Nowe szaty legendy jazz-rocka

Brytyjski gitarzysta John McLaughlin zachwycił tych, którzy pamiętają jego stare nagrania z Milesem Davisem. Nowym fanom pokazał, że jego sława jest zasłużona

Publikacja: 20.05.2008 02:29

Nowe szaty legendy jazz-rocka

Foto: Rzeczpospolita

Era Jazzu zorganizowała w Sali Kongresowej jedyny w Polsce koncert nowego zespołu gitarzysty The 4th Dimension.

McLaughlin występował już u nas z zespołami: Shakti, Remember Shakti oraz w trio z gitarzystami Paco de Lucią i Alem Di Meolą. Dziś po raz pierwszy usłyszeliśmy jego elektryczną gitarę nawiązującą brzmieniem do zespołu Mahavishnu Orchestra z początku lat 70.

Już pierwsze akordy gitary McLaughlina pokazały, co naprawdę oznacza określenie jazz-rock, zmienione później na fusion. Usłyszeliśmy bowiem jazz-rocka w czystej formie z ostrymi riffami gitary, prostym, gęstym rytmem perkusji i miarowym pochodem basowych akordów. Tylko grający na instrumentach klawiszowych Gary Husband wyraźniej podkreślał swoje jazzowe pochodzenie, wykonując skomplikowane rytmicznie solówki i tworząc bogate harmonie.

Czy McLaughlin nie jest więc gitarzystą jazzowym? Nie można dać jednoznacznej odpowiedzi, bo jego styl gry najlepiej określa słowo totalny, łączący różne techniki. Ci, którzy znają jego twórczość, musieli kilkakrotnie doznać olśnień przypominając sobie przeciągłe akordy, jakie grał na albumie „Bitches Brew” Milesa Davisa. Gitarzysta wykonał je tylko bardziej zdecydowanie, czysto i twardo zarazem. Ale były też rozmarzone solówki znane z Mahavishnu Orchestra.

McLaughlin ceniony jest również za perfekcyjną technikę i niebywałą szybkość gry. Tylko on mógł stawić czoła hinduskim wirtuozom skrzypiec i tabli w grupie Shakti. Grał z nimi tak szybko, że trudno było policzyć nuty. Wczoraj również w kilku momentach pokazał, że nadal jest najszybszym gitarzystą świata, co na elektrycznej gitarze jest trudniejsze niż na akustycznej.

Lider znalazł godnych siebie partnerów, którzy świetnie wpisali się w formułę zespołu łączącego stare i nowe elementy w muzyce McLaughlina. Perkusista Mark Mondesir grał przez kilka minut monotonny rytm znany z albumu „On the Corner” Davisa. Tam Brytyjczyk prezentował naprawdę odlotowe frazy, dziś jego muzyka jest już bardziej uporządkowana i precyzyjna. Gary Husband zagrał na instrumentach klawiszowych solówkę w stylu Jana Hammera z Mahavishnu. Mark Mondesir potężnymi uderzeniami w perkusję nawiązywał do mocarnego bębnienia Billy’ego Cobhama.

Zagrana na bis ballada pozostawiła wszystkich w nostalgicznym nastroju i żalu.

Kultura
Kultura designu w dobie kryzysu klimatycznego
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady