Nowości muzyki popularnej i jazzu na płytach CD rekomenduje Marek Dusza

Marek Dusza poleca nowe albumyi Dee Dee Bridgewater, kontrabasisty Gary’ego Peacocka, młodego pianisty Aleksandra Dębicza i nagrania Zbigniewa Wodeckiego z zespołem Mitch & Mitch.

Aktualizacja: 22.05.2015 16:25 Publikacja: 22.05.2015 16:10

Dee Dee Bridgewater „Dee Dee's Feathers" OKeh/Sony, CD, 2015

Dee Dee Bridgewater „Dee Dee's Feathers" OKeh/Sony, CD, 2015

Foto: materiały prasowe

Jazz
Dee Dee Bridgewater „Dee Dee's Feathers" OKeh/Sony, CD, 2015

Wybitna wokalistka Dee Dee Bridgewater zabiera nas w podróż przez Nowy Orlean – tradycyjny i nowoczesny. Pomaga jej w tym trębacz Irvin Mayfiled i jego New Orleans Jazz Orchestra. Nagrań dokonano w Esplanade Studios urządzonym w dawnym kościele położonym w historycznej części miasta, opuszczonym i odrestaurowanym po huraganie Katrina. To największe studio w Luizjanie i jedno z najlepszych w Ameryce, jeśli chodzi o wyposażenie, adaptację wnętrz i uzyskiwane brzmienie. Artyści czują się tu znakomicie, co docenimy słuchając albumu, na który trafiło czternaście piosenek opowiadających o trzech wiekach historii Nowego Orleanu. Temat „One Fine Thing" napisał sławny wokalista i pianista, urodzony w tym mieście Harry Connick Jr. To kompozycja w dawnym stylu, nawiązująca do początków jazzu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że Bob Thiele i George D. Weiss napisali przebój „What A Wonderful World", mając na myśli Nowy Orlean. Utwór zyskał popularność dzięki interpretacji Louisa Armstronga, a Dee Dee Bridgewater śpiewa go z nostalgią, w balladowym stylu. Bluesowy charakter ma tradycyjny temat „Saint James Infirmary". Tytułowy utwór „Dee Dee's Feathers" to zabawa rytmem, a realizator nałożył kilka partii wokalnych Dee Dee tworząc gospelowy chór. Najważniejszym utworem albumu jest „Congo Square" napisane przez Irvina Mayfileda, Dee Dee Bridgewater i Billa Summersa. Na plac Congo docierały transporty niewolników i tu byli oni sprzedawani. Wokalistce tworzącej chór towarzyszą tylko instrumenty perkusyjne, jakby dopiero co przywiezione z Afryki. Brawurowa jazzowa wokalistyka, porywające interpretacje, intrygujące aranżacje i realizacja na najwyższym poziomie gwarantują nominację do Grammy dla Dee Dee Bridgewater i albumu.

Pop
Zbigniew Wodecki With Mitch & Mitch Orchestra and Choir „1976: A Space Odyssey", Lado ABC/Agora, CD+DVD, 2015

Niemal wszyscy członkowie zespołu Mitch&Mitch przyjęli pseudonim Mitch lub jego modyfikacje. Tylko znawcy sceny alternatywnej potrafią na koncertach rozpoznać, kto jest kim. Niewtajemniczonym podam dwie wskazówki: na perkusji gra Macio Moretti (to też pseudonim artystyczny), a zespołem i orkiestrą dyryguje Jerzy Rogiewicz jako Cannibal Mitch. Na koncert w Studiu im. Witolda Lutosławskiego ubrał frak, bo i okazja była wyjątkowa, nagranie wspólnego występu ze Zbigniewem Wodeckim. Rejestracja tego wydarzenia na płytach CD i DVD trafiła właśnie do sklepów. Mitch & Mitch wystąpili pierwszy raz ze Zbigniewem Wodeckim na OFF Festivalu. Koncert udał się tak dobrze, że postanowili nagrać album na żywo. W repertuarze znalazły się piosenki z kultowego, choć przez lata zapomnianego, albumu „Zbigniew Wodecki" wydanego przez Polskie Nagrania w 1976 r. Zawierał w przeważającej części kompozycje wokalisty do tekstów m.in. Janusza Terakowskiego i Leszka Długosza. Zaaranżowane na orkiestrę piosenki nie zdobyły większej popularności, ale dziś, w nowych aranżacjach zyskały niepowtarzalny nastrój i czar, których brak wielu współczesnym produkcjom. Zbigniew Wodecki nie tylko śpiewa ale i gra na skrzypcach, Mitchowie doskonale sprawdzają się w roli jazzującego big bandu, brzmienie wzbogaca Polska Orkiestra Radiowa, a smaczku dodaje chórek utworzony przez Patrycję i Jacka Kotlarskich. Mitch & Mitch to grupa improwizująca, a tu nawiązuje do orkiestr rozrywkowych lat 70. XX wieku. Gdyby koncert mógł trwać dłużej, tematy muzycy rozwijaliby w nieskończoność jak np. balladę „Dziewczyna z konwaliami" w stylu bossa novy zaśpiewaną przez chórek. Najlepsza piosenka płyty „Panny mego dziadka" została zainspirowana przez utwór brazylijskiego barda Caetano Veloso i powtórzona na bis, bo jak przyznał sam Zbigniew Wodecki, pomylił w niej słowa. Ten album może poprawić nastrój w każdej sytuacji. Muzyka to lekka jak letnia bryza i doskonale nadaje się na weekendowe wyjazdy.

