Rockowa eksplozja

Wczoraj Radiohead tworzyli jutro rocka. Z zapartym tchem przysłuchiwało się im 35 tysięcy fanów

Publikacja: 26.08.2009 03:57

Radiohead wrócili do Polski po 15 latach jako wielka gwiazda. Na zdjęciu wokalista Thom Yorke (fot:

Radiohead wrócili do Polski po 15 latach jako wielka gwiazda. Na zdjęciu wokalista Thom Yorke (fot: Bartek Jankowski)

Foto: Rzeczpospolita

Thom Yorke uniósł ręce. Wyglądał jak maestro, a może hipnotyzer, w którego dłoniach zbierała się energia, jaką wytwarzają największe elektrownie świata. Napięcie nabrzmiewało także w oczach wokalisty. Nie mógł czekać ani chwili dłużej.

To groziło samobójczą eksplozją. Dlatego gwałtownie strząsnął z siebie nadmiar energii. Popłynęła w stronę publiczności i muzyków. Ci najpierw zaczęli wyklaskiwać, a potem grać połamany rytm kompozycji „15 Steps” na 5/4 – jazzującej jak muzyka Dave’a Brubecka, która ją zainspirowała. Tymczasem Yorke, tańcząc jak punkowy robot, zaintonował słowa: „Jak to się skończy, co zaczynam/ Jak się skończy, jeśli pójdzie mi źle”.

To była niesamowita uwertura niepowtarzalnego wieczoru. Wyznanie świadczące o skromności jednej z największych postaci współczesnego rocka, która nie wstydzi się mówić o swojej niepewności i zagubieniu.

Cały koncert był opowieścią o podróży do jądra ciemności, w otchłań ludzkiej duszy i podświadomości – rozpisaną na instrumentarium rockowe, elektroniczne i komputery.

A także orgiastyczne wizualizacje. Dżungla szklanych tulej wyrastająca z nadscenia na szerokości całej estrady eksplodowała wielobarwnymi szeregami plastycznych akcentów – rytmicznymi pochodami elips, paraboli, kul i okręgów. Była cyberprzestrzenią, w której współczesny człowiek szuka nadziei i traci ją, obcując jedynie z fantomami życia.

Jedyną receptą jest nie ulegać złudzeniom. O tym właśnie opowiadało pełne rockowej mocy „There There”. Yorke śpiewał „To, że to czujesz, wcale nie znaczy, że to jest”. W oczy publiczności uderzyła fala pomarańczowego światła podkręcając tempo koncertu. Drugi gitarzysta Ed O’Brien stanął za werblami i pomagał perkusiście Philowi Selway’owi wybijać potężny, marszowy rytm wzmacniający nastrój grozy.

Podczas „Arpeggi/Weird Fishes” szklane tuleje przeistoczyły się w obraz kardiogramu, drgającego niebieską linią. Muzyka zmieniała się w poszarpane punkowe akordy. Zaraz potem Radiohead atakowali agresywnymi elektronicznymi beatami.

Znaleźliśmy się w samym centrum najbardziej intrygującego muzycznego laboratorium świata. Niczego nie dało się przewidzieć, wszystko mogło się zdarzyć. Totalne szaleństwo. Chwilami można było odnieść wrażenie, że na scenie jest Bjork, innym razem, że Led Zeppelin i Pink Floyd razem wzięci. Bo Radiohead wynajduje w muzyce to, co najlepsze, przetwarza i kreuje jej przyszłość.

Yorke zrobił się rozmowny dopiero podczas bisów. Dziękował za gorące przyjęcie. Wolał bębnić w perkusję, choć najczęściej grał na gitarze. Podczas „All l Need” orkiestrową aranżację uzupełnił mocnymi akordami pianina. „Nude” zaśpiewał falsetem, czego kiedyś tak bardzo się wstydził.

Usłyszeliśmy „Karma Police”, hymn pokolenia, które zaczyna rozumieć, jak bezsensowna jest praca dla wielkich światowych korporacji. I nową kompozycję „These Are My Twisted Words”. W „The National Anthem” Radiohead wplotło bełkot polskich polityków.

Porywająco wypadło „Paranoid Android”, gdy do głosu doszedł gitarzysta Jonny Greenwood, grając mocne hardrockowe akordy. Później zdarzały się momenty, że – uderzając w gitarę – mało co jej nie rozwalił. Na bisy warto było czekać. Szarpnął strunami, żeby wykonać „Creep”. Najwspanialszy finał, jaki można było sobie wyobrazić.

Thom Yorke uniósł ręce. Wyglądał jak maestro, a może hipnotyzer, w którego dłoniach zbierała się energia, jaką wytwarzają największe elektrownie świata. Napięcie nabrzmiewało także w oczach wokalisty. Nie mógł czekać ani chwili dłużej.

To groziło samobójczą eksplozją. Dlatego gwałtownie strząsnął z siebie nadmiar energii. Popłynęła w stronę publiczności i muzyków. Ci najpierw zaczęli wyklaskiwać, a potem grać połamany rytm kompozycji „15 Steps” na 5/4 – jazzującej jak muzyka Dave’a Brubecka, która ją zainspirowała. Tymczasem Yorke, tańcząc jak punkowy robot, zaintonował słowa: „Jak to się skończy, co zaczynam/ Jak się skończy, jeśli pójdzie mi źle”.

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"