Jak interpretować Antona Brucknera

Festiwal w Montreux rozpoczął się wielkim projektem muzycznym, który firmuje Marek Janowski

Publikacja: 31.08.2009 03:16

Marek Janowski podczas XII Wielkanocnego Festiwalu Ludviga van Beethovena w warszawskiej Filharmonii

Marek Janowski podczas XII Wielkanocnego Festiwalu Ludviga van Beethovena w warszawskiej Filharmonii Narodowej w 2008 r.

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Szwajcarskie Montreux sławę zyskało głównie dzięki znakomitym festiwalom jazzowym. Ale z końcem sierpnia od lat rozpoczyna się tu inna impreza z udziałem światowych gwiazd. Na tegorocznym festiwalu muzyki klasycznej zagrają m.in. Martha Argerich, Lang Lang i Ivo Pogorelić. Pierwszeństwo wszakże należy się Markowi Janowskiemu.

70-letni dyrygent uchodzi za najwybitniejszego znawcę muzyki niemieckiej, więc z Orkiestrą Szwajcarii Romańskiej, którą kieruje, rozpoczął nagrywanie kompletu symfonii zmarłego u schyłku XIX w. Antona Brucknera. Premiera drugiej płyty z tej serii zbiegła się z inauguracją festiwalu w Montreux.

Za dwa lata, gdy firma PentaTone wyda piąty album, Janowski będzie w połowie drogi do celu. Kiedy go osiągnie, jeszcze nie wie, ale też Bruckner tworzył dzieła ogromnych rozmiarów. Jego symfonie to gigantyczne konstrukcje, istna plątanina wątków. Wnikliwy dyrygent potrafi jednak udowodnić, że ta muzyka wprowadza nas w świat niemal metafizycznych doznań.

Tak też traktuje ją Janowski. Umie wczytać się w każdy detal i klarownie poprowadzić powikłaną narrację. Udowodnił to i w Polsce, gdyż występował w 2008 r. z dwiema różnymi orkiestrami, ale zawsze z Brucknerem. Było to jedynie wstępem do piątkowego koncertu w Montreux.

Wybrał najbardziej przejmującą IX symfonię. Pisząc ją Bruckner ścigał się ze śmiercią, dzieła zresztą nie ukończył. Ta muzyka jest zapisem dramatycznej walki, ale i pogodzenia się z z losem. Orkiestra Szwajcarii Romańskiej pod batutą Janowskiego grała niemal jak w transie, a tak pięknego brzmienia instrumentów dętych mogą jej zazdrościć najlepsze zespoły.

O Janowskim mówi się też, że to ostatni przedstawiciel dynastii wielkich dyrygentów niemieckich. Nad osobiste sukcesy przedkładali oni – co dziś rzadkie – chęć doskonalenia umiejętności swych zespołów.

– Jestem Niemcem – powiedział mi przed koncertem Marek Janowski – ale wiem też, że moje losy potoczyły się wyjątkowo. Urodziłem się w Warszawie, miałem kilka miesięcy, gdy matka zabrała mnie na wakacje do swoich rodziców w Wuppertalu. Zamierzała wrócić w październiku, wybuchła wojna i nigdy już nie spotkała się z moim ojcem, Polakiem. Często zastanawiam się, kim byłbym dzisiaj, gdyby Hitler napadł na Polskę dopiero z końcem jesieni?

Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla