Gitarzysta the Stooges nie żyje

Ron Asheton, gitarzysta zespołów the Stooges i Destroy All Monsters, twórca muzyki do takich utworów, jak "I Wanna Be Your Dog", czy "TV Eye", został wczoraj znaleziony martwy w swoim mieszkaniu w Ann Arbor. Przypominamy rozmowę Jacka Cieślaka z muzykiem przeprowadzoną z okazji koncertu we Wrocławiu w czerwcu 2007 roku

Publikacja: 07.01.2009 12:51

[b]Rz: Fani cieszą się z powrotu The Stooges, The Police i innych rockowych zespołów, a dziennikarze myślą, że chodzi o pieniądze. Jak jest naprawdę?[/b]

O nas mogę powiedzieć tylko tyle, że na starość zaczęliśmy się nudzić. A The Police? Sting miał bardzo udaną solową karierę, jego koledzy też nie próżnowali, więc na pewno nie chodziło o pieniądze, choć przecież nie są najgorszą rzeczą na świecie. Osobiście cieszę z ich powrotu, bo „Message In The Bottle” jest jedną z moich ulubionych piosenek. Czy Sting z kolegami wybierają się do Polski — nie wiem, a my tak. Zagramy 23 czerwca we Wrocławiu. Zapraszamy. Zapukajcie do naszych hotelowych drzwi, a będzie wam otworzone.

[b]Proszę podać receptę na udany come back.[/b]

Nigdy nie ma gwarancji, że się uda. Można się poczuć jakby chodziło o spotkanie z byłą żoną, która po latach ma jakąś sprawę do załatwienia. Ze mną właśnie tak było. W 2003 r. zadzwonił do mnie Iggy Pop. Zaczął ostrożnie. Powiedział, że nagrywa solową płytę i chciałby mnie zaprosić do współpracy. W studio niezobowiązująco, w przerwach między nagraniami, omówiliśmy wszystkie stare sprawy, a potem zagraliśmy na jednym z letnich festiwali. Widownia na nasz widok oszalała, a po koncercie padło pytanie, czy nie chcielibyśmy zagrać więcej koncertów. Popatrzyliśmy na siebie badawczo, uśmiechnęliśmy się i powiedzieliśmy „Yeah!”.

[b]Pamięta pan, jakie były powody rozpadu The Stooges?[/b]

Rozpadaliśmy się na raty. W 1971 r. wszyscy zaczęliśmy mieć problemy z narkotykami. Iggy powiedział, że jest psychicznie i fizycznie wyniszczony, musi się leczyć i odpocząć. Potem pojechał do Nowego Jorku, gdzie muzykował z Davidem Bowie i Milesem Davisem, ale znowu przesadził z narkotykami. Po jednym z koncertów powiedział, że nie ma siły na The Stooges. Po roku rozpoczął solową karierę już bez nas.

[b]Czy to prawda, że nie miał problemu z odnalezieniem pana po ćwierć wieku, bo przez ten czas nie zmieniał pan numeru telefon?[/b]

Moja rodzina ma ten sam numer od 1962 r., kiedy sprowadziliśmy się do Los Angeles. Spotkał pan kiedyś taką rock and rollową gwiazdę jak ja?

[b]Może w pana życiu nic się nie działo?[/b]

Lata płynęły, wytwórnie płytowe lansowały muzykę disco, potem techno, a ja zawsze chciałem grać ostrą, niepokorną muzykę. Teraz znowu mam okazję w The Stooges.

[b]Wasz zespół niemal o dekadę wyprzedził muzykę i epokę punk.[/b]

Nidgy nie myśleliśmy o sobie jako o protoplastach punk rocka. Graliśmy rock and rolla — tylko, że zgrzytliwie. Podobnie jak późniejsi od nas The Sex Pistols czy Nirvana. Nazwy gatunków się zmieniają, a mnie wciąż cieszy, gdy ludzie ożywają na dźwięk naszych ostrych gitar, bębnów i basu.

[b]Czy to nie zabawne, że pierwszą po latach płytę The Stooges przygotował producent Nirvany Steve Albini?[/b]

Chcieliśmy pracować z Jackiem White’em z White Stripes, ale niestety był zajęty. Ze Stevem nagrywało się znakomicie. Poza tym, że jest świetnym realizatorem — to znakomity gitarzysta, doskonale rozumie muzyków. Dopieszczał nas, dopytywał na jakich rozwiązaniach zależy nam najbardziej i nie poganiał. Nagrywaliśmy spokojnie dwie-trzy piosenki dziennie. Potem miksowaliśmy piosenki w studio Abbey Road w Londynie, studio Beatlesów. Wcześniej tak jak oni, przeszliśmy po słynnych pasach uwiecznionych na zdjęciu z okładki ich płyty „Abbey Road”. Zdążyliśmy na ostatni dzień życia słynnego inżyniera Nicka Weba, który pracował z Paulem McCartneyem.

[b]Jakie przesłanie chcieliście przekazać słuchaczom po latach nieobecności?[/b]

Komponuję muzykę chcę opowiedzieć o tym, co mnie rani. Pisanie słów to domena Iggy’ego, który napisał znakomite teksty w stylu Stooges dopisując kolejne rozdziały o seksie, gniewie — z typowym dla siebie czarnym humorem. Traktuję moją muzykę jak dziecko i dbam, by nie stało się jej nic złego. Iggy jest jej dobrym ojcem chrzestnym. Kiedy dziecko jest bardzo głośne i niespokojne — obaj mamy powód do radości.

[b]Czy towarzysząc Popowi na scenie nie obawia się pan, że kiedyś się zabije — wykonuje tyle niebezpiecznych skoków.[/b]

Iggy jest nieobliczalny, szybki i zawsze mnie zaskakuje nagłym skokiem w publiczność, co fani uwielbiają najbardziej. Szczególnie niebezpieczny jest jego popisowy numer, gdy wymachując kablem od mikrofony jak lassem — zaciska go sobie na szyi. Na szczęście jest nie tylko szaleńcem, ale i profesjonalistą. No i nie opuszcza go jego anioł stróż. Zobaczycie to sami we Wrocławiu.

[b]Rz: Fani cieszą się z powrotu The Stooges, The Police i innych rockowych zespołów, a dziennikarze myślą, że chodzi o pieniądze. Jak jest naprawdę?[/b]

O nas mogę powiedzieć tylko tyle, że na starość zaczęliśmy się nudzić. A The Police? Sting miał bardzo udaną solową karierę, jego koledzy też nie próżnowali, więc na pewno nie chodziło o pieniądze, choć przecież nie są najgorszą rzeczą na świecie. Osobiście cieszę z ich powrotu, bo „Message In The Bottle” jest jedną z moich ulubionych piosenek. Czy Sting z kolegami wybierają się do Polski — nie wiem, a my tak. Zagramy 23 czerwca we Wrocławiu. Zapraszamy. Zapukajcie do naszych hotelowych drzwi, a będzie wam otworzone.

Pozostało 85% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"