Dla "Rzeczpospolitej"
Eustachy Rylski
pisarz
Bardzo dobrze pamiętam dwie jego najwybitniejsze, moim zdaniem książki, a mianowicie "Sennik współczesny" i "Nic albo nic". Z dorobku filmowego mocno wbił mi się w pamięć film "Dolina Issy" na podstawie powieści Czesława Miłosza. To niebywałe jak dwóch wielkich Litwinów potrafiło stworzyć rzecz tak bardzo ważną i nastrojową. Odnajduję w nim to, co można uznać za kwintesencję tamtej Litwy, czyli melancholię obecną w dziełach obydwu twórców. Nie ma tam rozpaczy, buntu, trwogi, ale właśnie melancholia, która również mnie jest bardzo bliska.
To, co najbardziej mnie w odejściu Tadeusza Konwickiego zdumiewa, to fakt to, że żył obok nas, bardzo blisko współczesności, a jednocześnie tak bardzo dyskretnie. Chyba zbyt dyskretnie. Nie chciał mieć kontaktów z nami - współczesnymi, ale to nie znaczy, że my nie powinniśmy się o nie starać. Za mało walczyliśmy o to, żeby Konwicki był bardziej obecny we współczesności.