Reklama

Radosny taniec nad klawiaturą

Wydane na czterech płytach DVD koncerty tria Keitha Jarretta w Japonii należą do najlepszych momentów jazzu końca XX wieku. Są wzorcem interpretacji standardów, a także inspiracją dla innych muzyków

Publikacja: 20.01.2009 00:38

Keith Jarrett, Gary Peacock, Jack DeJohnette; Standards I/II, Tokyo 85/86, Live in Japan 93/96, ECM

Keith Jarrett, Gary Peacock, Jack DeJohnette; Standards I/II, Tokyo 85/86, Live in Japan 93/96, ECM Records/Universal Music

Foto: Rzeczpospolita

Trwa festiwal nagrań pianisty wydawanych na płytach kompaktowych i DVD.

W ubiegłym roku minęło 25 lat od pierwszej sesji nagraniowej tria Keith Jarrett/Gary Peacock/Jack DeJohnette. Wytwórnia ECM Records uczciła rocznicę, wznawiając trzy pierwsze płyty tria z nagraniami z połowy lat 80. w jednym albumie „Setting Standards: New York Sessions”. Pod koniec roku ukazały się dwa podwójne zestawy płyt DVD z koncertami w Japonii: „Standards I/II – Tokyo 85/86” i „Live in Japan 93/96”. Natomiast jeszcze w styczniu zostanie wydany kolejny album CD z archiwalnymi nagraniami tria „Yesterdays” z 2001 roku.

Określenie „archiwalny” w przypadku kariery Jarretta nie jest zbyt trafne, bo ECM nie wydaje nagrań chronologicznie. Jeśli ktoś chce śledzić jego karierę na bieżąco, powinien polować na koncerty. Najbliższa okazja to solowy występ w Carnegie Hall 29 stycznia. Kto miał szczęście, widział listopadowy koncert w Paryżu lub grudniowy w Londynie. Z relacji wynika, że Jarrett jest w doskonałej formie.

[wyimek]Jarrett w 1985 r. grał inaczej, z niesamowitą energią, bardziej spontanicznie[/wyimek]

Pozostałym fanom radzę zasiąść przed telewizorem i cofnąć się w czasie o ćwierć wieku, a przynajmniej o kilkanaście lat. Jak wtedy grał Jarrett? Z pewnością inaczej, przede wszystkim z niesamowitą energią, bardziej spontanicznie. W 1985 r. był ze swoim triem na festiwalu Jazz Jamboree w Sali Kongresowej. Podczas tej samej trasy zagrał w Tokio, i to dwukrotnie. Dobiegał wówczas czterdziestki. Był w pełni sił, nikt nie przeczuwał, że zapadnie na rzadką chorobę – syndrom przewlekłego przemęczenia. Zaletą filmowego zapisu koncertów jest możliwość przyjrzenia się artyście, grymasom twarzy, a także ruchom jego ciała. Improwizując, wstawał, wręcz tańczył nad klawiaturą. Kiedy obserwuje się ten twórczy spektakl, wcale nie przeszkadzają jego pomruki i podśpiewywanie. Cieszymy się razem z nim, kiedy uśmiecha się do siebie i do kompanów, znajdując nowe, ciekawe harmonie w znanych kompozycjach.

Reklama
Reklama

Choćby nie wiem jak zawiłe były to improwizacyjne zmagania, każdy utwór kończy się chwytliwą melodią. Bo Jarrett uwielbia śpiewać fortepianem. Widać też, jak bardzo ceni japońską publiczność. Nie daje się długo prosić i wychodzi na bis, nawet kilkakrotnie. Dzięki temu miłośnicy jego talentu otrzymali 440 minut wspaniałej muzyki połączonej z obrazem. Ciekawostką jest koncert z lipca 1993 r. w tokijskim amfiteatrze, bo dziś Jarrett rzadko grywa na otwartym powietrzu.

Czekając na trzeci koncert tria w Polsce, sięgnijmy po zapis historycznych występów w Japonii. Bo coś, co dobrze znamy, zawsze można przedstawić inaczej.

[i]Keith Jarrett, Gary Peacock, Jack DeJohnette; Standards I/II, Tokyo 85/86, Live in Japan 93/96, ECM Records/Universal Music[/i]

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama