Wystawa przypomina, że podczas II wojny w Rzeszy Niemieckiej i w krajach okupowanych pracowało przymusowo ponad 20 mln osób z różnych krajów Europy. Nie tylko w obozach, także w zakładach zbrojeniowych, na budowach, w rolnictwie, rzemiośle, prywatnych gospodarstwach. Z terenu Polski deportowano do Rzeszy ponad 2 mln mężczyzn, kobiety i dzieci na przymusowe roboty. A wielu innych Polaków pracowało niewolniczo też na terenach okupowanych.
- Ta wystawa jest wyrazem woli zmierzenia się Niemiec ze swoją przeszłością – mówi Günter Saathof, przewodniczący zarządu Fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość" (EVZ), inicjatorki pokazu. - Dopiero po zakończeniu zimnej wojny – dodaje - zaczęto podejmować sprawę pracy przymusowej. Długo trwało zanim robotników przymusowych uznano za ofiary reżimu nazistowskiego i zaczęto wypłacać im odszkodowania.
Pierwsze inicjatywy zadośćuczynienia krzywd zaczęły pojawiać się w Niemczech dopiero w latach 70. i 80. Fundacja EVZ została założona w roku 2000 właśnie w celu dokonania wypłat odszkodowań. Program ten został zakończony w 2007 roku. Udzielono finansowego wsparcia o około 1,7 mln osobom. Do dziś żyje 400 tys. ofiar, co oznacza, że większość nie doczekała się zadośćuczynienia. Ale ważna jest również pamięć o nich.
Multimedialny wystawa opiera się na historycznych dokumentach oraz relacjach 60 uczestników tamtych wydarzeń, pochodzących z różnych krajów. Są to świadectwa dramatyczne i głęboko poruszające. Mówią o życiu w poniżeniu, terrorze i przemocy. Propaganda narodowego socjalizmu dzieliła świat na nadludzi i podludzi, pozbawionych wszelkich praw. Napisy na bramach obozów koncentracyjnych „Arbeit macht frei" były szyderczą kwintesencją nazistowskiej ideologii.
Wystawę wcześniej prezentowano w Muzeum Żydowskim w Berlinie oraz w Moskwie i Dortmundzie.