Festiwal w Salzburgu. Muzyka niezarażona ideologią

Po raz kolejny Daniel Barenboim przyjechał na festiwal do Salzburga ze swą izraelsko-palestyńsko-arabską orkiestrą. I znów udowodnił, że polityka nie ma prawa mieszać się do sztuki.

Aktualizacja: 12.08.2016 19:06 Publikacja: 12.08.2016 15:12

Foto: fotorzepa, Jacek Marczyński

Relacja z Salzburga

Miał 12 lat, gdy on, uznawany za cudowne dziecko pianistyki, został zaproszony do Salzburga, by zagrał przed festiwalową publicznością. Daniel Barenboim, urodzony w Buenos Aires, mieszkał już wtedy z rodzicami w Izraelu. Odmówił występu, bo żywa była w jego narodzie pamięć o tych, którzy Żydom zgotowali Holokaust.

Już jako dojrzały artysta do Salzburga przyjeżdża jednak często, najchętniej z założoną przez siebie 17 lat temu West-Eastern Divan Orchestra, w której siedzą koło siebie młodzi muzycy z Izraela i krajów arabskich.

Trudno wyliczyć wszystkie artystyczne sukcesy Daniela Barenboima – pianisty, dyrygenta oraz dyrygenta wielu najważniejszych orkiestr czy teatrów operowych. On sam za szczególne swe dzieło uważa tę orkiestrę.

– Powołałem do życia niezależną republikę West-Eastern Divan – powtarza w wywiadach. – Tu ktoś gra na skrzypcach lub klarnecie i nieważne, czy jest Palestyńczykiem czy Izraelczykiem. Musi dać z siebie wszystko, by zaistnieć w kolektywie. Udowodniliśmy, że poprzez muzykę można osiągnąć przyjaźń nawet tam, gdzie to niemożliwe. Nie oznacza, że muzyka rozwiąże problemy Bliskiego Wschodu. Może być jednak szkołą życia, a zarazem najlepszą też od niego ucieczką.

Za swą działalność w Izraelu bywa często krytykowany, ale się tym nie przejmuje. Dba zaś o to, by West-Eastern Divan Orchestra, której młodzi członkowie dopiero przecież uczą się wspólnego muzykowania w zespole, osiągnęła najwyższy profesjonalny poziom. I to mu się od dawna udaje.

Z drugiej jednak strony, choć całą swą działalnością udowadnia, że muzyka to sztuka niezarażona żadną ideologią, to dla West-Eastern Divan Orchestra dobiera utwory w sposób szczególny. Kilka lat temu przyjechał do Salzburga z „Fideliem” Beethovena, operą o przemocy, o świecie oprawców i ofiar. W tym roku najważniejszą częścią festiwalowego występu poświęcił Richardowi Wagnerowi.

Orkiestrowe fragmenty jego dramatów przygotował z tym zespołem ta, by oczyścić je z jakichkolwiek ideologicznych skojarzeń. Śmierć Zygfryda ze „Zmierzchu bogów”, którą u schyłku II wojny światowej hitlerowskie radio nadawało zawsze po komunikatach z frontu, West-Eastern Divan Orchestra zagrała bez patosu, w sposób wyciszony. Smutek zastąpił heroizm.

Wyciszony był także wstęp „Tannhäusera” ze słynnym motywem marsz pielgrzymów, a eksplozji niemieckiej potęgi sztuki trudno się było dopatrzeć w sposób szczególny zinterpretowanej uwerturze do „Śpiewaków norymberskich”. Ten sposób odczytania dzieł Wagnera pozbawił jego muzykę drapieżności i dramatyzmu. Zamiast tego Daniel Barenboim postawił na dopieszczenie rozmaitych detali i zaprezentowanie wymagającej salzburskiej publiczności, że w West-Eastern Divan Orchestra grają świetni muzycy.  Potwierdził to również błyskotliwy bis – wstęp do III aktu „Lohengrina”

Dla widza z Polski ten koncert był ważny jeszcze z jednego powodu. Okazało się bowiem, że nie tylko u nas odwołuje występy kapryśna, ale przecież znakomita i od lat uwielbiana Martha Argerich. Z przyjazdu do Salzburga zrezygnowała dwa dni przed koncertem. W tej sytuacji  Daniel Barenboim postanowił być także solistą wieczoru i z dźwiękiem lekkim, momentami wręcz ulotnym,  zagrał ostatni skomponowany przez Mozarta Koncert fortepianowy KV 595.  Była to propozycja o tyle atrakcyjna, że orkiestrze Barenboima pozwoliła zaprezentować się w zupełnie innej stylistyce niż posępny Wagner.

Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem
Kultura
Meksyk, śmierć i literatura. Rozmowa z Tomaszem Pindlem
Kultura
Dzień Dziecka w Muzeum Gazowni Warszawskiej