Petr powiedział mi o swoim pomyśle na obsadę, ale ja miałem inny i on to zaakceptował. Nie widziałem praskiego przedstawienia, ale Zelenka zrealizowane przeze mnie, telewizyjne – tak. Stwierdził, że jest znacznie bardziej refleksyjne, niż zakładał. Oryginalny tekst plasuje się bliżej groteski. Gdybym ja pisał „Skutki uboczne", pewnie szukałbym podobnego zakończenia... Śmiejemy się, bo chwilami jest zabawnie. Jednak często nie zastanawiamy się nad powtarzalnością zdarzeń w naszym życiu, nie wyciągamy z niej wniosków. Brakuje czasu na refleksję.
O czym jest ta opowieść?
To wielowarstwowa konstrukcja i nie da się jednoznacznie powiedzieć, która z warstw jest najistotniejsza. Pierwszoplanowymi postaciami są dwaj dojrzali mężczyźni, przyjaciele z czasów młodości: Jerzy (Krzysztof Stroiński), artysta fotograf i zarazem idealista, który nie splamił się dotąd chałturami, oraz Jan (Adam Ferency), szef marketingu firmy farmaceutycznej wprowadzającej na rynek nowy lek. O realizację spotu reklamowego tego specyfiku zabiega agencja, która składa propozycję współpracy Jerzemu. Kolejne zdarzenia wytrącają nas z poczucia pewności, co dobre, a co nie.
Mamy do czynienia z opowieścią o wartościach moralnych, których wyznawanie niesie skutki uboczne?
Nie ma tu odpowiedzi, są tylko pytania. I dobrze, bo nie chodzi o moralizowanie, lecz o zastanawianie się nad złożonością ludzkich postaw i wyborów. Można prawie niezauważalnie znaleźć się jak Jerzy po przeciwnej stronie barykady, której się broniło, nie rejestrując, kiedy to się stało. Wydawałoby się, że to także starcie człowieka z zasadami i tego, który oddał się systemowi. Ale obaj mieli kiedyś podobne ideały i kiedy spotykają się po 30 latach, są w całkiem innych miejscach. Podoba mi się, że ten tekst nie ocenia ludzi, tylko im się przygląda.
Jest wyjątkowo aktualny...