[b]Rz: Fani cieszą się z powrotu The Stooges, The Police i innych rockowych zespołów, a dziennikarze myślą, że chodzi o pieniądze. Jak jest naprawdę?[/b]
O nas mogę powiedzieć tylko tyle, że na starość zaczęliśmy się nudzić. A The Police? Sting miał bardzo udaną solową karierę, jego koledzy też nie próżnowali, więc na pewno nie chodziło o pieniądze, choć przecież nie są najgorszą rzeczą na świecie. Osobiście cieszę z ich powrotu, bo „Message In The Bottle” jest jedną z moich ulubionych piosenek. Czy Sting z kolegami wybierają się do Polski — nie wiem, a my tak. Zagramy 23 czerwca we Wrocławiu. Zapraszamy. Zapukajcie do naszych hotelowych drzwi, a będzie wam otworzone.
[b]Proszę podać receptę na udany come back.[/b]
Nigdy nie ma gwarancji, że się uda. Można się poczuć jakby chodziło o spotkanie z byłą żoną, która po latach ma jakąś sprawę do załatwienia. Ze mną właśnie tak było. W 2003 r. zadzwonił do mnie Iggy Pop. Zaczął ostrożnie. Powiedział, że nagrywa solową płytę i chciałby mnie zaprosić do współpracy. W studio niezobowiązująco, w przerwach między nagraniami, omówiliśmy wszystkie stare sprawy, a potem zagraliśmy na jednym z letnich festiwali. Widownia na nasz widok oszalała, a po koncercie padło pytanie, czy nie chcielibyśmy zagrać więcej koncertów. Popatrzyliśmy na siebie badawczo, uśmiechnęliśmy się i powiedzieliśmy „Yeah!”.
[b]Pamięta pan, jakie były powody rozpadu The Stooges?[/b]