowy „dream team". Przy perkusji zasiadł młody Marcus Gilmore, członek tria Vijaya Iyera, laureat ankiety krytyków magazynu „Down Beat" 2012 w kategorii: wschodząca gwiazda perkusji. Na gitarze gra Francuz Charles Altura, na saksofonie Brytyjczyk Tim Garland, ale największym talentem obdarzony jest francuski basista Hadrien Feraud. Inspiruje się stylem gry legendarnego Jaco Pastoriusa i w biegłości już doścignął mistrza.

W kompozycji „Pledge for Peace" gościnnie wystąpili: saksofonista Ravi Coltrane i basista Stanley Clarke, członek oryginalnego składu Return to Forever. To temat, a właściwie modlitwa, jak czytamy na okładce, zainspirowana muzyką Johna Coltrane'a. 17-minutowy utwór przypomina jego słynną „A Love Supreme". Ravi jest tu bliższy muzyce ojca niż kiedykolwiek wcześniej. A Chick Corea gra jedną z najlepszych solówek ostatnich lat. To najważniejszy utwór i dowód, że jazz głównego nurtu rozwija się w fascynujący sposób. Szczególnie gdy tworzy go artysta o wielkim talencie i doświadczeniu.

Tematy kompozycji z nowego albumu „The Vigil" (Czuwanie) nawiązują do fascynacji science fiction i postacią twórcy scientologii L. Rona Hubbarda. Na okładce Chick Corea przedstawiony jest jako „Romantic Warrior". Taki był tytuł albumu Return to Forever z 1976 r.

W temacie „Outside of Space" zaśpiewała żona pianisty Gale Moran. Jej charakterystyczny, nieco egzaltowany śpiew przypomina albumy z drugiej połowy lat 70., przede wszystkim „Musicmagic", „The Leprechaun" i „My Spanish Heart".

Chick Corea ma nadal serce do muzyki z hiszpańskiego kręgu kulturowego, zarówno do flamenco, jak i do latynoskich rytmów i nastrojów. Na „The Vigil" są to jednak motywy subtelniejsze niż zwykle. Powstał przede wszystkim znakomity jazzowy album dedykowany wszystkim „twórcom kultury muzycznej, którzy trzymają straż", jak czytamy w podtytule zamykającej płytę kompozycji „Legacy".

Chick Corea odsyła słuchaczy także do twórczości tych, którzy go nieustannie inspirują: Duke'a Ellingtona, Arta Tatuma, Theloniusa Monka, Charliego Parkera, Milesa Davisa i Johna Coltrane'a. Bo choć „The Vigil" pokazuje, że wszystko już w muzyce było, zawsze można popatrzeć na przeszłość z innego punktu i zagrać jeszcze piękniej.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem