„City Swing Collection” jest doraźnym lekiem na całe zło: przy pięknych piosenkach i eleganckich aranżacjach świat się rozjaśnia i póki płyta nie dobiegnie końca, łatwiej żyć.
Zbiór zadowoli miłośników muzyki, która nigdy nie traci fasonu. Będzie stosownym podkładem eleganckich kolacji, zmysłowych wieczorów i równie dobrym towarzyszem codziennych zajęć. Album można ulokować pod hasłem „muzyka tła”, ale równie dobrze będzie pasował do kategorii „jazz”.
Składa się z 30 evergreenów i mniej znanych kompozycji. Śpiewają niemal wyłącznie mężczyźni, w tym gwiazdy: George Michael, Paul Anka i Jamie Cullum, Matt Dusk czy Curtis Stigers. Początek jest znakomity. Stigers śpiewa „Take Me out to the Ball Game”, subtelnie wydobywając dowcipne nuty. Matt Dusk utrzymuje ten lekki klimat w „On the Street Where You Live” – wyznaje uczucia z przymrużeniem oka.
Torsten Goods wyhamował szalone tempo, jakie w oryginalnej wersji ma „Crazy Little Thing Called Love”. Tu zamiast zwariowanego pędu jest seksapil i zabawa frazami, która przychodzi młodemu niemieckiemu śpiewakowi z ujmującą lekkością. Genialne wykonanie „My Baby Just Cares for Me” z repertuaru Niny Simone George Michael umieścił na swej składance „Songs from the Last Century”. Teraz je przypomina – to interpretacyjny ideał. Perełką pierwszego krążka jest też „You’re Nobody till Somebody Loves You” Jamiego Culluma, który odczytuje klasyczne utwory ze zdumiewającą świeżością – nigdy nie wiadomo, dokąd zaprowadzi słuchacza.
Drugi krążek zaczyna zbyt mocne uderzenie. Hałaśliwe „Man with the Hex” i „Pennsyl-vania 6-5000” nie pasują do reszty kolekcji, ale już „Angelinie”, spopularyzowanej przez Coppolę w „Ojcu chrzestnym”, trudno się oprzeć. „I Wish You Love” Tony’ego Desare leje się jak jedwab. Mathhieu Bore całkowicie zmienił soulową „Georgia on My Mind” – klarnet i uproszczony rytm nadały jej urok naiwnej sentymentalnej piosenki z lat 30.