Cierpliwość fanów najpewniej zostanie wynagrodzona, bo Murphy tworzy świetne widowiska z pogranicza snu i futurystycznej baśni.
Gorzej, że klub Stodoła jest dla tego rodzaju spektakli miejscem niefortunnym, dla części publiczności artystka pozostanie niewidoczna. A trzeba widzieć, jak Murphy się porusza, jak ciałem ilustruje muzykę albo kładzie się na deskach sceny i w tej pozycji śpiewa.
Po raz pierwszy odwiedziła nas, gdy tworzyła jeszcze grupę Moloko. Opowieści o niezwykłej energii ich występu w parku Sowińskiego długo krążyły po Warszawie i także dzięki nim bilety na drugi, już solowy koncert Murphy, planowany w Fabryce Trzciny, zostały szybko wyprzedane. Organizatorzy przenieśli więc występ do większej sali klubu Skarpa i tam wokalistka dała niezwykły koncert, w którym było tyle samo radosnej taneczności, co magii.
Roisin Murphy jest artystką oryginalną, pisze utwory nowatorskie, ale także proste i melodyjne. Najwięcej łączy ją ze sceną electro, ale i tam się wyróżnia, bo jest pomysłową kompozytorką i emocjonalną wokalistką. Jej utwory są tak charakte- rystyczne, że wystarczy kilka sekund, by je rozpoznać, ale artystce udaje się unikać powtórzeń.
„Overpowered” – druga solowa płyta, którą artystka będzie promowała w Polsce, jest pogodniejsza. Murphy chętnie wykorzystuje brzmienia naiwne, kojarzące się z elektroniką lat 80., ale jej muzyka to nie tylko zabawa. Najważniejsze są uczucia – te, o których śpiewa i które wywołuje. Nie doświadczyć ich na własnej skórze, to wielka strata.