Karuzela etnicznych brzmień

Utalentowany chłopiec z Mauritiusa przed 30 laty założył Incognito – jedną z najoryginalniejszych brytyjskich grup, która sukces i długowieczność zawdzięcza unikatowym brzmieniom

Publikacja: 28.10.2010 11:04

„Bluey” z zespołem Incognito

„Bluey” z zespołem Incognito

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Wielu grupom jazzowym i soulowym udaje się zaistnieć na popowych listach przebojów, ale nieliczne potrafią utrzymać zainteresowanie publiczności przez lata. Popularność Incognito – barwnych, optymistycznych utworów z pogranicza jazzu, funku i soulu – okazała się trwała: muzycy należą do najlepiej znanych ambasadorów brytyjskich brzmień

Jean-Paul „Bluey” Maunick, syn cenionego afrykańskiego poety, dorastał na słonecznym Mauritiusie. Do Wielkiej Brytanii przyjechał, gdy miał dziesięć lat. Z wyspiarskiego świata przeniósł się do buzującej muzyką metropolii i przeżywał zachwyty twórczością wielkich gwiazd lat 70. Podziwiał Marvina Gaye’a, Stevie Wondera, gitarowy kunszt Santany, wreszcie – co okazało się jedną z najważniejszych inspiracji – zachwycały go soulowe grupy Earth, Wing & Fire oraz Kool & The Gang. „Bluey” po latach mówił jednak, że najwięcej nauczył się od lokalnych brytyjskich zespołów, choćby Gonzalez i FBI, bo ich twórcy byli kimś więcej niż odległymi mistrzami – „chodzili tymi samymi ulicami co ja i żyli w tym samym mieście”.

[srodtytul]Pierwszy kontrakt[/srodtytul]

„Bluey” z bliska podglądał narodziny brytyjskiego jazz funku i szybko zaczął działać samodzielnie. Jego pierwsza kapela nazywała się New Life, ale poważną muzyczną próbą okazała się dopiero druga grupa – Light of the World, której menedżerem był jego kuzyn. W tym czasie „Bluey” dorabiał w sklepie płytowym w centrum Londynu; próby muzyczne urządzał z kolegami piętro wyżej. Grali mieszankę modnego disco i funku. Gdy dołączył do nich utalentowany 14-letni basista Paul Williams, zaczęła się dobra passa – otrzymali pierwszy kontrakt płytowy w niezależnej wytwórni.

Był rok 1978, a młodzi entuzjaści znaleźli się w salonie muzycznym Phonogram Studios. – Nagle było nas stać, by kupić wszystko, co mieli w ofercie. Żadnemu z nas nie przyszło nawet do głowy, że mógłby mieć samochód, interesowały nas wyłącznie instrumenty i wzmacniacze – wspominał „Bluey”. Ich pierwsza płyta, zatytułowana tak samo jak zespół, stała się wizytówką jazz funku z Wysp, utwory „Swinging” i „Midnight Grooving” zajęły wysokie pozycje w notowaniach.

W 1979 r. „Bluey” postanowił założyć własny zespół. – Dużo koncertowaliśmy, ale chciałem się rozwijać: pracować jako producent i kompozytor, być częścią muzycznej społeczności.

Debiutancki set „Jazz Funk” emanował energią, był połączeniem talentów instrumentalistów pochodzących z różnych stron świata (do dziś przez Incognito przewinęli się muzycy z 32 różnych krajów). To multietniczne spotkanie pozwoliło stworzyć świetny album, ale skład zespołu wkrótce się zmienił. Grupa Incognito, z nowymi instrumentalistami, wokalistką Jocelyn Brown i „Blueyem” jako siłą napędową, wróciła w 1991 r. z płytą „Inside Life”. Krążek ukazał się w wytwórni Talkin’ Loud, założonej przez Gillesa Petersona – muzyczny autorytet na Wyspach. Incognito wzięli szturmem listy przebojów w Wielkiej Brytanii, piosenka „Always There” znalazła się w pierwszej dziesiątce i była jedną z pierwszych oznak boomu brytyjskiego acid-jazzu. Album „Tribes, Vibes & Scribes” nagrali z bardziej doświadczoną amerykańską wokalistką Maysą Leak, a zaśpiewana przez nią wersja kompozycji Wondera „Don’t You Worry ‘Bout a Thing” cieszyła się popularnością w całej Europie.

