Reklama

Król rocka, król życia, król sceny

„Just Let Go" Lenny'ego Kravitza to zapis świetnej ostatniej trasy koncertowej.

Aktualizacja: 01.11.2015 20:47 Publikacja: 01.11.2015 20:05

Król rocka, król życia, król sceny

Foto: AFP

– W przeciwieństwie do wielu rockowych muzyków, jestem solistą, multiinstrumentalistą – podkreśla Lenny Kravitz. – To prawda, czasami zdarza mi się zagrać na wszystkich instrumentach, kiedy nagrywam album i chcę być sam w studio, lubię uniezależnić się od terminów innych osób. Ale przecież na scenie nie istniałbym bez wsparcia grupy. Koncerty to rzecz absolutnie zespołowa i moje najnowsze DVD ma to podkreślić.

Lenny Kravitz promował na tegorocznej trasie koncertowej, która w sierpniu dotarła  też do Gdańska, dziesiąty album „Strut", ale w zespole ma muzyków towarzyszących mu od dawna podczas występów.

– Chcieliśmy pokazać, co potrafimy i jak dobrze się rozumiemy– mówił Lenny Kravitz. – Gdybym chciał opisać sposób naszej improwizacji, powiedziałbym, że przypomina skok przez okno, gdy każdy musi udowodnić, że potrafi się uratować, lądując bez połamania nóg. Czasami bywa tak, że po drodze się gubimy, ale koniec pokazuje, że potrafimy połączyć nasze siły we wspólnym wysiłku.

Kravitz dziś, kiedy muzyka lat 60. i 70. znów jest na fali, a jej tropem podążają również młodzi polscy artyści – tacy jak Paulina Przybysz– może być uważany za ojca duchowego muzycznej odnowy. Jako jeden z pierwszych przywrócił melodyjność i psychodelię The Beatles, ekspresję Jimiego Hendrixa i metafizykę Led Zeppelin.

Jest jednak rzeczą bardzo dziwną, że tak wartościowy artysta, tworzący ponadczasową muzykę, pada ofiarą mód. Zdarzały mu się wpadki, ale pojedyncze. Większość płyt Kravitza trzyma poziom. Tymczasem dopiero premiera tej ostatniej, „Strut", sprawiła, że odzyskał zainteresowanie mediów. Fani jednak na koncertach byli z nim zawsze. W Polsce też.

Reklama
Reklama

Najnowsze DVD jest montażem wielu koncertów, wywiadów oraz sekwencji prób. Zanim rozpocznie się koncertowy odlot „Fly Away", oglądamy Kravitza w garderobie otoczonego muzykami. Jak budować dramaturgię występu pokazuje gestem ręki, która powoli oddala się od ziemi, a potem rusza ku niebu z dynamiką rakiety.

Już w pierwszych ujęciach możemy podziwiać siłę chórku i sekcji dętej, a także piekielne uderzenie Cindy Blackman Santany, żony Carlosa, która wprawia fanów w trans podczas „New York City".

Pierwszoplanową postacią jest gitarzysta Craig Ross, który towarzyszy Kravitzowi od wydania „Mamma Said" i jest współautorem wielu przebojów, w tym „Are You Gonna Go My Way". Swój muzyczny pazur pokazuje już w „Dancin' Till Dawn". Do najmocniejszych fragmentów należy zawsze „Always on the Run", które jest wykładnią życiowej filozofii Kravitza: życia ciągle w biegu i cieszenia się każdą chwilą.

Fanom może się wydać, że to główny program albumu, ale bonusy zadowolą wszystkich. Są wśród nich „Sister", „Always on the Run", „Sex", „I Belong to You", „New York City" i „Let Love Rule".

Tymczasem artysta idzie za ciosem. – Zawsze jest tak, że kiedy kończę jedną płytę, zaraz zaczynam kolejną – mówi. – Teraz jest tak samo, dlatego proszę się spodziewać nowego albumu już w następnym roku. Przerwy nie będzie!

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama