Co łączy Pata Metheny'ego z innym wielkim jazzmanem Chickiem Coreą? Obaj zdobyli po dwadzieścia nagród Grammy. A co ich różni? Corea nominowany był 59 razy, a Metheny każdą nominację zamieniał na statuetkę. Pierwszym nagrodzonym albumem gitarzysty był „Offramp" (1983).
Pat Metheny docenia swoich fanów w Polsce, od początku lat 90. i słynnej płyty „Secret Story" stara się prezentować u nas każdy swój nowy projekt. Pierwszy raz oklaskiwaliśmy go w Sali Kongresowej w 1985 r. kiedy przyjechał z repertuarem albumu „Travels". Sala pękała w szwach, weszło dużo więcej osób niż sprzedano biletów. Wtedy bodaj pierwszy raz przekonaliśmy się, że Salę Kongresową można perfekcyjnie nagłośnić. Pat na koncertach daje z siebie wszystko, jego występy trwają nawet trzy godziny. Kiedy planuje wydanie nowej płyty, przylatuje do Warszawy na sesje kilkunastu rozmów z dziennikarzami różnych mediów. Co ciekawe, potrafi tak różnicować swoje odpowiedzi, że nie znajdziemy dwóch takich samych odpowiedzi na podobne przecież pytania. A z rozmów wynika, że wie o muzyce wszystko i chętnie się tą wiedzą dzieli.
Pierwszy raz usłyszałem go w połowie lat 70. na płycie wytwórni ECM Records „Ring", którą firmował wibrafonista Gary Burton. Pat Metheny był w zespole drugim gitarzystą obok starszego Micka Goodricka, ale wyróżniał się grą na 12-strunowej gitarze. Kiedy w 1976 r. ukazał się pierwszy album Pata „Bright Size Life", krytycy nie szczędzili mu uznania. Zachwycali się także grą młodego basisty Jaco Pastoriusa. Jak się później dowiedziałem, Pat i Jaco byli przyjaciółmi z Miami na Florydzie. Wcześniej nagrali razem debiutancki album basisty „Jaco".
Prawdziwą sensacją stała się pierwsza płyta „Pat Metheny Group" z 1978 r. Biała okładka z nazwiskami muzyków skrywała muzykę, której słuchałem bez końca, aż winyl zaczął trzeszczeć. Otwierający ją przebojowy temat „San Lorenzo" gitarzysta wykonuje dziś z różnymi swoimi zespołami. Kiedy przy okazji najnowszego albumu „Kin" zapytałem gitarzystę o podobieństwo brzmienia pomiędzy Pat Metheny Group, a najnowszą Pat Metheny Unity Group, odpowiedział:
- Wszystko, co robię od albumu „Bright Size Life" do dziś, traktuję jak jedno dzieło podzielone na rozdziały. Moja twórczość płynie jak rzeka, do której mogę wskoczyć w różnych miejscach. Na pierwszej płycie wyznaczyłem kierunek swojej artystycznej drogi. „Kin" jest kontynuacją „Bright Size Life", na której określiłem styl kompozycji, sposób improwizacji. Każdy mój album jest jak budowanie domu złożonego z pięter, pokoi, łazienek i kuchni. Za każdym razem są to inne pokoje, a i z zewnątrz budynek wygląda za każdym razem inaczej. Nie czuję ograniczeń w tworzeniu, mogę podążyć w dowolnym kierunku. Wiedzę o świecie, którą zdobywam każdego dnia, staram się wyrazić w muzyce.