Album Wojciecha Siwka i Bogusława Klimsy dokumentuje 50 lat festiwalu Jazz nad Odrą

Niedzielnym koncertem grupy SBB w oryginalnym składzie i z orkiestrą symfoniczną festiwal Jazz nad Odrą sumuje 50 lat swojej działalności - pisze Marek Dusza.

Publikacja: 12.04.2014 14:28

Wojciech Siwek i Bogusław Klimsa

Wojciech Siwek i Bogusław Klimsa

Foto: Archiwum autora, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Dzień wcześniej, 12 kwietnia we wrocławskim Imparcie odbędzie się jubileuszowa gala zespołów i solistów. Ważnym wydarzeniem obchodów 50-lecia festiwalu Jazz nad Odrą było ukazanie się dwutomowego, imponującego albumu

„JnO 1964 - 2014" (Wydawnictwo C2)

. Jego autorami są związani z imprezą od jej początków: Wojciech Siwek i Bogusław Klimsa.

Zobacz galerię zdjęć

- Kiedyś jazz był oazą wolności w Polsce - mówi „Rz" Wojciech Siwek.  – Jazz nad Odrą był nie tylko imprezą muzyczną, ale i towarzyską. Zjeżdżali tu różni artyści i twórcy.Każdy rok naszych wspomnień zamyka kalendarium, w którym wymieniamy laureatów, kto i gdzie wystąpił. To są fakty.

- Ale nasze opisy są subiektywne, mogą się różnić od prawdy historycznej - dodaje Bogusław Klimsa. – Inaczej wydarzenia wspomina meloman, inaczej muzyk, jeszcze inaczej ich dziewczyny. Trzeba czytać z uśmiechem na ustach. Festiwalu nie stworzyli artyści, a studenci, amatorzy i miłośnicy jazzu. To było ważne wydarzenie socjologiczne.

Nie udało się bezdyskusyjnie ustalić, kto wymyślił nazwę. - Jest kilka wersji - uważa Wojciech Siwek. – Podobno, gdy pierwszy festiwal odbywał się w Auli Politechniki Wrocławskiej, która jest położona nad Odrą, ktoś krzyknął: Jazz nad Odrą! Inna mówi, że nazwę wymyślili pierwsi organizatorzy mówiąc: skoro we Frankfurcie jest Jazz nad Menem, w Paryżu Jazz nad Sekwaną, niech u nas będzie Jazz nad Odrą. Nazwę przypisuje się też Włodkowi Sandeckiemu, który był wówczas przewodniczącym Komisji Kultury ZSP. Najprostsza nazwa okazała się najbardziej nośna.

Klimsa podkreśla także znaczenie wrocławskiego festiwalu dla edukacji jazzowej w Polsce. - Wokół Jazzu nad Odrą  pojawiła się masa muzyków-amatorów wymuszając powstanie kierunków nauczania muzyki rozrywkowej na uczelniach muzycznych.

Od początku festiwal miał intrygujące plakaty, które można podziwiać na wystawie w Imparcie, a reprodukcje w albumie.

- Pierwszy plakat zaprojektował Aleksander Fleischer, wtedy student PWSSP - wspomina Wojciech Siwek, który udostępnił plakaty ze swoich zbiorów. – Autor niechętnie się dziś przyznaje do swojej pracy sprzed pół wieku, twierdząc, że to było szkolne dzieło. W 1972 r. po raz pierwszy zaprojektował plakat Jan Sawka. Musiał być zatwierdzony przez cenzurę i komisję kwalifikacyjną Polskiego Związku Artystów Plastyków. To grono, złożone z poważnych profesorów, plakat odrzuciła. Sawka się zdenerwował, machnął kiczowatego bohomaza, a pierwowzorem pianisty był Bogdan Klimsa.

Ciekawy jest plakat festiwalu z 1989 r. czyli ostatniego roku siermiężnej Polski. Przedstawia ulicę Świdnicką z reklamami zachodnich firm, których wtedy jeszcze we Wrocławiu nie było. Zaraz po festiwalu I sekretarz komitetu miejskiego partii zwołał naradę plastyków i specjalistów od zagospodarowania mówiąc: „Zobaczcie towarzysze, tak ma wyglądać ulica Świdnicka". W następnym roku Polska już wyglądała trochę inaczej, choć nie zrobili tego towarzysze.

W swych początkach festiwal Jazz nad Odrą nie był imprezą komercyjną. Nagrodą w konkursie był medal i dyplom. - Budżet wynosił wtedy kilkanaście tysięcy  złotych- twierdzi Wojciech Siwek. Pamiętam honorarium dla tria Johna Surmana w 1971 r. Zakontraktowano dwa koncerty, za każdy występ mieli dostać 3 tys. zł. To było wg przelicznika czarnorynkowego ok. 30-40 dolarów dla całego zespołu. Kiedy przyszli zagrać do Piwnicy Świdnickiej, menedżerka oddała nam te trzy tysiące mówiąc, że za jam session pieniędzy nie biorą.

O pierwszym swoim festiwalu Jazz nad Odrą w 1964 r., mówił „Rz" działacz jazzowy, dziennikarz i konferansjer Tomasz Tłuczkiewicz:  – Miałem dylemat, jak się ubrać. Nosiło się wtedy krawatki, garnitury. Publiczność stanowili studenci, towarzystwo „pałacykowe" nazywane tak od miejsca, gdzie odbywały się koncerty. Atmosfera była gorąca, a finałowy koncert laureatów – kwartetu Ryszarda Kruzy i Jazz Band Ballu odbył się na Politechnice Wrocławskiej.

Laureatami festiwalu Jazz nad Odrą byli m.in.: Jazz Band Ball, Trio Włodzimierza Nahornego, Kwartet Zbigniewa Seiferta, zespoły Old Timers, Paradoks, Extra Ball z Jarosławem Śmietaną, Walk Away, Soundcheck, Up To Date.

- Na tym festiwalu nie chodziło o gwiazdy, ale o debiut - podkreśla Tłuczkiewicz. – Przez wiele lat to był obowiązkowy przystanek w drodze na większe estrady. Nie było mowy, żeby ktoś zrobił karierę, nie dostając najpierw nagrody w konkursie Jazzu nad Odrą. Nawet, jeśli otrzymał ją przypadkiem, tak jak Tomasz Szukalski. Przyjechał jako muzyk Big Bandu Stodoła i okazał się najlepszym solistą. Był bardzo zaskoczony, bo nagrody wcale go nie interesowały.

Nie byłoby zapewne festiwalu w tej postaci, gdyby nie silne środowisko jazzowe Wrocławia i determinacja studentów. „I Ogólnopolski przegląd studenckich zespołów jazzowych z 1957 roku należy oficjalnie uznać, jeżeli nie za festiwal „zerowy", to przynajmniej za wstęp do Jazzu nad Odrą" - piszą autorzy albumu. Bogusław Klimsa ma w archiwum dowody, że jeszcze przed październikiem 1956 r. odbywały się we Wrocławiu masowe imprezy jazzowej. W 1945 r. grano jazz przy wrocławskiej YMCA. Dzisiejszy Jazz nad Odrą, to impreza komercyjna z kilkunastoma koncertami światowych gwiazd.

Marek Dusza

Dzień wcześniej, 12 kwietnia we wrocławskim Imparcie odbędzie się jubileuszowa gala zespołów i solistów. Ważnym wydarzeniem obchodów 50-lecia festiwalu Jazz nad Odrą było ukazanie się dwutomowego, imponującego albumu

„JnO 1964 - 2014" (Wydawnictwo C2)

Pozostało 95% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"