Zasłynął współpracą z Milesem Davisem, był basistą w jego zespole, producentem albumu „Tutu” i kompozytorem. Zapraszało go wiele gwiazd jazzu (Wayne Shorter, David Sanborn, McCoy Tyner), ale i soulu (Luther Vandross, Roberta Flack, Chaka Khan).
Fachowcy cenią jego dokonania w roli producenta. Otrzymał nagrody Grammy w tej kategorii za nagrania zrealizowane z Milesem Davisem, Bobem Jamesem, Chaką Khan, Vandrossem i Shorterem. Uhonorowano też jego kompozycję „Power of Love” napisaną dla Vandrossa. Grammy dostał również jego autorski album „M2” (w kategorii jazzu współczesnego).
Ważnym etapem w karierze Millera było utworzenie w 1997 r. supergrupy Legends z Erikiem Claptonem, Joem Sample’em, Davidem Sanbornem i Steve’em Gaddem. Dali razem 11 koncertów na europejskich festiwalach.
Marcus Miller występuje u nas zwykle z własnym repertuarem z popisowymi partiami solowej gry na gitarze basowej techniką slapping, która polega na uderzaniu kciukiem strun. Często sięga po klarnety basowe. Z wykształcenia jest bowiem klarnecistą.
– Bardzo cieszę się na ten koncert. Jazz zyskuje magię, kiedy ma się słuchacza na wyciągnięcie ręki i widzi, jak bawi się twoją muzyką – mówi Marcus Miller o piątkowym występie. – Niestety, jest coraz mniej takich klubowych zaproszeń. Dzisiaj wielkie festiwale gromadzą tysiące widzów, dla których układa się duży, piknikowy program. Ale jazz jest muzyką klubową, muzyką emocji i tej specyficznej atmosfery. Będzie więc zabawa, funky, trochę Milesa, dużo Marcusa!