To porównanie jest nieuniknione, bo w podobnym stylu interpretuje piosenki z „Amerykańskiego śpiewnika”, ma nawet tembr głosu podobny do mistrza. Taki styl śpiewania nazywano crooningiem, a wokalistów croonerami.
Kanadyjczyk wystartował w konkursie piosenki i pokonał ponad sześciuset uczestników. Studia ekonomiczne zamienił na muzyczne i otrzymał stypendium ufundowane przez Oscara Petersona. W 2002 r. ukończył studia z wyróżnieniem. W tym czasie nagrał cztery płyty, które sprzedawał na koncertach. Później wznowiono jedną z nich: „The Way It Is”. Nagrania publikował za darmo w Internecie.
Szybko odkryła go wytwórnia Decca i w profesjonalny sposób zaplanowała karierę. Pierwsze szlify na wielkich scenach zdobył w Las Vegas. W 2004 r. ukazał się album „Two Shots”, który otwiera piosenka Bono i The Edge’a z grupy U2 „Two Shots of Happy, One Shot of Sad” napisana specjalnie dla Franka Sinatry. Drugą płytą ze świątecznymi tematami „Peace On Earth” przypodobał się szerszej publiczności.
Najnowszy album „Back in Town” prezentuje nowe, dynamiczne oblicze wokalisty. Z nieśmiałego podlotka zmienił się w pewnego siebie uwodziciela.
– Chciałem, by ten album był najlepszy z tych, które nagrałem, by był ciekawszy od innych nagrań w tym stylu – podkreśla Matt Dusk, który wystąpił również w roli producenta.