Nu metal najlepsze lata ma już za sobą, niektórzy twierdzili, że ten gatunek w ogóle nie jest wart uwagi – mówiono, że to metal dla nastolatków jeżdżących na deskorolkach, malujących graffiti i snobujących się na alternatywny styl. Jest jednak kilka kapel z tego nurtu, które zaproponowały muzykę na wysokim poziomie i do dziś grają ciekawie – P.O.D., Korn, Disturbed, Slipknot czy właśnie Limp Bizkit.
Muzyka tej ostatniej może służyć za przykład tego, czym jest nu metal. W tym stylu miesza się ostre rockowe granie i krótko cięte gitarowe riffy z wykorzystaniem didżejskich zagrywek na gramofonach i sampli, z elementami hiphopowej rytmiki i bardzo charakterystycznym sposobem śpiewania (wokaliści trochę śpiewają, a trochę rapują).
Oprócz frontmana Freda Dursta najważniejszą postacią w zespole jest Wes Borland – znakomity rockowy gitarzysta, który dołączył do Limp Bizkit rok po zawiązaniu grupy w 1994 roku. Już z nim w składzie muzycy nagrali pierwszy album „Three Dollar Bill, Y’All$” (1997). Mocno promowany w MTV materiał sprzedał się tylko w USA w nakładzie 1,5 mln egzemplarzy i zyskał miano platynowej płyty, a dwa kolejne CD – „Significant Other” (1999) i „Chocolate Starfish and the Hot Dog Flavored Water” (2000) – powtórzyły sukces debiutu. I wtedy błyskotliwa kariera zespołu stanęła pod znakiem zapytania, bo po serii konfliktów grupę opuścił Wes Borland. Jego miejsce zajął Mike Smith, ale nowy album „Results May Vary” (2003) sprzedawał się gorzej i został słabiej przyjęty.
Borland rok później wrócił, ale poza wydaniem zupełnie niepromowanej EP „The Unquestionable Truth (Part One)” w 2005 roku zespół nie przejawiał aktywności. Dopiero rok temu ogłoszono, że muzycy zaczynają pracę nad nową płytą „Gold Cobra” i ruszą w trasę.
[i]Limp Bizkit, Stodoła, ul. Batorego 10, bilety: 130 – 150 zł, informacje: tel. 22 825 60 31, sobota (9.10), godz. 19[/i]