Bowiem „Marginal" to faktycznie płyta z rasowym disco. Z tym klasycznym, granym w legendarnym nowojorskim klubie Studio 54 przez DJ Richiego Kaczora, z disco wyrastającym z najczarniejszego funku i soulu. Nie jest to jednak wyłącznie ukłon w stronę lat 70. – na „Marginalu" słychać wpływy bardziej lub mniej tanecznej muzyki ostatniego czterdziestolecia.
Pablopavo z Ludzikami postawili sobie wysoko poprzeczkę poprzednim albumem „Ladinola", a i nagranie dziś płyty z gęstym, mocnym disco nie jest łatwym wyzwaniem. By poruszyła ona serca i ciała, potrzeba przede wszystkim miękkiego, lampowego i jednocześnie potężnego brzmienia. I faktycznie na „Marginalu" jest ono jak brzytwa. Nawet przy odtwarzaniu nagrań ze Spotify na kiepskich głośnikach można odnieść wrażenie, że słyszymy winyl kręcący się na niezłym sprzęcie. Tylko szumów i zgrzytów brak.
Są za to skrecze – już w pierwszym utworze. Introdukcje często są wypełniaczami, na szczęście „Marginal Intro" od razu powala perkusyjnymi uderzeniami, kroczącym rytmem i funkowymi gitarami, a potem rozgrzewa energią, melodią i odrobiną patosu. I od razu przechodzi w genialnego przebojowo-melancholijnego „Karwoskiego", którego znają chyba już wszyscy. Prowadzi nas rytm. W „Szmerem" Pablo zaczyna raggamuffinowym „ulalala!" i rapuje – dawno tego nie słyszeliśmy. A w tle orientalne smyczki.
Dyskoteka trwa. Palą się „Światła na statku": „dziewczyny i chłopaki zapoznają się/ na tę noc albo na tysiąc". Pablopavo doskonale uzupełnia się z Ludzikami, którzy grają na wielu instrumentach (mamy i analogowy syntezator Korga, i cymbały huculskie, i kalimbę, nie mówiąc już o skrzypcach zaimportowanych do disco z filadelfijskiego soulu). Funk słychać np. w „Ochocie" czy w „Agacie", w tej drugiej jednak przełamany smutnym riffem rodem z filmu noir, granym unisono przez melodikę, wibrafon i gitarę. „Kogo" ze smyczkowym motywem zaczyna się szaleńczo, niemal jak „Daddy Cool" (Tomasz Beksiński mawiał w takich sytuacjach, że „tańcząc przy tym, można zdemolować dyskotekę"). Tekst jednak nie przypomina niemądrych rymowanek Boney M., przywodzi na myśl raczej „Korowód" Grechuty, smutny i bezlitosny: „Kto dojrzy kwiaty białe/ A kto utonie w kwitach/ A komu przejdą bokiem/ Bo głodnym zawsze zima".
I tu dochodzimy do odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie ma (jeszcze) takiej dyskoteki, która odtworzy „Marginal". Między innymi dlatego, że właściciele i goście dyskotek wolą wspomniane niemądre rymowanki niż niewesoły, bezkompromisowy i znakomity literacko przekaz Pablopavo. W wywiadzie dla Onetu muzyk mówił, że na „Marginalu" jest częściej niż wcześniej wpatrzony w siebie, w swoje pokolenie.