Szwajcarskie Montreux sławę zyskało głównie dzięki znakomitym festiwalom jazzowym. Ale z końcem sierpnia od lat rozpoczyna się tu inna impreza z udziałem światowych gwiazd. Na tegorocznym festiwalu muzyki klasycznej zagrają m.in. Martha Argerich, Lang Lang i Ivo Pogorelić. Pierwszeństwo wszakże należy się Markowi Janowskiemu.
70-letni dyrygent uchodzi za najwybitniejszego znawcę muzyki niemieckiej, więc z Orkiestrą Szwajcarii Romańskiej, którą kieruje, rozpoczął nagrywanie kompletu symfonii zmarłego u schyłku XIX w. Antona Brucknera. Premiera drugiej płyty z tej serii zbiegła się z inauguracją festiwalu w Montreux.
Za dwa lata, gdy firma PentaTone wyda piąty album, Janowski będzie w połowie drogi do celu. Kiedy go osiągnie, jeszcze nie wie, ale też Bruckner tworzył dzieła ogromnych rozmiarów. Jego symfonie to gigantyczne konstrukcje, istna plątanina wątków. Wnikliwy dyrygent potrafi jednak udowodnić, że ta muzyka wprowadza nas w świat niemal metafizycznych doznań.
Tak też traktuje ją Janowski. Umie wczytać się w każdy detal i klarownie poprowadzić powikłaną narrację. Udowodnił to i w Polsce, gdyż występował w 2008 r. z dwiema różnymi orkiestrami, ale zawsze z Brucknerem. Było to jedynie wstępem do piątkowego koncertu w Montreux.
Wybrał najbardziej przejmującą IX symfonię. Pisząc ją Bruckner ścigał się ze śmiercią, dzieła zresztą nie ukończył. Ta muzyka jest zapisem dramatycznej walki, ale i pogodzenia się z z losem. Orkiestra Szwajcarii Romańskiej pod batutą Janowskiego grała niemal jak w transie, a tak pięknego brzmienia instrumentów dętych mogą jej zazdrościć najlepsze zespoły.