Praca zajęła kompozytorowi ponad 11 lat, a dyrekcję Opery Narodowej, która „Moby Dicka" zamówiła, trzykrotnie prosił o przesunięcie premiery. Złożyły się na to, co prawda, różne przyczyny. W tym czasie Eugeniusz Knapik został rektorem Akademii Muzycznej w Katowicach, i to na dwie kadencje, co nie sprzyjało pisaniu muzyki. Tym niemniej dziś o operze mówi, że to przygoda jego życia.
Pogoń za wielorybem
Powstała czteroaktowa opowieść na ponad 100 wykonawców. Podstawą jest słynna, XIX-wieczna powieść Hermana Melville'a, zaliczana do klasyki literatury amerykańskiej. „Moby Dick" jest dziś lekturą nieco zapomnianą, dawniej wychowywały się na niej całe generacje.
W warstwie fabularnej to historia polowania na białego wieloryba. Bohater powieści Ahab, kapitan statku wielorybniczego, ściga po oceanach Moby Dicka, by zemścić się na nim za swe kalectwo. Wielomiesięczna pogoń kończy się śmiercią całej załogi w zatopionym przez wieloryba statku. Przy życiu pozostaje jedynie narrator Izmael.
Muzyczny „Moby Dick" silniej ma wydobyć symbolikę powieści. – Biblijny Izmael został wyrzucony z matką na pustynię, po której wędrował wiele lat, potem powrócił i dał życie 12 synom – opowiada „Rz" kompozytor. – Melville celowo nadał to imię swemu bohaterowi. Jego Izmael wyrusza w podróż nie wiadomo dlaczego, ot, dla zabicia czasu, a staje się świadkiem czegoś istotnego i jako jedyny przeżywa katastrofę. W powieści istnieje jako ktoś, kto został powołany na świadka, aby dać świadectwo prawdzie.