Jazzem zainteresowała się w młodości, jeszcze zanim poznała swojego przyszłego męża. Podkreślała, że pokochała jazz, bo był zakazany. Była działaczką Krakowskiego Klubu Jazzowego, tworzyła klub Helikon, współpracowała z Piwnicą pod Baranami, Polską Federacją Jazzową i Polskim Stowarzyszeniem Jazzowym. Przyjaźniła się z czołowymi postaciami polskiej bohemy artystycznej i literackiej. Nie potrafiła zaadoptować się w Hollywood, gdzie u boku Romana Polańskiego pracę znalazł Krzysztof Komeda i tam uległ wypadkowi. Nie odpowiadał jej tamtejszy blichtr i obłuda środowiska filmowego.

Po śmierci męża przez wiele lat mieszkała w Bieszczadach. Zakładała pierwszą w Polsce Solidarność Rolników Indywidualnych, a następnie współorganizowała pierwszy chłopski strajk w Ustrzykach Dolnych. Wydała autobiograficzną książkę „Komeda, Zośka i inni”.

Krzysztof Komeda z myślą o niej napisał kompozycję „Crazy Girl”. - Właśnie byłam szaloną dziewczyną, bo mówiłam ludziom prawdę w oczy i bali się mnie. A jak tańczyłam - to tańczyłam do upadłego, a jak piłam... Wszystko robiłam do końca - powiedziała w rozmowie z Markiem Różyckim Jr.

Pogrzeb Zofii Komedowej odbędzie się w piątek 11 września na Starych Powązkach poprzedzony mszą żałobną o godz. 13:00 w kościele św. Karola Boromeusza, ul. Powązkowska 14.

[ramka][link=http://blog.rp.pl/marekdusza/2009/08/22/zofia-komedowa-nie-zyje/]blog.rp.pl/marek dusza[/link][/ramka]