Muzyka ilustracyjna
Aleksander Dębicz „Cinematic Piano" Warner Classics, CD, 2015

Aleksander Dębicz zwyciężył w 2013 roku w międzynarodowym konkursie kompozycji i improwizacji poznańskiego festiwalu Transatlantyk, któremu patronuje laureat Oscara Jan A. P. Kaczmarek. Jest absolwentem Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie prof. Elżbiety Tarnawskiej. Zajął I miejsce na XV Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Jana Sebastiana Bacha w Gorzowie/Frankfurcie n/O. w 2000 r. Jednak zamiast zostać interpretatorem dzieł klasycznych, komponuje własne utwory i z pasją improwizuje. - Uważam, że w muzyce współczesnej najwięcej do zaoferowania mają kompozycje tworzone do filmów — mówi Aleksander Dębicz. – Można w nich odnaleźć oryginalne pomysły kompozytorskie oraz ciekawe idee i treści, które przedstawiane są w sposób komunikatywny. Mam nadzieję, że płytą „Cinematic Piano" uda mi się zainteresować słuchaczy muzyką filmową, wciąż niesłusznie kojarzoną z kiczowatymi, bombastycznymi tematami. A jest to przecież świat bardzo kolorowy, wypełniony najróżniejszymi emocjami. Utwory na „Cinematic Piano" nie zostały napisane do konkretnych filmów. Pobudzają wyobraźnię i tworzą obrazy w wyobraźni słuchaczy. Aleksander Dębicz wykorzystuje możliwości fortepianu rozpościerając przed nami paletę brzmień i nastrojów. To muzyka miła dla ucha, ale też refleksyjna. Ciekawe, czy talent młodego pianisty i kompozytora wykorzystają twórcy filmów.

Jazz
Gary Peacock Trio „Now This" ECM/Universal, CD, 2015

Jeden z najwybitniejszych kontrabasistów Gary Peacock skończył 12 maja 80 lat. Z tej okazji wytwórnia ECM Records, dla której nagrał trzy tuziny płyt, w tym aż 21 z triem Keitha Jarretta, wydała jego autorski album. To pierwsze od dwudziestu lat autorskie dzieło wybitnego muzyka i niedocenionego kompozytora. Mało kto wie, że zastępował Rona Cartera w kwintecie Milesa Davisa. Nie opublikowano, niestety, żadnych jego nagrań z tym zespołem. Polacy powinni go pamiętać z albumu „Voice from the Past — Paradigm" (1981) z udziałem Tomasza Stańki. Utworzył z nim inspirujący duet na festiwalu Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej. Natomiast na znakomitej płycie „Tales of Another" (1977) Peacock był liderem tria z Jarrettem i DeJohnette'em, na długo przed powstaniem słynnego zespołu pianisty. Nowy album „Now This" nagrał z muzykami doskonale wyczuwającymi intencje lidera i tak jak on dbającymi o subtelności harmonii. Przy fortepianie zasiadł Marc Copland, a przy zestawie perkusyjnym Joey Baron. Brzmienie kontrabasu Gary'ego Peacocka należy do najpiękniejszych w jazzie i dorównać mu mogą chyba tylko Ron Carter i Glen Moore z grupy Oregon. Marc Copland to wyjątkowo wrażliwy improwizator, a Joey Baron słynie z tego, że uderza w bębny i czynele tylko wtedy, kiedy to jest niezbędne, by podkreślić rytm czy nutę innego instrumentu. Potrafi też raptownie zmienić charakter utworu z ballady na ekspresyjny free. Otrzymaliśmy album tak wysmakowany, że delektować się nim będziemy zawsze, kiedy tylko zapragniemy obcować z muzyką najwyższej próby. I nie ma znaczenia, czy sięgnie po niego miłośnik jazzu, czy też muzyki instrumentalnej w ogóle.

Jazz
Dee Dee Bridgewater „Dee Dee's Feathers" OKeh/Sony, CD, 2015

Wybitna wokalistka Dee Dee Bridgewater zabiera nas w podróż przez Nowy Orlean – tradycyjny i nowoczesny. Pomaga jej w tym trębacz Irvin Mayfiled i jego New Orleans Jazz Orchestra. Nagrań dokonano w Esplanade Studios urządzonym w dawnym kościele położonym w historycznej części miasta, opuszczonym i odrestaurowanym po huraganie Katrina. To największe studio w Luizjanie i jedno z najlepszych w Ameryce, jeśli chodzi o wyposażenie, adaptację wnętrz i uzyskiwane brzmienie. Artyści czują się tu znakomicie, co docenimy słuchając albumu, na który trafiło czternaście piosenek opowiadających o trzech wiekach historii Nowego Orleanu. Temat „One Fine Thing" napisał sławny wokalista i pianista, urodzony w tym mieście Harry Connick Jr. To kompozycja w dawnym stylu, nawiązująca do początków jazzu. Mało kto zdaje sobie sprawę, że Bob Thiele i George D. Weiss napisali przebój „What A Wonderful World", mając na myśli Nowy Orlean. Utwór zyskał popularność dzięki interpretacji Louisa Armstronga, a Dee Dee Bridgewater śpiewa go z nostalgią, w balladowym stylu. Bluesowy charakter ma tradycyjny temat „Saint James Infirmary". Tytułowy utwór „Dee Dee's Feathers" to zabawa rytmem, a realizator nałożył kilka partii wokalnych Dee Dee tworząc gospelowy chór. Najważniejszym utworem albumu jest „Congo Square" napisane przez Irvina Mayfileda, Dee Dee Bridgewater i Billa Summersa. Na plac Congo docierały transporty niewolników i tu byli oni sprzedawani. Wokalistce tworzącej chór towarzyszą tylko instrumenty perkusyjne, jakby dopiero co przywiezione z Afryki. Brawurowa jazzowa wokalistyka, porywające interpretacje, intrygujące aranżacje i realizacja na najwyższym poziomie gwarantują nominację do Grammy dla Dee Dee Bridgewater i albumu.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem