Ożywić tradycję

Przez cztery dni w radiowym Studiu im. W. Lutosławskiego oklaskiwaliśmy uczestników 12. Festiwalu Folkowego Nowa Tradycja. Najgłośniejsze brawa zebrały kaszubskie Bubliczki.

Publikacja: 27.04.2009 14:00

Bubliczki Cashubian Klezmer Band. Jury festiwalu Polskiego Radia przyznało im swą nagrodę, narzekało

Bubliczki Cashubian Klezmer Band. Jury festiwalu Polskiego Radia przyznało im swą nagrodę, narzekało jednak, że wśród zespołów konkursowych mało było tych odnoszących się do polskich inspiracji i zwracających się ku dawnym mistrzom

Foto: Fotorzepa, BS Bartłomiej Sawka

Rozpoczęcia dwunastej edycji Nowej Tradycji mógłby pozazdrościć każdy folkowy festiwal. Słuchacze od razu trafiali do urokliwego świata wiejskich grajków z Opoczyńskiego.

[srodtytul]Opoczno Social Club[/srodtytul]

Nagradzany wielokrotnie Eugeniusz Rebzda był w stanie grać na skrzypcach (i to jak!), nie opierając ich o nic i obracając się wokół własnej osi. Roman Wojciechowski nie ograniczał się do smyków, wykonał obertasy również na saksofonie! Do po sowizdrzalsku dosadnych, męskich przyśpiewek wiele uroku wniosła Zofia Gajda. Gdy poszła w tan z dziarsko przytupującym Rebzdą, widzowie uśmiechali się szeroko. W najbardziej emocjonującym momencie wspomniani soliści dołączyli spontanicznie do zespołu Opocznianka. Z błyskotliwymi historiami na ustach, z akordeonem w ręku, z babciną chustką u pasa, doświadczeni artyści byli równie wzruszający i pełni życia, co Kubańczycy z Buena Vista Social Club.

Czwartkowy wieczór świetnie rozwinął się za sprawą zespołu Kwadrofonik, laureata Folkowego Fonogramu Roku 2008 r., już zresztą przed trzema laty na Nowej Tradycji nagradzanego. Folk jako punkt wyjścia do fortepianowych pasaży i igrania z perkusjonaliami sprawdza się bowiem doskonale. Kwartet od kojących klawiszowych kaskad i łagodnych brzmień cymbałów, doszedł do ostro bitego rytmu, jak też pianistycznych szarży. Trafił nawet w obszary zarezerwowane dla abstrakcyjnego hip-hopu. Porwał publikę.

[srodtytul]Konkurs bez ikry[/srodtytul]

Inaczej było w przypadku Bester Quartet. Kontynuacja The Cracow Klezmer Band zakończyła pierwszy dzień Nowej Tradycji, grając sobie a muzom. Owszem, palce akordeonisty Jarosława Bestera mknęły po instrumencie w oszałamiającym tempie, zaś dialog, jaki wywiązał się między skrzypcami Jarosława Tyrały i klarnetem siedzącego zwykle za perkusją Olega Dyaaka, mógłby służyć za materiał instruktażowy w szkołach muzycznych. Tyle że długie jazzowe w duchu popisy z dalekimi echami klezmerki nużyły.

Nuda okazała się również zmorą części konkursowej. Wśród 12 konkursowiczów nie brakło doskonałych instrumentalistów, muzyków potrafiących świetnie improwizować. Za często, ze zbytnim patosem podążono jednak przetartymi już ścieżkami, tracąc przy tym ikrę.

Niezapomniany koncert zagrał białoruski zespół Folkroll z prześliczną, obdarzoną mocnym głosem Nastą Niakrasawą. Za spójny repertuar zdobył Grand Prix festiwalu i nagrodę im. Czesława Niemena.

Na tle pozostałych wybijał się też zespół Bubliczki Cashubian Klezmer Band. Grupa czerpała garściami z muzyki bałkańskiej, łącząc ją z piosenkami w języku kaszubskim. Grała żywiołowo, z biglem, wywołując na sali ożywienie i zbierając gromkie brawa. Zasłużenie zdobyła pierwszą nagrodę jury i widzów.

Dobrze przyjęto Vistulę Balladę (druga nagroda), formację tworzoną przez nastoletnich muzyków, którzy wykonania pieśni z repertuaru spisanego przez Oskara Kolberga postanowili wzbogacić m.in. o beatbox, czyli wydawanie dźwięków za pomocą ust.

Pozostali pokazali za mało, by błysnąć na tle popisów zeszłorocznych laueratów konkursu. U Sounds Of Times można się uczyć sztuki nowoczesnej aranżacji, od Adama Struga pisania tekstów oraz scenicznej charyzmy.

[srodtytul]Piękno melodii[/srodtytul]

Gdy swoje znamy, łatwiej chwalić cudze. Sobotni wieczór uświetnił gruziński zespół tradycyjny Urmuli. Przywiózł do Warszawy cały przegląd tamtejszych instrumentów – strunowych, dętych i bębenków. Zagrane na nich z nerwem, krótkie utwory łączyła nie tylko duża dynamika, ale i piękno melodii.

Niedzielny show Rumunki Oany Cataliny Chitu też nie zawiódł. Artystka wykonała bukareszteńskie tanga powściągliwie, acz z klasą. Była jak ziołowa nalewka. Słodko-gorzka, uderzająca do głowy i łatwa do przełknięcia, w dużych ilościach prowadząca do ataków melancholii.

Dwunasta edycja pokazała, że Nowa Tradycja stoi renomą zaproszonych i dobrym poziomem wykonawczym. Czytelnej idei, ciekawych pomysłów czy choćby sprawnego systemu dystrybucji biletów pogratulować organizatorom niestety nie można. Ponadto serce się kraje, gdy żywiołowej z natury muzyce folkowej towarzyszy nobliwa atmosfera. Zmiany są konieczne.

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla