Na scenę Teatru Roma wyszła niemal nieśmiało. Ubrana w codzienny strój. Antygwiazda. Ale od razu zniewoliła widownię wdziękiem i serdecznością. Mocny, dziewczęcy głos, nieco załamujący się w wysokich partiach lub przechodzący w szept (jej specjalność). Figura dziewczyny, gracja damy i umiejętność nawiązania kontaktu z widownią. Oto atuty Birkin. I jeszcze coś, co określiłabym jako grę z czasem. Miałam wrażenie, że w koncercie wystąpiły dwie Jane: raz odzywała się ta niegdysiejsza, uformowana przez Serge’a Gainsbourga, to znów dochodziła do głosu ta obecna. Niezależna, silna – choć fizycznie krucha, wciąż wodząca mężczyzn na pokuszenie. Mnie znacznie bardziej intryguje w tym drugim wcieleniu.
Właściwie cały recital to śpiewana autobiografia bohaterki. Niekiedy dosłowna, to znów bardziej metaforyczna. Dopełniana pomiędzy utworami konferansjerką prowadzoną po francusku i angielsku.
Gwiazda na początek przypomniała kokieteryjny przebój „Di doo dah”, pochodzący z czasów, kiedy zaczęła się pojawiać u boku niezbyt powabnego, lecz powszechnie wielbionego barda francuskich intelektualistów i buntowników młodzieżowej rewolty lat 60. Pominęła wspólnie z Gainsbourgiem wysapany erotyk „Je t’aime… moi non plus” – bo tamten duet traktuje jak świętość.
Zmarłego w 1991 roku Serge’a piosenkarka wciąż wspomina z czułością. Nie omieszkała przywołać jego ducha – dosłownie – także w Romie. Piosenka „Image fantome” do muzyki Ravela mówi właśnie o takich nadprzyrodzonych zjawiskach – o fotografii bez powodu spadającej z biblioteki. W innym tekście Jane ma pretensję do kogoś – nie wiadomo, do kogo: „Nie masz prawa mniej cierpieć ode mnie”.
Układając repertuar koncertu, Birkin nie trzymała się chronologii. Wykonała po kilka utworów z dwóch ostatnich płyt: „Rendez-vous” (2004) i „Fictions” (2006). Pierwsza z płyt w oryginale składała się z duetów. Z niej pochodzi „Je m’appelle Jane”. Niezwykły utwór, którym mnie urzekła. Jedyny w swoim rodzaju śpiewany wywiad, wykonany na koncercie razem z mężczyzną. Jane odpowiada na jego pytania w rodzaju „Dlaczego masz taki fatalny, niemiły dla ucha akcent?”, „To akcent brytyjski”; „Dlaczego mimo lat nie tyjesz?”, „Bo jestem złośliwa”. A w refrenie dodaje „Mam na imię Jane, a ciebie olewam”.