[srodtytul]Sukcesy płytowe[/srodtytul]

Wkrótce Incognito stali się także jazzową sensacją w Stanach Zjednoczonych, pomógł w tym sukces płyty „Positivity” (była największym triumfem wydawniczym zespołu) oraz albumu „100 Digrees and Rising” nagranego w studiu Abbey Road z sekcją smyczkową. Późniejszymi wydawnictwami Incognito potwierdzali status międzynarodowych sław. Gdy Leak próbowała solowej kariery, na ich płytach śpiewali inni, m.in. Pamela Anderson i brazylijski piosenkarz Ed Motta. W nowym stuleciu zespół powrócił do nagrań z Maysą Leak.

„Bluey” kierował Incognito, ale jako utytułowany producent pracował także solowo, nagrywając m.in. z George’em Bensonem i Stevie Wonderem. Większość utworów Incognito remiksowali słynni didżeje, m.in. Roger Sanchez, przenosząc je na klubowe parkiety i przybliżając brzmienia Incognito nowej publiczności.

Zespół przyciągał zainteresowanie występami na żywo. „Bluey” podkreśla w wywiadach: – Koncerty dają pewność, że odbiorcy nas rozumieją. Zależy nam na wytworzeniu momentu, w którym wszystkich połączy potrzeba bycia razem i wspólnego doświadczania miniutopii.

Od początku lat 90. Incognito gościli na prestiżowych festiwalach North Sea Jazz, Montreux, Monterey. W Polsce koncertowali wielokrotnie.

Podróżami inspirowany był album „Tales from the Beach” (2007) – muzyczne opowieści zostały nagrane m.in. we Włoszech, Niemczech, Wielkiej Brytanii, a zmiksowane w Indonezji. Podstawą płyty była muzyka etniczna w jazzowych interpretacjach. „Bluey” wpadł na pomysł jej stworzenia podczas jednej ze światowych tras koncertowych obejmujących 25 państw.

W tym roku ukazały się dwa nowe albumy Incognito: rocznicowy koncert „Live In London: The 30th Anniversary” oraz „Translantic R.P.M.” – nagrany i wyprodukowany w ten sam sposób, jak robiono to w słynnej soulowej wytwórni Motown w latach 60. i 70. Na płycie pojawili się legendarni wykonawcy USA, m.in. Chaka Khan, Ursula Rucker i muzycy Earth, Wind & Fire – w ten sposób Brytyjczycy po 30 latach złożyli hołd swym amerykańskim inspiracjom.

Od przełomu lat 80. i 90. Incognito jest nie tyle zespołem, ile projektem prowadzonym przez ambitnego producenta i gromadzącym wciąż nowych muzyków. Incognito zaskakują pomysłowością i różnorodnością, pod tym szyldem ukazało się dotąd 15 krążków. Wymyślona przez „Blueya” formuła sprawdza się, mimo że większość acid-jazzowych grup ma czasy świetności za sobą. Siłą Incognito pozostają żywiołowe koncerty: wyszukane muzyczne kompozycje ozdobione solówkami okazują się jednocześnie porywające i przebojowe.

Wielu grupom jazzowym i soulowym udaje się zaistnieć na popowych listach przebojów, ale nieliczne potrafią utrzymać zainteresowanie publiczności przez lata. Popularność Incognito – barwnych, optymistycznych utworów z pogranicza jazzu, funku i soulu – okazała się trwała: muzycy należą do najlepiej znanych ambasadorów brytyjskich brzmień

Jean-Paul „Bluey” Maunick, syn cenionego afrykańskiego poety, dorastał na słonecznym Mauritiusie. Do Wielkiej Brytanii przyjechał, gdy miał dziesięć lat. Z wyspiarskiego świata przeniósł się do buzującej muzyką metropolii i przeżywał zachwyty twórczością wielkich gwiazd lat 70. Podziwiał Marvina Gaye’a, Stevie Wondera, gitarowy kunszt Santany, wreszcie – co okazało się jedną z najważniejszych inspiracji – zachwycały go soulowe grupy Earth, Wing & Fire oraz Kool & The Gang. „Bluey” po latach mówił jednak, że najwięcej nauczył się od lokalnych brytyjskich zespołów, choćby Gonzalez i FBI, bo ich twórcy byli kimś więcej niż odległymi mistrzami – „chodzili tymi samymi ulicami co ja i żyli w tym samym mieście”.

Pozostało 83% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"