Tacy jak on kreują prawdziwe misterium na estradzie. Widz jest zdezorientowany, czy niekończące się pocieranie rąk, poprawianie mankietów koszuli, pociągłe spojrzenia kierowane w stronę publiczności to objaw tremy czy autokreacja, mająca uświadomić, że występ nie polega na przebieraniu palcami po klawiaturze, ale przede wszystkim wymaga trudnego obnażania duszy.
Te wszystkie gesty tracą znaczenie, gdy pianista zaczyna grać. 26-letni Bułgar Ewgenij Bożhanow rozpoczął zaś tak, że już po pierwszych taktach wiadomo było, że jest kimś, kogo trzeba uważnie wysłuchać. Nawet choćby po to, by jego interpretacje zdecydowanie odrzucić.
Chopinowski nokturn zabrzmiał tak, jak jeszcze nigdy podczas tegorocznego konkursu. Bożhanow zagrał go niesłychanie delikatnie, momentami ledwie słyszalnym dźwiękiem i w maksymalnie zwolnionym tempie, ale był w tej interpretacji poetycki klimat nocy i subtelne światło księżyca.
Kolejne punkty programu wzbudzały różne odczucia, Etiuda Es-du nie zachwyciła, Etiuda Ges-dur wypadła porywająco, Balladę As-dur poszatkował na drobne kawałki i nie potrafił zbudować z nich narracyjnie spójnej całości. Nie zmienia to faktu, że jest pianistą o nadzwyczajnie sprawnych palcach i skłonnościach do interpretacyjnych udziwnień. A takich zawsze lubi publiczność.
Przypadek Ewgenija Bożhanowa będzie sprawdzianem gustów jurorów, o których preferencjach na razie niewiele wiemy. Jest ich o połowę mniej niż dawniej, a zamiast polskich pedagogów strzegących chopinowskiej tradycji zaproszono pianistów koncertujących na estradach świata. Czy dadzą szansę Bułgarowi, by grał dalej? To jak na razie najbardziej ekscytujące pytanie.