Skromna i niezależna

Kariera 51-letniej Catherine Keener dowodzi, że nie tylko udział w hollywoodzkich superprodukcjach gwarantuje popularność. Aktorka znana przede wszystkim z drugoplanowych ról w filmach niskobudżetowych ma już w dorobku dwie oscarowe nominacje

Publikacja: 03.06.2010 02:44

Skromna i niezależna

Foto: AFP

Catherine Keener nie pasuje do stereotypu hollywoodzkiej gwiazdy. Nie przepada za przyjęciami, nie gości na okładkach kolorowych magazynów, a jej nazwisko rzadko pojawia się w plotkarskich rubrykach. Jest skromna i bardzo dyskretna. Rozwiodła się też w zupełnie niehollywoodzkim stylu – cicho, bez kłótni o majątek i pomocy prawników. Małżeństwo z aktorem Dermotem Mulroneyem rozpadło się po 17 latach. W 2007 roku para rozstała się w przyjaźni i wspólnie wychowuje syna Clyde’a.

W Hollywood jest wiele gwiazd popularniejszych od Keener, ale niewiele tak jak ona rozchwytywanych. Catherine gra dużo, czasem nawet w czterech filmach rocznie, i co najważniejsze – niezależnie od wysokości budżetu są to zawsze produkcje interesujące.

Aktorka przyznaje, że role wybiera ostrożnie. W każdym razie ostrożniej niż na początku kariery. Mówi, że najlepszą gwarancją jakości filmu są scenariusz i nazwisko reżysera. W gronie filmowców, którym Keener dochowuje wierności od lat, jest Spike Jonce – reżyser głośnego, niezależnego „Być jak John Malkovich” (1999). Rola przedsiębiorczej i atrakcyjnej Maxine w tym właśnie filmie przyniosła Catherine pierwszą nominację do Oscara. – Aktor jest w filmie tylko na tyle dobry, na ile dobry jest reżyser – powiedziała w jednym z wywiadów.

Podkreśla, że ma wielkie szczęście, bo reżyserzy chcą z nią pracować przy kolejnych przedsięwzięciach. Na przykład Nicole Holofcener, która nakręciła dotąd cztery filmy, m.in. „Przyjaciół z kasą”, i w każdym Catherine zagrała jedną z głównych ról.

Keener z wzajemnością pokochała kino niezależne, w 1997 roku była nawet jurorką festiwalu w Sundance. Ale nie unika też Hollywood, jeśli zdarzy się ciekawa propozycja. Wspomina, że na planie swojego pierwszego wysokobudżetowego filmu: komedii romantycznej „Co z oczu, to z serca” z George’em Clooneyem i Jennifer Lopez, przeżyła prawdziwy szok. Liczba członków ekipy, miejsc, gdzie kręcono zdjęcia, ilość sprzętu – wszystko było oszałamiające.

Ale równie dobry efekt, twierdzi aktorka, można osiągnąć skromniejszymi środkami. Nie tylko w kinie stricte niezależnym. Kiedy dwa lata temu występowała w melodramacie „Genua. Włoskie lato” Michaela Winterbottoma, czuła się dużo swobodniej. – Ekipa liczyła dziesięć osób – mówi Keener. – To mi uświadomiło, że ogromne zaplecze nie jest konieczne, jeśli wkłada się w film dużo pracy, wrażliwość, przygotowanie, i ma się do tego trochę szczęścia.

Czy nie tęskni za dużymi, pierwszoplanowymi rolami? Nie. – Często grywam kobiety ambitne, ale sama nie jestem szczególnie ambitna – śmieje się. I dodaje: – Role drugoplanowe oferują większą różnorodność. Aktorki narzekają, że wiele zależy od wyglądu i dla kobiet w naszym wieku propozycji jest niewiele. Ale mnie to nigdy nie dotyczyło: nie byłam postrzegana jako symbol seksu i nie obsadzano mnie ze względu na urodę.

Urodziła się 23 marca 1959 roku w Miami na Florydzie. Ze strony ojca ma korzenie irlandzkie, ze strony matki – libańskie. Catherine była wychowanką katolickiej szkoły prowadzonej przez siostry zakonne, podobno sama też chciała być zakonnicą, ale stała się zbuntowaną nastolatką, której groziło wyrzucenie z ogólniaka. Po ukończeniu college’u wyjechała do Nowego Jorku i zaczęła pracować w agencji zajmującej się castingami. Swojej szefowej, zarazem przyjaciółce i mentorce Gail Eisenstadt, zwierzyła się wtedy z marzeń o tym, że sama chciałaby grać. Otrzymała wsparcie i niebawem zadebiutowała w „Tej ostatniej nocy” (1986).

Ale na pierwszy sukces musiała zaczekać do 1992 roku – za rolę Yvonne w filmie „Johnny Suede” Toma DiCillo dostała nominację do nagrody Independent Spirit Award. Wystąpiła m.in. w „Rozmawiając, obmawiając” (1996) Nicole Holofcener, „Blondynce” (1997) Toma DiCillo, „Kochankach z sąsiedztwa” (1998) Neila LaBute i „Simpatico” (1999) Mattchew Warchusa. Ukoronowaniem znakomitej passy była oscarowa nominacja za rolę w „Być jak John Malkovich”. Chociaż wtedy zrobiło się o Keener głośniej, aktorka twierdzi, że nominacja niewiele zmieniła w jej zawodowym życiu. Więcej propozycji nadal napływało do niej od filmowców niezależnych. W 2001 roku zagrała w kolejnym filmie Nicole Holofcener „Pięknie i jeszcze piękniej”.

Bardzo pracowity był dla Catherine rok 2005 – pojawiła się m.in. w thrillerze „Tłumaczka” Sydneya Pollacka oraz komedii „40-letni prawiczek” Judda Apatowa. I zagrała w obsypanym nagrodami, biograficznym filmie „Capote”, gdzie wcieliła się w Harper Lee – autorkę bestsellera „Zabić drozda” i przyjaciółkę Trumana Capote (znakomita rola Philipa Seymoura Hoffmana). Za tę kreację Keener otrzymała drugą nominację do Oscara.

Aktorkę można było niedawno oglądać ponownie u boku Hoffmana w filmie „Synekdocha, Nowy Jork” (2008) Charliego Kaufmana. Rok wcześniej wystąpiła w „Amerykańskiej zbrodni”, w przejmującej roli niezrównoważonej psychicznie matki, za którą była nominowana m.in. do Złotego Globu.

[i]Hamlet 2

16.25 | canal+ film | PIĄTEK

Być jak John Malkovich

23.10 | tvp 2 | WTOREK

Co jest grane?

10.15 | Canal+ Film | ŚRODA[/i]

Catherine Keener nie pasuje do stereotypu hollywoodzkiej gwiazdy. Nie przepada za przyjęciami, nie gości na okładkach kolorowych magazynów, a jej nazwisko rzadko pojawia się w plotkarskich rubrykach. Jest skromna i bardzo dyskretna. Rozwiodła się też w zupełnie niehollywoodzkim stylu – cicho, bez kłótni o majątek i pomocy prawników. Małżeństwo z aktorem Dermotem Mulroneyem rozpadło się po 17 latach. W 2007 roku para rozstała się w przyjaźni i wspólnie wychowuje syna Clyde’a.

Pozostało jeszcze 90% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem