O pozycji Samuela Rameya w muzycznym świecie świadczy przegląd operowych nagrań z lat 80. i 90., gdy trwał boom fonograficzny i płyt wydawano wiele. Niemal na każdej znajdziemy nazwisko tego amerykańskiego artysty.
Samuel Ramey doskonale czuje się w różnych stylach: od Mozarta do Musorgskiego, od Rossiniego do Strawińskiego. Ale ponieważ śpiewa basem, najczęściej przypadają mu role czarnych charakterów, do których mroczny głos najlepiej pasuje. Specjalnością Samuela Rameya stał się zaś Mefistofeles, diabelska postać z „Fausta” Gounoda oraz tytułowy bohater opery Boito.
W grudniu 2008 roku Samuel Ramey zaśpiewał w Filharmonii Poznańskiej w cyklu „Gwiazdy światowych scen operowych”. Opuszczając Polskę, otrzymał od organizatorów nagranie tego koncertu. Wysłuchał uważnie i bez wahania zgodził się na wydanie płyty. W ten sposób nasza uboga fonografia wzbogaciła się o album firmowany nazwiskiem światowej gwiazdy.
Tytuły z tej klasy nazwiskami pojawiają się u nas bardzo rzadko. Nawet jeśli trzeba dostrzec, że 67-letni Ramey lata największej świetności wokalnej ma już za sobą, to ta płyta jest wydarzeniem.
Amerykański śpiewak prezentuje się we fragmentach swoich największych ról. Jego głos nie ma tej miękkości i świeżości co dawniej, stał się też zbyt rozwibrowany (to przypadłość dopadająca śpiewaków z wiekiem), ale interpretacje są naprawdę mistrzowskie.